czwartek, 30 stycznia 2014

Marszobieg i podsumowanie styczeń 2014
30.01.2014r.


Trenować, trenować i jeszcze raz trenować nie ma co się ociągać.


Z racji pierwszego startu w tym roku już w sobotę na Nocną Dychę dzisiaj postawiłem na marszobieg. Niezbyt szybkie tempo sobie zafundowałem aby nie przesadzić. Zatem w opinaczach po przez zaspy sobie zasuwałem. Tak dla odmiany wyszło 9 km w 1 godzinę 11 minut. Chodziło bardziej o urozmaicenie i zwolnienie aby być wypoczętym na start.


 Liczba założonych treningów: 12

Liczna wykonanych treningów: 11 i pół (marszobieg)

Liczba treningów w tygodniu: 3-4

Liczba startu w zawodach: 0

Ogólna liczba kilometrów w styczniu 2014: 103,72km

Średnia liczba km na treningu:103,72km

Średnia na kilometr: 5:36

Średnia prędkość 10.69

Liczba godzin spędzonych na treningu: 9:41


Ogólnie co będę pisał, marny ten styczeń.

wtorek, 28 stycznia 2014

Trening w surowych warunkach
28.01.2014r.

Dać z siebie więcej i walczyć do końca mimo przeciwności 
 
         Nawet nie zastanawiałem się czy odpuścić. Owszem kilka kilometrów nie powinno zaszkodzić. Aura fatalna bo samochodem ciężko przejechać. Biegać jednak można. Dzisiaj uparłem się na trening zresztą zgodnie z planem a więc czas ruszać. Ubiór tak jak zawsze i kilka warstw. Do tego oświetlenie, rozgrzewka i w drogę.
             Szybko przekonałem się,że będzie trudno. Już za lasem podmuch wiatru uderzył konkretnie. Zawieja i zamieć porządna. Śladów żadnych i dopiero na szosie są miejsca gdzie jeszcze nie nawiało. Kieruję się w stronę sąsiedniej miejscowości gdzie cała trasa oświetlona i jest wioska zbita dom w dom w przeważającej części. Trudno już mówić o równym biegu a raczej o grzebaniu w śniegu powyżej butów. Cóż to dobra zaprawa. Od zawietrznej ucho przymarza. Część głowy jeszcze chłodna bo nie nabrałem temperatury. Daję szusy i kroki przez śnieg aby nie upaść. Pod śniegiem wszędzie jest lód. Jakiś pojazd walczy i sunie naprzód ostro. Zawiało za nim konkretne śniegiem. Trochę ulgi gdzieś na 2 km już docieram do zabudowań i osłaniają mnie. Lód lśni w blasku latarni niczym wypolerowana filiżanka. Nigdzie nikogo nie widać. Tylko jak jak trzepnięty biegnę. Z czasem zaczyna robić mi się ciepło i w głowę i w nogi. Ucho odtajało także. Lepiej się zrobiło i można walczyć dalej. Już łatwiej jest biegać w piachu niż w śniegu. Momentami nie ma śladu, że to droga. Nogi grzęzną blisko kolan.

          Wydaje mi się, że biegnę szybko ale to tylko tak mi się zdaje. Po 3,5km mam czas 19:14 to świadczy o warunkach. Normalnie miałbym ponad 4 km zrobione. Teraz nawracam i będzie trochę lepiej bo zawiewa z drugiej strony. Dwie pary rękawiczek już przygrzewają. W niektórych miejscach jeszcze dwadzieścia kilka minut temu było  znośnie a teraz trzeba więcej włożyć wysiłku w bieg. Hm.. czy to jest bieg czy tylko przebijanie się? Jak radzą sobie biegacze czytający te słowa w taką pogodę?Trenują czy odpuszczają?Macie odśnieżone czy nie?

                 Wbiegam już do Studzianki. Jestem cały zgrzany mimo tego wiatru i mrozu -11. Dobiegam do lasu gdzie cisza i spokój. W lesie jakby nie było śniegu, jest on ubity i droga wyjeżdżona. To jedyny około półkilometrowy etap gdzie czuję, że biegnę. Kończę 7,64km w czasie 39:46 daje to średnio 5:11 na km a liczyłem, że biegnę poniżej 5.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Pierwsze tegoroczne wybieganie
26.01.2014r.

"Kilkanaście kilometrów z rana, to jak na zakładzie lista podpisana"


               Nadszedł nareszcie ten dzień w którym był nieco dłuższy dystans. Trudno mówić o jakiejś wycieczce biegowej ale i takim kilkunastokilometrowym wybieganiu. Tego elementu treningu już mi brakowało. W niedzielę z rana tylko banan i kilka łyków izotoniku. Trochę mrozi -9 ale nie tak dużo jak wcześniej jednak tym razem zawiewa. Ustalam sobie trasę tak aby pod wiatr było na początku a potem     w plecy. Po rozgrzewce zakładam wszelkie warstwy i jeszcze słuchawki na uszy. Zaciągam kominiarkę i zabieram psa. Będzie trochę raźniej.
     Już po dwóch kilometrach czuję ziąb. Miejscami zawiewa mocno
        
    W miarę kolejnych kilometrów już jest cieplej i biegnie się zdecydowanie lepiej. Mknę po woli w granicach 5:40/km to wydaje mi się strasznie powolne. Przeanalizowałem wybiegania w poprzednik roku i robiłem je blisko tempa startowego więc to zdecydowanie za szybko było. W wybieganiach mam przyzwyczajać organizm do czau i kilometrów a nie zarzynać się. Pies biegnie ze mną dotrzymuje kroku z  przodu.


,

Akurat ten nigdy ze mną jeszcze nie biegał. Mijam 5km i nie czuję zbytniego obciążenia mimo, że wiatr zimny wieje w twarz. Kominiarka to dobre rozwiązanie bo bardziej chroni niż czapka.


Ruchu nie ma bo przez 6,5km mijały mnie dwa auta. Gdy wbiegam na drogę bardziej uczęszczaną przez pojazdy i bliżej kościoła to samochodów pojawia się znacznie więcej.
Pod stopami wszędzie jest lód. Najgorzej jest gdy po całej szerokości ulicy. 



Wtedy trzeba ostrożniej i bardziej tupać niż odbijać się ze stopy. Miejscami czuję śnieg już na kolanach bo zawiewa w jęzory.

               Zdjąłem na moment rękawiczki aby sprawdzić czas na stoperze to po około minucie w ręce strasznie zimno. Po 10 km czuję powoli w nogach dystans. Wynika to z racji ciągłego wbiegania w śnieg i zmiany nawierzchni. Raz lód, raz nawiany śnieg i nogi oraz mięśnie mają stale zróżnicowane podłoże. Nie jest to zbyt dobre dla mnie ale trochę trenować trzeba. Mam nadzieję, że wszelkie środki ostrożności zachowam i nic mi się nie stanie. Na ostatni kilometr wbiegam w polną drogę bez żadnych śladów poza psimi czterema. Zrobiłem 14km w 1:19:26 co daje 5:40/km. Tempo jak na warunki nawet możliwe.

czwartek, 23 stycznia 2014

Zimowe bieganie
23.01.2014r.


Biega­nie jest dla mnie pożytecznym ćwicze­niem, a jed­nocześnie pożyteczną me­taforą. [...] Chodzi o to, czy byłem, czy nie byłem lep­szy niż wczo­raj. W biegach długo­dys­tanso­wych je­dynym prze­ciw­ni­kiem, ja­kiego ma się do po­kona­nia, jes­teśmy my sa­mi i to, ja­cy by­liśmy wczo­raj (Haruki Murakami)

                 Kolejny dzień przynosi nowy dystans i nowy trening. Dzisiaj -16 rozgrzewam się i zakładam po kolei:dwie pary skarpetek, koszulkę techniczną, dwie bluzy, termoaktywne leginsy, kominiarka, kamizelka odblaskowa, czołówka, buty biegowe, stoper, dwie pary rękawiczek, jeszcze jedna bluza i na nią czerwona lampka na kark. Teraz można ruszać. Zza kominiarki widać tylko oczy i usta oraz parę co jakiś czas gdy robię głębsze oddechy.
                       
                 W zamiarze bardzo delikatnie ma być. Drogi odśnieżone ale bardzo ślisko. Pierwszy kilometr 5:04 tak szybciej na rozgrzewkę aby było ciepło. Następne kilometry 5:10-5:15. Po dwóch kilometrach oddech regularny i jest ciepło. Rozgrzałem się dobrze więc nie ma problemu. Dzisiaj to nie wieje i słychać jedynie skrzypienie stawianych kroków. Sama przyjemność z takiego treningu. Leżący śnieg daje dobrą widoczność. Na 5km 26:37. Dalej trochę wolniej tak aby nie męczyć się po ostatnim  mocniejszym akcencie. Nie czuję zresztą jakiejś potrzeby szybkości. Nie boli mnie nic a po treningu na pasmo biodrowo-piszczelowe dzień wcześniej nie odczuwam dolegliwości. Trzeba zatem w dniu poprzedzającym trening tak rozciągać się. Zrobiłem jedno małe kółko 7,5km w 39:41,ale odczucie biegu w mrozie bezcenne



                  Kominarka i rękawiczki całe w szronie. Nie zmarzłem a taki trening dla krążenia i samopoczucia bardzo dobry. Teraz będzie czas na jakieś piętnastokilometrowe wybieganie w weekend.

wtorek, 21 stycznia 2014

Jest pierwsza Dycha w 2014
21.01.2014r.

Nie iść na trening bo śnieg, wiatr i zimno- to wymówka tylko dla mało wytrwałych


              Nie wiem jak będzie dalej ale biegam co drugi dzień i utrzymuję tę statystykę. Dzisiaj dobry człowiek Marcin odśnieżył przed wieczorem moja drogę. Dziękuję-:) Zatem rozgrzewka, rozciąganie oraz ubieranie na cebulkę. Oj mogę tego żałować ale zobaczymy. Dwie pary skarpet, trzy bluzy i ponownie kominiarka. Już tym razem czołówkę zaaplikowałem poprawnie  i wyruszam.  W lesie cisza, -12 stopni i nie wieje.


Zdecydowanie szybciej startuję. Po kilkuset metrach czuję zimno. Za lasem jest wiatr. Po kilometrze mam poniżej 5minut i grzeję pod wiatr. Na aslfalcie ostrożnie i bliżej pobocza bo auta o dziwo jeżdżą jeden za drugim. Jakby się zmówili. Jednak w miarę kilometrów jest cieplej. W nogi w ogóle nie czuję chłodu ani ręce. Teraz zaczynam doceniać ubranie termiczne. Wbiegam na drogę polną a raczej śnieżną i biegnę już unormowanym tempem w okolicach 4:50/km. Czuję się fajnie bo wreszcie przyspieszyłem na treningu. Delikatnie co prawda ale zawsze to jakieś odmulenie. Tego i brakowało. Następne to co lubię przy wiejącym wietrze a mianowicie wiatr w plecy. To tak nagle cisza i cieplej. Wtedy biegnie się swobodniej i lepiej oddycha.

              Na 5 km 23:37 to bardzo dobrze. Jednak moja radość szybko mija bo droga na którą wskoczyłem jest nie przetarta. Pozostał tylko ślad zrobiony przez traktory. Strasznie wąsko więc biegną środkiem miedzy tymi śladami gdzie jest więcej śniegu. Niby trudniej ale bardzie komfortowo. Wbiegam ponownie na asfalt  który w blasku czołowki lśni jak .....psu jajca. Gdy przejeżdżają samochody to lód błyszczy i daje po oczach. Dalej po 1,5km robię nawrót i ponownie wiatr w plecy. Jest wręcz gorąco. 
            Na ostatni kilometr włączam międzyczas i robię go w 4:47. Ogólnie wyszła dycha powyżej dychy dokładnie 10km 340 m w czasie 49:27. Teraz zrzucanie mokrych ubrań rozciąganie, rozciąganie. Niestety zakładam bandaż na lewe kolano bo coś delikatnie boli po lewym boku tego kolana. jestem przewrażliwiony może już na punkcie pasma biodrowo-piszczelowego. Zobaczymy jutro kiedy porobię ćwiczenia na pasmo.

niedziela, 19 stycznia 2014

Blisko Dychy
19.01.2014r.

Jeśli pokonasz samego siebie to nic już nie stanie Ci na przeszkodzie

                
            Niedziela godzina 18:30 czas na trening. w Studziance. Za oknem zawieja. Drogi zapewne pozasypywane. Czy warto biec w taką pogodę?Oczywiście bez chwili wahania. Ubieram się trochę cieplej. Rozgrzewam i rozciągam w domu. Zakładam kominiarkę i na nią czołówkę. Z tylu czerwone światełko, kamizelka odblaskowa i w drogę. Zabieram ze sobą jeszcze psa niech pobiega sobie. 

             Pierwszy kilometr po wybiegnięciu z lasu przekichany. Wieje mocno. Porobiły się zaspy i miejscami nie widać śladów po pojazdach. Jeszcze godzinę temu przebijałem się ta drogą śladu jednak nie ma już.Do tego czołówka mi się zsuwa i pasek stale odlatuje. Morduję się z nim kilka minut w końcu zdejmuję z kominiarki i trzymam światło w ręku. Biegnę pod wiatr i śnieg. W butach już mokro mimo, z\e dwie pary skarpet założyłem. Spinam się i trzymam tempo. Mój towarzysz biegnie z przodu zdecydowanie szybko. Chyba pamięta tempo kiedy ze mną biegał latem. Dalej skręcam i mam wiatr w z lewej strony. Jakoś już się przyzwyczaiłem i walczę dalej. Czuję, że spor sił mnie to kosztuje. Skręcam i teraz w plecy wieje to już zdecydowanie lepiej. 

             Dobiegam do 5km 26:54 a więc norma ostatnich treningów się trzyma. Trzeba będzie już koło 25 biegać na piątkę. Wbiegam na asfalt. Jest ślisko. Teraz nie czuję zimna. Rozkręciłem się i biegnie się dobrze bo ciepło. Trochę czołówka w reku przeszkadza. Jednak to nowe doświadczenie,że nie można jej zakładać na kominiarkę bo jest niestabilna. po 1,5km zbiegam na polna drogę i po której zaczynałem. Teraz sam już wyznaczam ślad za łapkami psa. 

             Nogi momentami jeżdżą i wykrzywiają się. Jednak nie szarpie i staram się panować nad biegiem. W takich warunkach dobiegam do mostu gdzie ponownie zima daje w kość. Za jakieś 400m robię nawrót i wracam ostatni kilometr. Delikatnie przyspieszam. Jak się okazało ostatni km w 5:04. Całość równo 50:00 dystans 9,640km. To już blisko 10 km, które zrobię w tygodniu.

sobota, 18 stycznia 2014

Bieganie po śniegu 
17.01.2014r.

Bieganie boli. Lepiej zaakceptuj to na początku, bo w przeciwnym razie nigdzie nie dotrzesz  (Bob Kennedy)



            Piątek z rana trenuje poza Studzianką. Kilka łyków wody.  Wskakuje w ubranie biegowe i ruszam na rozciąganie i rozgrzewkę Śniegu napadało, jest zimno a zatem czapka koniecznie wędruje na uszy
             Rozpoczynam po asfaltowym chodniku. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz czy inni tez biegają. Okaże się na trasie. Przez światła i mijam po lewej stadion Legii dalej obiekty Agrykoli. Wbiegam w Łazienki Królewskie i zdziwienie. Alejki są odśnieżone
. Służby pracują szybko. Biegaczy tez nie zabrakło. Mijałem tych wolnych o szybkich. Ci z naprzeciwka pozdrawiali i to prawie wszyscy. Przebiegłem lekko bo nadal truchtam spokojnie nie szarżując. Wbiegam na chodnik o kieruje się na podbieg na Belwederską. Biorę go rozsądnie tak ze nie odczuwam wzniesienia. Za to na światłach korek i tylko mijam na podbiegu samochody osobowe autobusy miejskie. Pasażerowie i kierowcy których obserwuje z niecierpliwością czekają i denerwują się ze stoją. Ich miny bezcenne, zdziwione  i u niektórych prawdopodobnie różne słowa cisną się na języku.  
                 Kolejnych biegaczy widzę na ścieżce a nawet jednego hardcora w spodenkach. Następnie gdzie na 4 km zbiegam z Agrykoli



. Z dołu sobie się patrol policyjny. Przy zbiegu ostrożnie stawiam kroki bo ostatnio tam zachowałem. Na Podbieg z powrotem nie decyduje się. Jeszcze nie czas chociaż chęci były. Ponownie rundka po Łazienkach jakieś 3km. Po 20 przestałem już liczyć biegaczy tylu ich się przewinęło. Było też amatorzy rowerów i kijek  -Warszawa aktywna  z rana. 
              Nawet spodobało mi się takie bieganie gdzie nie jestem osamotniony, mimo, że powietrze jest jakie jest i ścieżki bardzo utwardzone asfalt lub kostka. Na koniec rozciąganie i schłodzenie. Teraz można iść na zajęcia i działać. Bieganie z rana tak ja czczo jest świetne przed całym dniem. Jak dla mnie na spokojnie to ładuje akumulatory i lepiej mi się funkcjonuje. Zrobiłem tego poranka 7,8km
w czasie 43:45. Powoli zbliżam się do przebiegnięcia pierwszej Dychy w tym roku.

środa, 15 stycznia 2014

Zima wskakuje na trening
15.01.2014r.

Trzeba być konsekwentnym, zawziętym i stanowczym w powrocie do formy. Jedni niepotrzebne przyspieszenie a może być po bieganiu.


                Dzisiaj z racji urozmaicenia i przełamania wybrałem trening po asfalcie. Pogoda niestety nie sprzyjała więc nie obyło się bez czapki i szalika. Aby uniknąć błotnych kąpieli pojechałem na asfalt autem. Wyruszyłem w sąsiedniej miejscowości zakładając około 8 km.

           Tylko zacząłem i przypałętał się śnieg z deszczem prosto w twarz. Z kilometra na kilometr był bardziej intensywny. Biegłem trochę szybciej niż ostatnimi razy ale nadal nie odczuwałem różnicy od tempa żółwia wężoszyjnego. Na każdym kolejny treningu ciągnie mnie jak jasny gwint szybciej. Jeszcze się powstrzymuję choć dzisiaj biegnę żwawiej. Nie sprawdzam czasów na poszczególnych kilometrach bo jestem na 90 % pewien,że to tempo to w okolicy 5:05 nie wiem jakbym nie robił to takie tempo czuję. Gdy wbiegam w obszar bez latarni to od razu wpadam w obiekt o znaczeniu mało strategicznym a mianowicie kałużę. Jest ich dużo i nie każdą zdołam minąć. Plum plum i już w butach mokro. Nic biegnie się dalej jeszcze ostrożniej ale to wychodzi jak bieg skaczącej gazeli hyc hyc hyc. Pada tak,że tych kałuż nie widzę dokładnie. Czołówkę już mi zasypało a ja oddalam się od miejsca startu. Na około 3km mija mnie pierwsze auto i oczywiście trąbi. Nie rozpoznaje kto to. Pomyśli sobie i jeszcze jeden świr biega zamiast siedzieć w ciepłym.

          Biegnę dalej swoim rytmem co nie wpływa na to aby odczuwał dystans. Do nawrotu jeszcze trochę zostało a więc obmyślam stary na ten rok. Zacznę od Lublina od Nocnej Dychy a dalej piątka zbiegiemnatury też w Lublinie to tak na początek lutego. Potem to nie wiem sam. Nie zapisuję się ani nie opłacam poczekam do ogłoszenia kolejnych zawodów. Tak w Lublinie pobiegnę już poniżej 5 na km. Dobiegam do nawrotu i o dziwo wiatr zmienia kierunek ponownie w twarz daje tym razem z prawej strony. Pada dalej to zwiastun idącej z impetem i opóźnieniem zimy. Znowu zaliczam kolejny obiekt i w butach już jest małe jeziorko. Zerkam na czas po raz pierwszy i widnieje poniżej 20 minutków. Biegnę tym samym tempem i nadal mam chęć na jakąś chociaż kilometrówkę. Jednak może się to źle skończyć zwłaszcza na asfalcie. Definitywnie dzisiaj rezygnuję z myśli o szybkości. Przywołuję się do porządku i skupiam się na założeniu. Na okolicznych podwórkach radośnie pozdrawiają mnie szczekaniem Azory, Szariki, Maksy i inne psiaki które w niektórych zagrodach aż rwą się ujadając na mnie. Nie spostrzegłem się kiedy a wybiegłem z miejscowości w las. Tutaj już biało i ślisko. Zanosi się dalej na ślizg a nie bieg. Jednak przetrwałem i dałem sobie radę. Przeliczając przebiegnięte km wychodzi mi około 7 a do miejsca skąd ruszyłem już blisko. Swobodnie przebieram nogami i zmieniam drogę gdzie mam opady w plecy.

           Dobiegam do końca wyszło 7,8km w czasie 39:22. Teraz kilka łyków izotoniku i rozciąganie trochę dłużej niż przed startem. Kolejne kilometry w tym roku na koncie. Poza lekkim bólem pleców na pierwszych 2 km nic mnie nie bolało i nie boli. To znak,że zbliża się czas na właściwe bieganie ale to po niedzieli.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Wieczorny trening w czołówce
13.01.2013r.

Ścigam się sam ze sobą - w najgorszym przypadku jestem drugi.


Dzisiaj dla odmiany inna niż zawsze relacja.
Stałe opisy nudzą się to jest racja.
Biegania szybkiego nie planowałem
Zatem długo do treningu się rozgrzewałem.
Ręce, tułów, ramiona i wymachy
Wysoko  mocno aż ciepło się zrobiło w pachy.

Dla sprawdzenia założyłem pierwszy raz czołówkę
Na czapkę na moją główkę.
Z racji tego, że zmrok dawano się pojawił
A nawet księżyc się zjawił.
Nic tam nie przeszkadza mały mróz
Na niebie gwiazdy świecą a w śród nich duży wóz.

Ruszam się znacznie szybciej niż ostatnio
Tak aby poczuć biegania sens dostatnio.
Biegnę bez specjalnego speedowania
Na granicy lekkiego hamowania.
Lampka czołowa to dobra sprawa
Nie jest już w ciemności żadna o doły obawa.
Dlatego drogę dobrze mi pokazuje
Bezpieczniej ze światłem się czuje

Kilometry szybko mijają
Nie wiadomo kiedy z dystansy znikają
Na piątce mniej niż 27 minutek
Żaden to wstyd i smutek
To w dalszym ciągu takie truchtanie
Na koniec jeszcze będzie rozciąganie
Dystans 7,5km delikatnie pokonałem
Nawet się nie zasapałem.
Czas taki jak tempo dzisiejszego biegania
40:58 bez żadnego uznania.
Kolejne treningi tempowo będą tak wyglądały
Jednak wzrost kilometrów będą zapowiadały.


niedziela, 12 stycznia 2014

Sobotni trening
11.01.2014r.

Pracuj ciężko nad bieganiem, kiedy ciężko się biega - Pavvo

W sobotę w ciągu dnia  przystąpiłem do trzeciego treningu w tym roku. Dalej słowo trening uważam, że to za dużo powiedziane bo tempo w jakim go robię to raczej spacerek. Cóż jeszcze tydzień i będę próbował trochę szybciej. Zatem rozgrzewka długa i rozciąganie porządne. Nie muszę brać oświetlenia więc na świetle się nie skupiam. Standardowo pierwszy kilometr po gruncie. Wody tutaj nie ma. Zbyt szybko go zrobiłem 5:10 a zatem zwalniam trochę. Po asfalcie powoli przemierzam 1,5km. Dalej polna droga. Tutaj powoli. Słyszę swój oddech i kontroluje tempo. Odczuwam rewolucję w brzuchu. Za szybko ruszyłem po obędzie. Kilka głębokich wdechów i narazie przechodzi. Skręcam i wiatr mam w twarz. Generalnie wczułem się w rytm i tak biegnę. Takie tempo na maratonie w Lublinie byłoby dobrze utrzymać. Daleka droga do maja. W  miarę tygodni dystans będę zwiększał o ile nie przytrafi się nic z kolanami. Tak snując o planach startowych biegnę kolejne kilometry. Musze pomyśleć o kalendarzu startów. Jak narazie na horyzoncie takie będą biegi w okolicy.

  1.   Trzecia „Dycha” do Maratonu  Lublin 01.02 2014 r., godzina 21:30. Dystans 10km bieg nocny http://maraton.lublin.eu/pl/trzecia-dycha-do-maratonu-2
      2.   Grand Prix Lublin zbiegiem natury Bieg IV  Lublin 08.02.2014 dystans 5km http://zbiegiemnatury.pl
     3. XIV Ogólnopolski Bieg Uliczny "Pod Stoczkiem grzmią armaty 15.02.2014r. dystans 10km www.stoczek-lukowski.pl/index.php
     4.  Grand Prix Lublin zbiegiem natury Bieg IV  Lublin 15.03.2014 dystans 5km http://zbiegiemnatury.pl
      5.   II Cross Maraton Jana Kulbaczyńskiego Zahorów –Kodęń 29.03.2014  dystans 42 km 195m http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=3&action=5&code=27713&bieganie
      6. XXXIV Półmaraton Wiązowski 02.03.2014 online.datasport.pl/zapisy/portal/zawody.php
     7. Zapisy na II Maraton Lubelski 11.05.2014  www.maraton.lublin.eu/pl/zapisy-na-drugi-maraton-lubelski   

  8. Czwarta Dycha do Maratonu Lublin 13.04 2014 r. Dystans 10km 
 9. Bieg przyjaźni 17.05.2014 Terespol - Brześć 12km
 10. XIV Półmaraton Hajnowski 17.05.2014
 11. IIi Piknik Biała Biega 08.06.2014r.
Nocna Dycha w Lublinie  bardzo kusi i od niej zapewne zacznę ten stok startowy.

Wracając do treningu na 5km 27 minut to jakby szybciej bo korci przyspieszyć. Dalej walczę już z żołądkiem i muszę awaryjnie zatrzymywać się. Tracę około minuty, ale cóż tam jeszcze 1,5km i kończę tak jak ostatnio poniżej 43 minut dokładnie 42:46. Czuję się dobrze jednak mogą to być pozory,to że nic nie boli to nie znaczy, że można szaleć. Spokój i rozsądek pozwoli mi wrócić do normalnego biegania i ścigania się.

czwartek, 9 stycznia 2014

 Powoli wracam do biegania
 09.01.2014r.

Spokojnie, spokojnie i znowu będę biegaczem


Tytuł posta może mylić bo do biegania to jeszcze daleko ale już drugi raz w tym roku ruszyłem potruchtać trochę. Do startów jeszcze się nie rwę. Zapewne pierwszy w tym roku to będzie Trzecia Nocna Dycha do maratonu w Lublinie.  Tak a marginesie rozpoczęły się zapisy na II Maraton Lubelski 11.05.2014r. www.maraton.lublin.eu/pl/zapisy-na-drugi-maraton-lubelski  Jakoś zdjęć nie wrzucałem to tutaj z trasy ostatniego startu w 2013 roku w Lesie Dąbrowa w Lublinie.





Rozgrzewam się dłużej i robię ćwiczenia na pasmo biodrowo-piszczelowe. Postarałem się o zmianę części ubrania biegowego na termiczne. Narazie trudno mówić czy lepiej bo tylko człapię. Tak jeszcze kilka treningów.Wyruszyłem na tradycyjna pętlę 7,5km. Stoper włączyłem na starcie i nie zerkałem bardzo na niego. Popadało trochę i niewielkie błoto dodaje uroku treningowi. Księżyc świeci i gwiazdy razem z nim. Lekki wiaterek w twarz nie przeszkadza. Droga dzięki temu jest oświetlona ale latarka jest w pogotowiu. Z drogi gruntowej na asfaltową wynurzam się na dalsze kilometry. 1,5km po asfalcie i ponownie droga gruntowa na której wpadam gdzieś w kałużę. Na cza zerkam dopiero po 5km 28:32 to delikatnie. Teraz czuję wiatr w plecy i chciałoby się przyspieszyć ale nie mam mowy. Na to przyjdzie czas za kilka tygodni. Biegłem trochę wolniej niż poprzednio. Zrobiłem 7,5km w 42:56. Nie poczułem wcale tego dystansu. Bardziej zmęczyłem się na rozgrzewce niż w biegu.

wtorek, 7 stycznia 2014



Powolny powrót do biegania
07.01.2014r.
 Biegacze często mówią nie biegam już i odpuszczam, jednak to chwilowe narzekanie, które szybko mija i trenują dalej.
Nie biegałem 16 dni to taka duża przerwa od kwietnia 2012 roku. Odpocząłem. Kolana już mnie nie bolą. Trochę tylko podbicie stopy prawej. Ból kręgosłupa ustąpił. Przez 10 dni nie robiłem gimnastyki ale ostanie 6 już po trochę z rana próbowałem. Zaplanowałem sobie 2 do 2,5 tygodnia lekkie treningi tzw. easy a dopiero potem właściwe treningi. Nie ma co się przeciążać. Dzisiaj rozgrzewałem w granicach 12 minut. Zainstalowałem oświetlenie, kamizelkę odblaskową i ruszyłem delikatnie. Pierwszy kilometr w granicach 6 minut. Potem asfalt i kontynuowałem bieg. Trudno nazwać to biegiem bo poruszałem się w truchcie. Na 3 km zaczęło mnie ciągnąć na przyspieszenie. Jednak powstrzymałem się i jakoś hamowałem. Na szybkość i szarpania przyjedzie czas. Teraz trzeba zadbać aby wrócić do właściwego biegania. Na 5km 28:38 chyba tak wolno jeszcze nie miałem na piątce. Cóż truchtałem dalej w blasku gwiazd i księżyca. Płynąłem w ten wieczór i rozumiem tych biegaczy którzy biegają wolno to wtedy widać dużo więcej i można delektować się aktywnością. Nie odczuwałem zmęczenia ani wysiłku. Tak dobiegłem 7,5km w czasie 42:22.

środa, 1 stycznia 2014

Plany biegowe na Nowy Rok 2014 

01.01.2014r.

Bieganie daje radość i satysfakcję z pokonywanych kilometrów. Zdziwienie ludzi na trasach pokonywanych samotnie na treningach jest bezcenne.


           W 2014 roku planuje regularnie biegać tak aby przebiec 2014 km. To jedyne postanowienie. Wyniki jakie będą to się okaże, jak będzie ze zdrowiem i formą. Jeżeli uda się zrobić wynik życiowy na którymś z dystansów to będzie super. Nie nastawiam się jednak na ataki na rekordy życiowe. Chcę powrócić do treningów i budować formę. Zacznę delikatnie trenować za kilka dni.
           Bardzo chciałbym wystartować i pobiec w maratonie lubelskim w maju i warszawskim we wrześniu. Co do reszty to wyjedzie w praktyce. Już teraz wiem, że zrezygnuję z połówki w marcu 2014 i Orlen maratonu w kwietniu 2014 ze względów ekonomicznych i także z powodu przerwania planu treningowego na ten maraton gdzie zamierzałem atakować 3:35. Zostawiam to zamierzenie na inny czas.
Wszystkim aktywnym życzę wytrwałości i regularności w bieganiu. Niech trasy biegowe będą sprzyjające a odwiedzane przy okazji startów miejsca interesujące. Niech Was omijają kontuzje a porażki wzmacniają. Biegowego ROKU 2014