poniedziałek, 30 grudnia 2013

2013 podsumowanie
30.12.2013r.

Biegam bo bieganie symbolizuje życie (Arthur Blank)


2013 to był dobry rok. Debiut w maratonie - katordze. debiut przyzwoity w półmartonie w Warszawie i potem poprawka w Krasnymstawie wyszł super. Do tego Kodeń pobity mocno. 


Zaczęło się 5 stycznia od 5 km i pierwszego treningu. Styczeń przebimbałem bo zrobiłem na treningach zaledwie 58km i nigdzie nie startowałem. Generalnie biegałem po kilka kilometrów. Było spokojnie i laitowo. Plan generalnie był jeden zrobić półmaraton zadebiutować i zobaczyć jak wyjdzie. Wtedy podjąć decyzję o maratonie. 


W lutym start w piątce Klubu Biegacza Biała Biega i Trzecia Dycha do Maratonu w Lublinie 45:47 jak na mnie to mizernie ale wchodziłem dopiero w rymy treningowe na dobre.  Lutym wyszło 139km to poprawa. Nawet raz zrobiłem 18km Zapadła decyzja o starcie w maratonie lubelskim w czerwcu.


W marcu 141km  i debiut w półmaratonie warszawskim z czasem 1:41:16. Byłem uradowany choć siadlem na ostatnich dwóch km.

Kwiecień to szlifowanie formy. Czwarta Dycha w Lublinie 43: 10 to było już lepiej. Kwiecień to wybiegania już ponad 20km i ponad 150km.

W maju blisko 200km i nawet 31,5km na wycieczce biegowej. Jeden start podczas pikniku Biała Biega na 10km łamię 43.

Czerwiec i debiut męczarnia w maratonie lubelskim 4:07. Jeszcze na ostatnim kilometrze wykrzesałem siły


           Meta Maratonu Lubelskiego  foto Joanna Krywczuk

Pierwszy maraton oraz lekcja pokory za mną. Zbyt długo nie odpoczywałem i trenowałem nadal. Ponad 150km Zacząłem blogować.

W lipcu żadnych startów tylko treningi w terenie i przygotowywanie II Tatarskiej Piątki w Studziance. Lipiec biegałem regularnie skończyłem 125,9km.

Sierpień to dwa super starty Kodeń 15km i złamałem 1:10 ba 1:05:11.


                  Finisz w Kodniu foto Paweł Pakuła

Potem jeszcze półmaraton w Krasnymstawie 1:33:49 to już rewelacja.. Bardzo dobra trasa tylko oznaczenia kilometrów były pomieszane. Pierwsze podium w biegach (3 miejsce) w kategorii mistrzostwa urzędników województwa lubelskiego.

Sierpień ponad 180km.

Wrzesień rozpocząłem od mocnego uderzenia na dychę w Kobylanach gdzie zbliżyłem się do złamania 41 minut na Dychę nie udało się ale 41:12 to i tak najlepszy wynik na 10km od kilku lat. A tak nie chciałem tam jechać. Do tego drugie podium 3 miejsce w kategorii wiekowej.
Dalej Dycha w Adamowie która ponad 43 i maraton warszawski. Drugi start na 42,195 i
Tydzień odpoczynku przed maratonem dobrze na mnie wpłynął. Jedyny miesiąc gdzie startowałem 3 razy. Uważam, że z perspektywy czasu dwa starty na miesiąc to jest wystarczająca liczba. We wrześniu zrobiłem w okolicach 193 km.

W październiku po maratonie odpocząłem 3 dni i biegałem średnio 8-9 km na treningu. Jeden start na piątkę zbiegiemnatury w Lublinie w Lesie Dąbrowa 20:52 w trenie nieźle wyszło. Rozpocząłem przygotowania do maratonu na wiosnę z motivatio. Ten miesiąc skromnie 130km.


W listopadzie druga Dycha po błocie i 43:24. Zwiększyłem obciążenia treningowe z motivatio. Około 150km gdzie najdłuższe wybieganie 19,6km.

W grudniu sztafeta 1111km i zaczęły się kłopoty. Zbyt mocne wycieczki biegowe co tydzień powyżej 21km tz. 22km, 22 i 23,6 to odbiło się na kolanach. Zbiegiem natury na 5km to był ostatni start i bieg w 2013 roku. Wynik bez rewelacji 21:25 w twardym terenie. Od tego czasu zacząłem odpoczywać i kurować się. W grudniu 140,8km

W 2013 razem treningi, 13 startów (2x maraton, 2x półmaraton, piętnastka, 6x Dycha, 2x Piątka) plus 3 piątki klubowe co dało razem z treningami  1729km

Najwazniejsze moim zdaniem top-starty:

1. Maraton Warszawski 29.09.2013
2. Półmaraton Chmielakowy 24.08.2103
3. Biega Sapiehów 15km w Kodniu 03.08.2013


Najlepsze wyniki 2013:

5km bez atestu: 19:59
10km 41:12
15km 1:05:11 życiówka
Półmaraton 1:33:49 życiówka
Maraton 03:38:13 życiówka
 a tak biegało się z Tatą sztafetę 1111km





Było bardzo dobrze. Kontuzje dopiero pod koniec roku a raczej to urazy i efekt przetrenowania. Gdzieś jeszcze w ciągu roku były oznaki przemęczenia. Od czerwca utrwalam na blogu treningi i starty. Od czerwca mam ponad 6600 wejść. Niektóre strony instytucji tyle nie mają hehehe

Co przyniesie 2014 rok? To będzie dla mnie ważny rok nie tylko ze względu na bieganie. O planach i zamierzeniach napiszę w Nowym Roku.

wtorek, 24 grudnia 2013

Czy to koniec mojego biegania?
25.12.2013r.

Możesz zrobić wszystko, co chcesz jeśli tylko trzymasz się tego celu wystarczająco długo (Helen Keller)



Stało się niestety.  Bez stabilizatora na kolano i bandaża elastycznego nie da rady poruszać się. Po piątce zbiegiemnatury coś mi się stało w kolana i lewą stronę w lewym kolanie oraz stale plecy. Fakt ostatnie 3 tygodnie asfaltowałem ze względu na warunki pogodowe i zwiększony kilometraż. Postanowiłem 2 tygodnie dać sobie odpoczynku i zobaczyć co będzie.  tym roku odpoczywałem tak na dobrą sprawę dwa razy raz przed maratonem warszawskim 5 dni kilka tygodni później bo taką odczuwałem potrzebę. Teraz bardziej z rozsądku. Fakt ze stabilizatorem dałoby się biegać. W tamtym roku tak trenowałam przez kilka miesięcy i nawet w Kodniu wystartowałem. W obecnej sytuacji nie ryzykuję. Trudno dwa tygodnie z planu treningowego wyleci.Jak je potem zastąpić? albo nadrobić to raczej trudno.Jakie mogą być przyczyny?
- od maja nie zmieniłem butów biegałem ciągle w tych samych treningowo i w startach w sumie zrobiłem w nich  blisko 1200km
- wspomniane 3 tygodnie po asfalcie z wybieganiami ponad 20km
- kilometraż na bieżni podczas sztafety 1111km było twardo
- przetrenowanie związane z dużym obciążeniem treningowym
- brak odpoczynku po sezonie
-zbyt ambitne starty i cele biegowe co przełożyło się na zdrowie
- należy się trochę odpoczynku i regeneracji
- może coś na rozciąganiu szwankuje
- może powróciła kontuzja wiązadeł w kolanie
-Jak napisał Grzegorz program Motivato który czuję, że mnie zarżnął
 i jakieś inne przyczyny

Zrobię jeszcze bilans roku.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Ostatni start w 2013
21.12.2013r.


W bieganiu trzeba mierzyć siły na zamiary a także rozsądnie wyznaczać sobie cele biegowe



W tym roku startowałem w 12 biegach ale i 13 tez się pojawił a mianowicie zbiegiemnatury w  Lublinie. To ostatni w tym roku już. Biegałem juz w październiku  piątkę z biegiem natury w Lublinie w lesie Dąbrowa a w listopadzie w tym samym miejscu Dychę. Na bieg pojechałem z Irkiem, Markiem z Białej Podlaskiej. Plan był w granicach 4:30/km ewentualnie potem przyspieszyć. Na miejscu byliśmy godzinę przed czasem. Odebraliśmy numery startowe i chipy. Przebraliśmy się na parkingu. Potem trochę po trasie truchtu i rozciągania. Potem jeszcze przebieżki i skipy. W depozycie zostawiłem bluzę i udaliśmy się powoli na start. Błota na trasie sporo, kałuże i ta największa zaraz po starcie. Ustawiłem się sprytnie w czubie zawodników. I przesuwałem się chytrze do przodu aż dotarłem do drugiej linii. Odczekaliśmy jeszcze na spóźnialskich i start. Wyszedł mi on dobrze chociaż łokciem dostałem po plecach od  któregoś z narwanych zawodników. Od razu udało mi się zmieścić i obiec bokiem kałużę. W poprzednim biegu na starcie straciłem kilkadziesiąt sekund. Pierwszy zakręt i do przodu. Minęło mnie może z 20 osób poza tez gdzieś dwudziestka która pogrzała na starcie. Przeskakiwałem gałęzie, małe kałuże i omijałem błoto jak się dało. Trochę to tak lalusiowato ale był nadal ścisk i biegłem za zawodnikami prawie na plecach. Na 1 km 4:20 to dużo szybciej niż ostatnio i w ogóle w planowanej taktyce. Trochę rozluźniło się i można było mijać teraz innych. jednak nie na długo. Dalej biegło się gęsiego. Miejscami było twardo, a miejscami grząsko. Stawiając kroki natrafiałem na korzenie i lód.  Gdy pojawiło się więcej przestrzeni minęły mnie dwie dziewczyny i szybko uciekły. W poprzednim biegu żadna kobieta nie była przede mną. Teraz wiem, ze pobiegła Pani Wasilewska a ona biega dużo szybciej niż ja i jest narazie poza zasięgiem. Na 2 km 5 sekund szybciej. Teraz wybiegliśmy w miękki teren i trzeba kicać, unikać i zwalniać a potem przyspieszać. Zmęczenia nie odczuwałem za bardzo. Jednak nie przyspieszałem za mocno. Nie czułem się na siłach. Te siły jakoś wróciły przed 4km gdy doszedłem do dwóch kobiet które mnie wyprzedziły 2 km wcześniej. Dalej już było trudniej wyprzedzać bo było wąsko. 4 km wyszedł 4:11. Postanowiłem nie rzucać ostro się na ostatni kilometr. Owszem przyspieszyłem jeszcze nieznacznie ale to wystarczyło aby minąć jeszcze kilku biegaczy. Ostatnie metry to krzaki, dwa zakręty i prosta. Usłyszałem za plecami ze ktoś mocno daje na finiszu. Obejrzałem się i koleś dawał ostro. Wpakowałem się w liści ei lekko poślizgnąłem ale równowagę utrzymałem. Do mety jakieś 100 metrów. Zbliżał się bardzo szybko i odpuściłem już nie gazowałem. wyprzedził mnie przed samą metą. Czułem ten poślizg w kolanie i już meta. Czas 21:25 ponad minutę szybciej niż miałem pobiec. Ogólnie zająłem 25 miejsce na 192 zawodników. Wyniki oficjalne tutaj: http://zbiegiemnatury.pl/uploads/files/90aaa095/LUB_BG_03.pdf 
Na mecie czekała gorąca herbata z cytryna i sokiem.  Szybko do depozytu i założyłem bluzę. Wróciłem do mety aby poczekać na chłopków. Potem jeszcze truchtanie i rozciąganie. Przy rozciąganiu poczułem ból po lewej stronie od lewego kolana. Nie dałem rady już się rozciągać. Może ze mocno pobiegłem. Zresztą trasa była bardzo urozmaicona pod względem podłoża. Ostatnie dwa tygodnie biegałem po asfalcie i to też ma wpływ na mnie.

sobota, 21 grudnia 2013

 Wieczorny trening
 19.12.2013r.

 Bieganie jest jak narkotyk; raz spróbujesz i jeżeli nie przestaniesz to się uzależnisz od niego


Po bieganiu po asfalcie z racji pogody i ciemności czas na spokojniejsze bieganie po drogach polnych.W czwartek wieczorem przypadał trening lekki i łatwy a mianowicie 10 km po gruncie. Jak to bywa rozgrzewka, latarki, narzutka, dres i w drogę. Niestety na 1 km już okazało się, że mróz złapał rozjeżdżone polne drogi i zrobiło się twardo. Każdy krok to czucie twardości pod nogami. Nie jest jednak lekko.  Biegnę inaczej niż zazwyczaj bo pod prąd. Wychodzi księżyc i oświeca mi drogę. Wiatr wieje w twarz, nie jest za duży ale czuję jego obecność. Na 2,5km skręcam i wiatr mam z boku. Wszędzie są nierówności których dobrze nie widać i co jakiś czas odczuwam zmarźlinę, Następnie skręt i mam wiatr w plecy.  Kieruję się ku końcowi drogi aby dobiec do asfaltu i wrócić. Odczuwam ból kolan i poniżej lewego kolana. Wychodzą wybiegania po asfalcie. Czas na zestopowanie i cross. Na 5 km 24:49  robię nawrót i ponownie zmagam się z zimnym wiatrem. Na tej części trasy nieznacznie zwolniłem. Potem lekko podgoniłem ale nie za dużo. Im bliżej końca tym większy czuję ból kolan. Twarde podłoże daje się we znaki a w sobotę przecież biegnę zbiegiemnatury w Lublinie. W końcu dobiegam jakoś z grymasem na twarzy. Po rozciąganiu ból ustąpił na szczęście. Zrobiłem 10,22 km w czasie 50:27. Nie chodziło aby gonić ale zastosować się do Motivato które wskazało 10 km w spokojnym tempie  a w  razie potrzeby zwolnij/przyspiesz tak, żeby czuć się komfortowo. Celem jest regeneracja, więc nie przeciążaj się!  Po treningu, zrób 10-15 min ćwiczeń rozciągających.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Wybieganie przy blasku księżyca
16.12.2013r.

"Pamiętaj - to, co czujesz po dobrym biegu jest o niebo lepsze od tego, co czujesz siedząc i myśląc, że chciałbyś biegać" (Sarah Condor)


Dzisiaj w planie treningowym wybieganie. Wskakuję w dres i rozgrzewka. Do tego latarka, komórka, kamizelka odblaskowa i światełko na czapkę z tyłu. Moja trasa będzie liczyła ponad 20km i niestety po asfalcie. To kolejne ponad 20 km wybieganie. Zaczynam w Łomazach i kieruję się w stronę Studzianki.Zabieram ze sobą pas i izotonik który się przyda. Zacząłem wolno i wskakuję po kilometrze na właściwy rytm w granicach 5:00. Mija mnie sporo przejeżdżających aut. Drogę mam na trasie około 18km oświetloną. Spokojny rytm trzymam cały czas. Co kilka kilometrów popijam izotonik i delektuję się trasą. Przebiegam Studziankę i zaczynam na 6 km Ortel Królewski cały oświetlony, Kałuż już prawie nie ma a i wiatr wieje w plecy. Czas sprawdzam na 10km imam lekko poniżej 50 minut. Lekkość z jaką mijam kolejne kilometry jest zaskakująca. Dobiegam do nawrotu do szkoły w Ortelu Ksiażęcym i tutaj mam prawie 12km. Droga powrotna już taka łatwa nie będzie. Wiatr trochę w twarz wieje. Z każdym kilometrem będę czuł zmęczenie. Pojawia się księżyc który oświetla drogę. Towarzyszą mu gwiazdy. Na 15 km nadal nie odczuwam wcale,że biegnę. Dopiero na 18 km zaczynam delikatnie dostrzegać ból w nogach. Nie jest on silny ale jest. Tempo jednak utrzymuję i lecę dalej. Z każdym kilometrem wkładam dużo wysiłku w jego pokonanie. Ostatni kilometr dopiero lepiej bo to końcówka i delikatnie szybciej. Łącznie zrobiłem 23,6km w czasie 1:56:14. Jeszcze kilkanaście minut rozciągania i gimnastyki Teraz czas na krótkie treningi wybieganie jeszcze raz zrobię za około dwa tygodnie.

niedziela, 15 grudnia 2013

Lekko i spokojnie
14.12.2013r.


Jeśli biegasz jesteś biegaczem. I nie ma znaczenia jak szybko ani jak daleko biegasz” (John Bingham)


W planie treningowym trochę lżejszy trening i mniej kilometrów. Z racji przebywania w Warszawie postanowiłem zrobić trening poranny. Wstałem 5:45, z ciepłego łóżeczka nie chciało się bardzo ruszać. Szybka reakcja i już się rozgrzewam. Wiem, że jakbym przeciągał to nie ruszyłbym się. Jeszcze dogrzewałem się na dworze. Godzina 6 z rana to nie ma ruchu. Delikatnie ruszam w kierunku Agrykoli. Spokojne tempo i lekko przyspieszam dopiero w parku łazienkowskim. Tutaj już otwarte i mijam pierwszego biegacza. Jeszcze w niektórych miejscach są małe kałuże ale może je swobodnie minąć. Nie jest też zimno jak na tę porę dnia. Wybiegam z parku i kieruję się na Belwederską trochę podbiegu trzeba z rana. Tutaj delikatnie zwalniam i wbiegam Belwederską. Następnie prosto do zbiegu na Agrykoli. Tutaj zdarzył mi się upadek a raczej poślizg gdy chciałem zbiec niżej. Nic się raczej nie stało szybko wstałem i dalej biegnę. Z naprzeciwka widzę kolejnego biegacza. Wracam ponownie do parku i dalej prostą na końcu której robię nawrót. Teraz zaczyna się rozwidniać i słychać coraz więcej samochodów. Ludzie też już przemykają przez park.Z powietrzem też nie jest tak źle jak na miasto. Dobiegam do końca. Przy stadionie Agrykoli rozciągam się i gimnastykuję. Oddycha mi się bardzo dobrze i akumulatory na cały dzień naładowane. Na koniec kilometr wolnego truchtu. Zrobiłem 7,8 km w czterdzieści kilka minut którego nie czuję w nogach ale tylko w dobrym samopoczuciu. Jednak ranne bieganie bez jedzenia na krótkim dystansie (tak do 12km) jak widzę bardzo mi służy.

środa, 11 grudnia 2013

Szybkie bieganie po wodzie
11.12.2013r.

"Twoje ciało nie chce tego robić. Kiedy biegniesz ono mówi Ci aby się zatrzymał. Dlatego Twój umysł musi być silny. Zawsze posuwasz się za daleko dla Twojego ciała. Musisz znieść ból, obrać odpowiednią strategię na pokonanie go... Tu nie chodzi o wiek, nie chodzi o dietę. Chodzi o to jak bardzo chcesz osiągnąć sukces.” (Jacqueline Gareau, biegaczka długodystansowa)


Grudzień nie jest dobrym czasem na treningi. Zresztą zawsze wymówka się znajdzie. Staram się wracać do jedzenia dużo wcześniej przed treningiem. Nawet lekko głodnym lepiej biec niż z pełnym brzuchem. Do tego nawodnienie i korzystanie z izotoników do których jak kiedyś pisałem przekonałem się. Widzę różnicę w wydolności w porównaniu do wody. Odrywam się od codziennych spraw. Teraz przede mną 1,5 godz. izolacji i wyciszenia. Sam na sam z naturą i własnymi siłami. Do dzieła.
Tym razem w planie motivato które jest wymagające i nie zna litości szybkie odcinki po 1,6km poprzeplatane 5minutowym lekkim truchtem. Z racji wyjazdu zamieniam treningi piątek na środę. Lżejszy trening zrobię w weekend. Rozgrzewam się i wybiegam na oblodzoną drogę. Po km wbiegam na asfalt gdzie pełno wody póki biegnę truchtem to mi nie przeszkadza dopiero jak zaczynam pierwszy odcinek 1,6km to już mokro. Do tego samochody utrudniają. Cóż to droga publiczna nie moja prywatna. Rozpędzam się i wskakuję na tempo. Czuję po kilkuset metrach jeszcze ostatnie wybieganie ale wytrzymuję tempo i odcinek robię w 6,20 trochę słabo i nie w zakładanym tempie. Następnie 5 minut truchtam i na kolejnym odcinku już daję ostro i konkretnie. Mimo,że ten odcinek mija szybko robię go w 6,08. Droga oświetlona i mniej wody więc poszło bardzo dobrze poniżej planowanego czasu a mianowicie 3,47/km. Robię nawrót i nie wiem kiedy 5 minut znika. Trzeci planowany odcinek biegnie mi się trudniej. Organizm blokuje mnie. Ma chyba dość albo nie po drodze mu z takim wysiłkiem. Nie robiłem skipów ani przebieżek na rozgrzewce i to mi wychodzi teraz. Walczę z sobą. Jestem twardy nie odpuszczę. Czuję jak nogi nie biegną tak jakbym chciał. Myślę o tym, że nie daleko i za zakrętem będzie koniec. Tak też się stało i oparłem się pokusie zwolnienia. Chociaż tempo które trzymałem to tylko 4,01. Jednak jak zmierzyłem odcinek to wniósł on więcej bo 1720 metrów więc wyszło prawie na czas. Dalej odpoczywam w truchcie i po 5 minutach biegnę już spokojnym 5:12 do domu. Przybiegam w mokrych butach w których nie biegało się po zamoczeniu za dobrze. Jednak czuję się lepiej. Taki wysiłek pomaga myśleniu, lepiej się śpi i funkcjonuje.
Wniosek jaki mi się nasunął nie zamieniać treningów. Po obciążeniu na 22km kolejny powinien byc spokojnym treningiem nie szybkościowym. Przejdę do kilometrówek a zaniecham odcinków 1600 którymi zarzuca mnie motivatio. Ogólnie zrobiłem 13,1km. 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Wieczorna wycieczka biegowa
09.12.2013r.


Wykonaj pracę. Zrób analizę. Ale wczuj się w swój bieg. Poczuj radość z biegania (Kara Goucher)

 


Poniedziałek i w planie wybieganie. Wieje nadal i do tego po dziennych roztopach złapał mróź -3. Cóż trening jest treningiem. Rozgrzewam się i rozciągam. Boje się wieczorem po polnych drogach biec bo koleiny i miejscami różne śniegowe niespodzianki. W planach około 22km w granicach 5:00-5:10/km zależy jak będziesz szło. Ruszam spokojnie po asfalcie i czuję lekki poślizg. Jednak wiatr daje w twarz ale to dobrze bo jak będę wracał to będzie komfort. Pierwsze 5 km prawie 26 minut. Zbliżam się na drogę którą będę miał dobrze oświetloną. Pierwsze kilometry to latarka w ręku i ostrożność bardzo wskazana ze względu na przejeżdżające samochody i miejscami oblodzenia. Było też dobrze gdzie szos czarna. Od 6 km naokoło zabudowania więc nie wiało tak. Nawodniłem się tyle ile mogłem ale bidonu nie zabrałem. Co jakiś czas przydałby się łyk picia. Pod nogami dalej lód i zamrożony śnieg. Komuś nerwy puściły bo mnie strąbił. Z tyłu na czapce migające światełko czerwone, kamizelka założona więc widać mnie nie wiem co temu kierowcy się nie podobało. Kolejne kilometry  jednym tempem aż do nawrotu gdzie było 10,3km. Od nawrotu przyspieszyłem trochę. Wiatr miałem teraz w plecy. Pchał mnie do przodu. Oddałem się rozmyślaniom na różne tematy i tak nastał 15km. Zerknąłem na stoper i byłe pozytywnie zaskoczony bo 1:14 super. Przebiegłem przez Studziankę i kierowałem się na Łomazy gdzie startowałem. Tuż za mostem chwila nieuwagi i poślizgnąłem się. Nie wiem jak ale w ostatniej chwili nad ziemią złapałem równowagę i uniknąłem dachowania.  Ostatnie kilometry bardzo to bardzo przyjemny i fajny bieg. Jeszcze mała ponad kilometrowa pętla i ostatecznie 22km w czasie 1:49:17 co jest bardzo dobrym punktem wyjściowym do dalszych treningów. Na koniec rozciąganie i ćwiczenia gimnastyczne około 10 minut.

czwartek, 5 grudnia 2013

Poranne wsparcie sztafety 1111km oraz jej podsumowanie
06.12.2013r.
aktualizacja 07.12.2013r.

„Życie jest krótkie … bieganie sprawia, że wydaje się dłuższe” (Baron Hansen)



Wstałem przed 4. Wiatr nagania śnieg i jest zimno. Wsiadam w auto i do Białej Podlaskiej. Dotarłem przed godz. 5. Sztafeta trzymała się choć biegł jeden zawodnik.  Lekkie rozciąganie i dołączam do Krzyska Piechem który rozpoczął na zmianie o  godz. 5 i powoli ciągnęliśmy dalej. Bardzo spokojnie biegliśmy. W między czasie rozmawialiśmy. Jedna prosta to wiatr  plecy a za łukiem już w twarz wiało coraz mocniej. Wydeptywaliśmy ścieżki w lekko położonej śniegiem bieżni. Przejmuję pałeczkę na kilkanaście okrążeń. Po około 50 minutach pojawili się studenci. Oddaję pałeczkę i odskoczyłem i pognałem swoim tempem. O godzinie 6 biją dzwony w kościołach. Światła na basenie zaczynają się palić. Co jakiś czas dociera do mnie wstające miasto. To odgłosy skrobanych  szyb w samochodach i opalane auta. Gdzieś krtoś trąbi lub słychać trzask drzwi wsiadanych pasażerów. Na niebie już coraz słabiej lśnią gwiazdy a pojawia się blask poranka. To dodaje mi sił do lekkiego przyspieszenia. Czuję się świetnie w takim biegowym letargu. Zakładałem 90 minut biegu więc już niedługo skończę. Zanim to nastąpi to jeszcze przyspieszę bo mimo ruchu to jest zimno,  Co raz mijam biegającą zmianę.  Kolejni studenci przychodzą na stadion. W budce czuwa służba medyczna
oraz Łukasz i skrupulatnie podlicza kilometry
Na zakończenie jeszcze przyciskam choć czuję ślisko pod nogami. Nie ma dobrego grzebnięcia.  Ostatnie okrążenie 41 robię w 1:33 i kończę udział w sztafecie. Zrobiłem 16,4 km w czasie 1:28:16.W sumie dodałem przez 3 dni 56,4 km do sztafety bo tak planowałem 5% z 1111km











Biegło się fajnie zwłaszcza gdy się rozwidniało. Sztafeta mknęła ku końcowi. Otrzymałem pamiątkową koszulkę. Zerknąłem na czuwającego Łukasza, który skrupulatnie liczył okrążenia i kilometry. Służba medyczna też była w pogotowiu Finał nastąpił o godz. 10tej. Niestety nie bylem na zakończeniu. Tylko już po wszystkim dowiedziałem się, że było dużo ludzi i jak widać na relacja fotograficznych bardzo zabawnie











                    foto fanpage na fb sztafeta1111

Tytułem podsumowania z Przemysławem Dąbrowskim po zakończonej sztafecie:

Sztafeta biegowa 1111km miała na celu promowanie  zdrowego stylu życia, promocję uczelni oraz miasta Biała Podlaska. Bieg ten to kontynuacja dawnych tradycji biegowych zapoczątkowanych przez doktora Mieczysława Bytniewskiego, To inicjatywa studentów i jednego z pracowników Krzysztofa Piecha Studenci mieli do wyboru 30 min lub 60 min biegu. Jak mówi jeden z organizatorów Przemysław Dąbrowski „Biegaliśmy w parach  lub kilku osobowych grupach. Miłym akcentem było też przyłączenie się do biegu  biegaczy z klubu Biegacza Biała Biega oraz mieszkańców Białej Podlaskiej, Wisznic, Międzyrzeca i Studzianki. Pomimo dość zimnych nocy studenci dzielnie biegali bez przerwy przez 4 doby non stop. W trakcie trwania imprezy odbyły się codzienne losowania które przyciągały wielu studentów oraz  mieszkańców miasta. Codziennie dla uczestników przewidziany był posiłek na stołówce a także zupa i bigos ufundowany przez salę weselną „Sam Smak’ ze  Zbuczyna. Dodatkową atrakcją biegu był konkurs na najlepsze przebranie, które zostało nagrodzone . Wszystkie zapisane wcześniej osoby otrzymały pamiątkowe koszulki ufundowane przez Urząd Miasta Biała Podlaska. Dzięki wsparciu naszych sponsorów jak i władz uczelni impreza mogła dojść do skutku. W odpowiedzi na pytanie o najtrudniejszy moment sztafety Przemysław Dąbrowski odpowiedział z uśmiechem że „czasami trzeba było wstać w nocy i pobiec”. 

STATYSTYKI SZTAFETY;


Poniedziałek 02.12.2013r. od godziny 9:00 sztafeta przebiegła : 167,4 km

Biegało : 125 osób

Łącznie : 712,4 km 

We wtorek 03.12.2013r. sztafeta przebiegła: 276,9 km

Biegało:  256 osób

Łącznie: 1151,2 km 

W środę 04.12.2013r.  sztafeta przebiegła: 280 km

Biegało:  154 osób

Łącznie: 1226,7 km 

W  czwartek 05.12.2013r. sztafeta przebiegła :  270,4 km

Biegało:  100 osób

Łącznie: 754,25 km 

W piątek 06.12.2013r.  sztafeta przebiegła: 116,3 km

Biegało  25 osób + studenci niezliczona grupa studentów przybyłych na ostatnie okrążenie sztafety

Łącznie : 245,4 km

Uczestnicy stanęli na wysokości zadania i dystans 1111 km przebiegli w wyznaczonym czasie 97 godzin. Suma kilometrów pokonanych przez wszystkich biegaczy wynosi 4090 km ciągu 5 dni na stadionie biegało 660 osób,

Na koniec Przemek dodał: Z mojego punktu widzenia ten bieg pokazał że wspólnymi siłami i małym wkładem finansowym można zrobić coś wielkiego . Zależy to od chęci osób które zajmą się organizacją jak i samych uczestników biegu. Bez nich nie było by tego wszystkiego.


1111km czyli sztafety ciąg dalszy
04.12.2013r.

Największym powodem do chwały nie jest to, że nigdy nie upadamy, ale to, że potrafimy się po upadku podnieść (Konfucjusz)


Jak pisałem w poprzednim materiale sztafeta biegnie. To mało powiedziane zasuwa ostro. Co raz więcej osób w niej uczestniczy. Idea bieganie bardzo się przyjęła i wskazane są kolejne.Po wybieganiu przyszedł czas na  trening wytrzymałościowy. Dla mnie najlepiej biega się wieczorem a do tego muzyka i oświetlony stadion tworzą fajną atmosferę. Tym razem nie jadę sam, tylko zabieram ze sobą tatę. Zabieramy stroje łuczników tatarskich bo ogłoszono konkurs na najlepsze przebranie biegacza uczestniczącego w sztafecie. Wchodzimy na stadion sztafeta mknie. Spora grupka młodych ludzi zgromadzona jest wokół spikerki. Rozgrzewamy się przebieramy. Oczywiście budzimy zainteresowanie. o godz. 18 startujemy spokojnie. Biegniemy bardzo swobodnie i lekko. W między czasie pojawiła się telewizja która nakręca materiał.  Biegniemy razem z Krzysiem Piechem i dyskutujemy. W stroju przebiegam 13 okrążeń w 30 minut. zdejmuję go i trochę odpoczywam. Przyjeżdżają znajomi z Międzyrzeca Podlaskiego, którzy też będę biegli. Następnie ruszam już tak aby wbić się w tempo. Plan na dzisiaj to 8 km po 4:14/km potem 5 setek szybko  i schłodzenie to około 30 okrażęń. Pierwsze kółko 2:01 ale następne już 1:50 i kolejne 1:47 do 1:45 i tak równo. W pewnym momencie przejmuje pałeczkę i sam prowadzę sztafetę. Następnie oddaję po kilku okrążeniach pałeczkę. Biegnę w zakładanym tempie. Na jednej prostej przeszkadza wiatr bo jest w twarz by na następnej wiać w plecy. Na bieżni jest kilkunastu biegaczy a muzyka gra. Niektóre kawałki nawet w rytm kroków. Atmosfera super oby więcej takich biegów. studenci pozdrawiają przez spikerkę biegających to miłe i  daje sił do dalszego biegu. Ostatecznie szybko mija 8 km w czasie 33:20 następnie już zagaduje z biegnącym Wieniem i Byniem. Po kilku kółkach robię szybkie odcinki 100metrowe i tak 5 razy. Dalej już wolno i jeszcze wolniej. Ostatnie 3 kółka biegnę z tatą. Na zakończenie wspólna fotka 

Ogólnie zrobiłem 18km dokładając kolejne kilometry do sztafety. Kolejny trening w piątek o 5 rano po raz ostatni w sztafecie.
A tutaj materiał radiowy o sztafecie:
http://moje.radio.lublin.pl/zabiegana-biala-podlaska-studenci-biegaja-przez-caly-dzien.html

Stan na godz. 9:00 W czasie 72 godzin czyli przez trzy doby biegło 564 biegaczy pałeczka sztafetowa zanotowała dystans 830 km a suma wszystkich pokonanych km przez uczestników to 3306.

wtorek, 3 grudnia 2013

Sztafeta 1111km
03.12.2013r.


„Bieganie jest tą supermocą, która uczyniła z nas ludzi. To oznacza, że wszyscy ją mamy, każdy z nas”



W poniedziałek z rana  w Białej Podlaskiej na stadionie Zamiejscowego Akademii Wychowania Fizycznego przy ulicy Akademickiej  ruszyła sztafeta na 1111km

                        Foto Sebastian Zimnicki

Bieg ten to kontynuacja dawnych tradycji biegowych zapoczątkowanych przez doktora Mieczysława Bytniewskiego, To inicjatywa studentów i jednego z pracowników Krzysztofa Piecha aby przebiec sztafetowo 1111km i także policzyć ilość kilometrów jakie przebiegną uczestnicy. Sztafeta biegnie non stop wśród słońca, wiatru, mrozu i gwiazd. Sztafeta zmienia się co 30 i 60 minut. Jednym z partnerów akcji jest Klub Biegacza Biała Biega do którego należę więc i ja postanowiłem zapisać się i pobiec. Wybrałem pierwszy termin w poniedziałek po południu.  Stadion oświetlony
Sztafeta biegnie i co około 2,5 minuty przekracza linię pomiarową dobrze oświetloną gdzie  budce organizatorzy skrupulatnie liczą okrążenia i kilometry. Witam się z nim i szybko przebieram. Rozgrzewka standardowo i o 16:30 do dzieła. Wyruszam spokojnie wszak w planach 20km czyli 50 kółek w ramach wybiegania. Ogólnie zakładam bieg ciągły 2 godziny. Pierwsze kółka po 2 minuty i kilkanaście sekund tak na rozkręcenie następnie biegnę z jednym z znajomych poniżej 2 minut kilkanaście okrążeń. Oczywiscie rozmowy o bieganiu, treningach i aktywności. Następnie gdy oj kończy ja wbijam się w soje tempo i tak 1:48 na kółko do czasu gdy po półgodzinie pojawiają się studenci pierwszego roku to z nimi zdecydowanie wolniej biegnę. Muzyka gra, bieżnia jest dobrze widoczna i kilometry za kilometrami mijają
Ludzie co jakiś głównie biegacze  obserwują sztafetę. Nie obejrzałem się kiedy a tu 10km i 15km W kolejnej zmianie biegnie organizator Krzysztof Piech jak dla mnie wolno więc ja dalej samotnie robię kilkanaście kółek swoim tempem wybiegania. W końcówce po 50 okrążeniu dołączam do niego na schłodzenie 5 kółek i kończę. W dwie godziny i 6 sekund zrobiłem 22km co daje 5:28/km.  Czuję się w ogóle nie zmęczony. Jeszcze ciepła herbata rozmowy z kolejnymi uczestnikami i organizatorami. Kolejne kilometry do całości dołożę w środę ale już mniej kilometrów. Po godzinie 19 uciekam a sztafeta biegnie bez przerwy i dalej dzień kończy i noc aż ukończy 1111km co najprawdopodobniej nastąpi 6 grudnia około godz. 10 rano. Zliczane są również kilometry które przebiegną wszyscy zawodnicy w sztafecie. Na dzień 3 grudnia na godzinę 21 sztafeta z  pałeczką zrobiła 389 km a łączna ilość wszystkich kilometrów  nabieganych przez uczestników to 1700 w ciągu 36 godzin. Zapraszamy nadal wszystkich zainteresowanych. Sztafeta mknie, Dołączają do niej kolejni klubowicze, studenci i osoby z regionu. Pierwsze relacje w mediach: pulsmiasta.tv/14386/studencka-sztafeta-na-1111-km-video/  oraz http://www.podlasie24.pl/wiadomosci/biala-podlaska/w-bialej-podl.--wystartowal-bieg-na-1111-km-109f3.html
.

niedziela, 1 grudnia 2013


Bardzo blisko życiówki, czyli mocna piątka poniżej 20
30.11.2013r.

Bieganie dało mi odwagę by zaczynać, determinację aby wciąż próbować i duszę dziecka, aby mieć z tego wszystkiego zabawę po drodze. Biegaj często i biegaj daleko, ale nigdy nie „zabiegaj” swojej radości z uprawiania tego sportu (Julie Isphording)

Nie biegałem 5 dni, tak 5 dni po raz pierwszy taka przerwa w planie treningowym. Jak pisałem wcześniej wynikała z bólu pleców i zmęczenia. Regeneracja dobrze zawsze mi robi. Jedyną aktywnością były pompki i ćwiczenia na kręgosłup.

To miał być szybka piątka i takowa była. Po raz III odbył się Klubowy Bieg Andrzejkowy na 5km. W Styrzyńcu koło Białej Podlaskiej wystartowało 23 zawodników w tym 3 Andrzejów. 

Na miejsce przyjechałem o 9 i oczekiwałem na pozostałych. Deszcz padał spory i do tego jak się okazało na rozgrzewce wiatr w po nawrocie będzie wiał z lewej strony. Podczas rozgrzewki tradycyjnie jak przed każdym startem chociaż trochę z 1km po trasie mimo ze ją znam. Sporo truchtałem, skipy i przebieżki. Do tego porządne rozciąganie. Inni też już rozciągają się i szykuje do rywalizacji. Zawodników przybywało  a także kilku szykowało się do rywalizacji w Nordic Walking. Biuro Zawodów skromne w osobie Gabrysi. Każdy rejestrował się i otrzymywał numer startowy jak na prawdziwy bieg przystało. O 9:45 wystartowały kije. Myślę, że ich biegnąc jeszcze dopadniemy. Do startu było coraz mniej czasu a wiatr wiało kropiło. Na start przyjechał nawet jeden z miejscowych portali internetowych publikujących newsy z regionu. 
W dresach czułem już porządne ciepło i chęci do biegu. Czuję, że pobiegnę dobrze. Zrzucam dres i melduję się na mecie w spodenkach oraz koszulce w krótkim rękawku, w czapce z daszkiem i opaską, jak na 4 stopnie ryzykuję.
Stajemy na starcie, kilka słów od Darka Trębickiego trenera biegowego oraz Prezesa Klubu Grześka. 
Trzy, dwa, jeden startujemy. Plan biegu utrzymać tempo w okolicy 4 minut/km. Zadanie nie łatwe ale do wykonania wszak to 5km tylko. Od początku od razu do przodu poszedł solenizant Andrzej Majewski i nowy dobrze zapowiadający się klubowicz Paweł i to oni rozegrają walkę o zwycięstwo. Po kilkuset metrach za nimi kolejny mocny biegacz Rafał. Dalej byłem ja i czekałem na kogoś kto dogoni mnie do 1 km a jak nie będę sam walczył. Doszedł do mnie Krzysiek Majewski którego nie udało mi się dogonić w końcówce dychy w  Lublinie. Za nami była też Ewa Fabian. Po 1 km 3:59 i zapowiadało się dobrze. Trasa biegu wiodła po kostce 2,5km i nawrót. Był prosta bez utrudnień terenowych poza pogodą. Biegliśmy dalej z Krzyśkiem równo i trzymaliśmy tempo. Nawet delikatnie przyspieszyłem aby trochę nadgonić czas mają perspektywę trudniejszej drugiej części. Wiatr wiał bardziej w plecy i nie przeszkadzał. Po lewej stronie była trasa międzynarodowa i ciągle jechały samochody. Mi strasznie przeszkadza ich ruch a zwłaszcza tirów. Nie mogę po prostu się maksymalnie skoncentrować na biegu. Z naprzeciwka już maszerowali zawodnicy NW. Czołówka zwiększała na nami przewagę z prowadzącym Andrzejem jak i Rafał, który uciekł już sporo.  Na nawrocie 9:56 czy 2,5km szybko. Ewa Fabian była już około 100 metrów za nami.
Teraz dopiero zaczęła się walka. Oddech miałem stabilny i nie czułem trudności dotychczasowego biegu. Na 3 km zaczął się bardziej otwarty teren wiało. Biegliśmy razem łeb w łeb. Tempo które zarzuciliśmy trzymaliśmy prawidłowo.  Na 4 km czuję, że kilka sekund napewno straciliśmy zerkam na stoper 16:14. Jednak nie podejmuję ataku ostatniego km. Krzysiek wytrzymuje ze mną a ja z nim to tempo więc mógłbym nie dać rady na końcówce. Z drugiej strony on biegnie po mojej lewej co trochę mnie chroni od wiatru, nie dużo ale zawsze to coś. Widzę jakby bliżej czołówkę i Rafała. Mijamy idących zawodników z kijami po kolei wszystkich. Meta też widnieje już nie daleko. Około 600 metrów dwa kroki szybciej. Krzysiek też nie odstaje daje równo. Widzę już metę. Szum samochodów po prawej a głowie już myśl przyspieszyć mocniej. Nie czekać. Jednak jeszcze z 500 metrów rozsądek bierze górę ale nie na długo. Jakieś300 metrów przed metą już czuję końcówkę. Zaczynam grzać, zerkam na Krzyśka który daje radę. Już blisko jakieś 100 metrów wrzucam wyższy bieg i odpalam finisz. Idę jak rakieta wystrzelona z kosmodromu. Jeszcze zerkam przez ramię czy nie ma zagrożenia wyprzedzenia. Jeszcze mocniej ostatnie kilkadziesiąt metrów i meta. Jestem 4-ty, końcówka szybka ale nie piorunująca. Czas 19:59 YES YES YES 20 minut po raz pierwszy od 7 lat złamane, tyle, że w biegu bez atestu. Do życiówki zabrakło 3 sekund. Krzysiek był 2 sekundy za mną. Podziękowania i piątki oraz gratulacje dla czołówki. Wygrał jednak Paweł Siejko (18:33) i nie dał się solenizantowi  Andrzejowi (18:42) pokonać a trzeci Rafał (19:16)

. Najlepszą z Pań była Ewa Fabian (20:52) przed Katarzyną Pajdosz (22:13). Lekkie odsapnięcie, zakładam dres, uzupełnienie płynów i rozbieganie. Na zakończenie sto lat solenizantom Andrzejem, wspólna gorąca herbata i wafelek.
Teraz czas na bieg sztafetowy 1111km to raz w ramach wybiegania i dalsze treningi. Planuję wprowadzić przepalankę raz 3 razy trening w tygodniu a kolejny tydzień 4 razy i na przemian.