wtorek, 27 maja 2014

Jest ciężko
27.05.2014r.

W bieganiu właściwa regeneracja jest potrzebna co kilka startów


                                                          foto www.festiwalbiegowy.pl


           Sezon biegowy w pełni, Zaczynam już odczuwać zmęczenie. Trenuje od stycznia. Opuściłem 3 treningi w tym dwa w ostatnim miesiącu. Start w dwóch maratonach zrobił swoje. Plany ambitne mam jeszcze na czerwiec. Będzie ciężko. Dopiero w lipcu planowałem odpocząć od startów i zacząć przygotowania do jakiegoś jesiennego maratonu. Tracę wytrzymałość już na treningach. To się nazywa przetrenowanie o czym piszę jasno i mam tego świadomość.

           Wyruszyłem po rozciąganiu na trening o godzinie 18tej. Było gorąco i duszno ponad 25 stopni. Pierwsze kilometry co często się zdarza takie zamulone. Potem poprawiam się i od 5:01 co kilometr przyspieszam o 5 sekund. Dochodząc do 4:30 po prostu nie dam rady od mniej więcej 9km już mi nie idzie jak planowałem. Potem już po 5:00/km a 14 i15km po 5:15/km.Dychę przebiegłem poniżej 50 minut ale 15km już tylko na styk 1:15. Potem jeszcze żwawiej jeden kilometr i ostatni na schłodzenie. Wyszło 17,2km w 1:25:20. Dawno tak treningowo nie byłem zmęczony.

Myślę, że muszę pozmieniać sobie zakresy treningowe. Być może treningi były za szybkie. Zabrakło regeneracji. Robiłem kilka w tempach startowych. Pomyślę po Chełmie co dalej.

niedziela, 25 maja 2014

Niedzielne bieganie
25.05.2014r.

Od czasu do czasu biegacz powinien odpuścić aby  ze zdwojoną siłą dalej kontynuować swoje plany


W piątek nie czułem się najlepiej. Zmęczenie materiału, ból pleców i skutki ostatnich biegów dają się we znaki. Postanowiłem odpuścić. W niedzielę już z kolei w Warszawie spotkałem się na bieganie z ziomkiem Przemkiem z Białej Podlaskiej/Łomaz/Warszawy, takiego trójmiejscowego zamieszkania.

             Z rana potruchtałem do Łazienek i pobiegłem przez kilka alejek pod pomnik Chopina. Ta rozgrzewał się kolega. Dołączyłem, porozciągałem się i ruszyliśmy w trasę. Dla mnie była taka mała wycieczka. Pokonując kilometry rozmawiamy rzecz jasna o bieganiu. Mijało nas bardzo dużo biegaczy i biegaczek a była godzina 9. Niestety było coraz bardziej ciepło i nawet gorąco. Zrobiliśmy pętle po parku podbiegi na Agrykolę i na Belwederskiej. Pobiegaliśmy dalej alejkami i po 10 wspólnych kilometrach rozeszliśmy się.

             Ja dobiłem jeszcze z 2 km i porozciągałem się. Zrobiłem blisko 14 km w tempie jakimś 5:40/km Trening bardzo spokojny ale jakoś trzeba wypocząć przed kolejnym półmaratonem w Chełmie za tydzień. W tygodniu już raczej nie odpuszczę treningu i polecę zgodnie z planem.

piątek, 23 maja 2014

Zapraszam do Białej Podlaskiej na III Rodzinny Piknik Biegowy Biała Biega 15.06.2014r.


Bieg główny na dystansie 10 km. Start o godzinie 11.00. Trasa atestowana, dwie pętle po 5 km. Elektroniczny pomiar czasu, pamiątkowa koszulka techniczna, medal, napój i posiłek regeneracyjny po biegu. Konkurencje dodatkowe - tak jak w ubiegłym roku Bieg na Rolkach oraz Zawody Nordic Walking na dystansie 5 km regulamin www.bialabiega.pl/view/92,iii-rodzinny-piknik-biegowy-biala-biega link do zapisów www.sts-timing.pl/bialabiega

Tak było w 2012 roku http://www.youtube.com/watch?v=VqdLFrTNsHI
a tak w 2013 http://www.youtube.com/watch?v=PyruWoqm92g jaki będzie III Rodzinny Piknik Biegowy o tym przekonamy się 15.06.2014roku. Będą też biegi dla dzieci http://www.sts-timing.pl/bialabiega

środa, 21 maja 2014

Kilometrówki
21.05.2014r.

Bieganie znacząco poprawia wydolność płuc



        Dopiero teraz odczuwam skutki maratonu i półmaratonu. Minęło już zdaje się sporo czasu ale potrzeba zadbania o dietę i właściwy odpoczynek. Jak to bywa nie zawsze tak jest. Znaczy mała wpadka ostatnio spowodowana Juwenaliami i nieprzespana noc zrobiły swoje. Jakoś nie mogłem odpuścić występu jednego z moich ulubionych wykonawców muzyki elektronicznej. 

          Wybrałem się na trening podczas, którego zakładałem 1,5godz. kilometrówek. Jeden szybciej drugi wolniej i tak wychodziło 4:30/4:40 na przemian z 5:00./5:10  Przed treningiem zjadłem lekki obiad ale chyba za szybko ruszyłem. Minęło tylko dwie godziny a ja już rozciągałem się. Mimo, że była już godz. 19 to nadal gorąco 26 stopnia i duszno. Trudno zabieram izotonik, słuchawki, mp3 i w drogę. Pierwszy kilometr rzecz jasna nieparzysty wolniej po polnej drodze. Wbiegam na asflat i szybciej. Przebiegam przez Studziankę kierując się na miejscowość Lubenkę. Tutaj z polnej drogi podłoże zmieniam na asfalt.Tę trasę biegam rzadko. Pierwsze kilometry zgodnie z planem. Co miej więcej 3km a 15 minut uzupełniam płyny.

               Maj jest piękny na podlaskiej wsi. Pod wieczór społeczność gromadzi ie przy polnych krzyżach i kapliczka na popularne majowe. Piękne zjawisko gdzie pokolenia skupiają się na modlitwie. Mieszkańcy oprócz litanii śpiewają pieśni maryjne,. Zwyczaj zakorzeniony w I poł. XIX wieku przetrwał do dzisiaj szerzej jak kogoś interesuje:http://brewiarz.pl/czytelnia/maj.php3  Ludzie maja okazję spotkać się i także porozmawiać. W stawach i większych bajorach wesoło rechoczą żaby. Ich koncerty słychać po całej okolicy. Wokoło zielono a zboża już szumią kłosami. Rzeki i rzeczki pełne koryta wody po majowych ulewach. Rowy także wezbrały i wylewają na łąki.  Niektórzy rolnicy już pokosili łąki. Inni koszą trawy koło własnych zabudowań. Zapach skoszonej trawy na wsi jest fantastyczny. oddycha się jak prze jakieś filtry.  W całym tym klimacie wesoło biegają psy która o dziwo nie gryzą. Sporadycznie jakiś fawik podbiegnie za ma ale jak krzyknę na niego i palcem pogrożę uspokaja się. Koty przebiegają przez jezdnię i nie są tak zainteresowane towarzystwem jak psiaki. Ludzie machają zza płotów do mnie lub z aut. Coraz więcej osób biega ale obecność biegacza i tak wzbudza zainteresowanie w szczególności popołudniami przy sklepach.

         Po minięciu Lubenki zaczepiam kawałek o Szymanowo i kieruję się  stronę Łomaz cały czas po asfalcie. Jest nadal gorąco. Przeszkadza mi czapka bo już się zgrzałem ta zmianą tempa. Z Łomaz kieruję się na Studziankę. Mam już za sobą 10km. Dalej zmieniam z kilometra na kilometr tempo na zakładane do 15km. Na 15 km klops. Pas który mam na sobie z bidonem i telefonem tak mnie uciska,że zaczyna boleć mnie brzuch. Próbuję jakoś go rozluźnić ale nie pomaga. Ściska mnie strasznie a do tego wierci żołądku. Niestety impreza wychodzi bokiem. Jak imprezować to po treningu a nie przed. Ważne aby uważać co jeść bo jak dla mnie dawno nie jadłem wieczorem,a spożyty fast food dopiero przetrawił się i chce się uwolnić
Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem coś takiego. Było to w tamtym roku i podobnie się czułem. Cóż zwalniam na 16km i walczę. Niestety 3 minuty przerwy i wracam na trasę już w truchcie zrobiłem jeszcze 2 km bardziej na schodzenie niż trzymanie tempa. Przebiegłem 18km w nieco ponad półtorej godziny. Jeszcze rozciąganie i smarowanie. Swoją drogą izotonik na trasie też nie jest dobry bo po kilkunastu km słodko w buzi i niewiele pomaga. Pomyślę, nad zabieraniem własnej roboty płynu.

poniedziałek, 19 maja 2014

Żywe rozbieganie
19.05.2014r.

Bieganie jest doskonałym sposobem na poznawanie ludzi, w szczególności, gdy jesteś członkiem klubu lub uczestniczysz w imprezach biegowych.

 

           Po półmaratonie czas na normalne treningi. Postanowiłem dorzucić rower, na którym dawno nie jeździłem. Na początek po kilkanaście kilometrów dziennie tak aby przyzwyczajać się. Z czasem zwiększę rowerowy kilometraż. Zrobiło się gorąco a wręcz parno. Robię rozgrzewkę, rozciągam się i ruszam w trasę. w planie 13km ze zmienną prędkością. Pierwszy kilometr taki aby wejść w rytm, drugi zresztą też powyżej 5minut/km. 1,5km po asfalcie.  W maju przed wieczorem zapach wiosny dosięgają mnie z każdej strony. Pięknie czuć las i łąki. Kwitnące drzewa owocowe i kwiaty dodają kolorytu krajobrazowi Studzianki. Jak to maju miejscowa społeczność zbiera się na majowe pod krzyżami i kapliczkami. Wbiegam na drogi polne i piaskowe. Trochę staram się przyspieszyć aby nie zamulić się. Biegnę już po 4:30 km. Następnie uzupełniam płyny i lekko zwalniam. Czuję radość i pełną swobodę jak biegnę. Przyroda w pełni podziela mój entuzjazm. Śpiewające i latające ptaki oraz owady dopełniają ten widok.

        Następny kilometr ponownie przyspieszam i już kończę pierwsze kółko na asfalcie. Staram się biec bardziej poboczem niż po twardym. Po maratonie i półmaratonie nogi jeszcze nie są w pełni wypoczęte aby bardzo szarpać. Zastanawiam się jaki spustoszenie w organizmie zrobiły te dwa biegi. Nie czuję się zajechany ani jakoś zmęczony. Jakieś skutki są tylko jak to sprawdzić?

           Na drugim kółku (każde 6,5km) zwalniam sporo gdy piję a potem ponownie jakieś 4:45/km biegnę. Czuję mokre plecy i ciężkie powietrze jak przed burzą. Nogi grzęzną w piachu i już czuję go w butach. Powyżej kostek zapadam się w drobinkach malutkich kamyczków, które jakby atakowały moje stopy. Po kolejnym kilometrze postanawiam na koniec mocniej przydusić. Ostatni kilometr cisnę zdecydowanie mocniej. Jak potem sprawdziłem 4:05. na koniec rozluźnienie i rozciąganie. Przebiegłem 13km w 1:04:06

Kolejne dni to praca nad tempem i podbiegami. Myślę,że przydałaby się siłownia ze dwa razy w tygodniu. Trzeba układać nowy plan pod jakiś jesienny maraton i uwzględnić siłownię.

sobota, 17 maja 2014

Jak reaguje organizm po maratonie czyli XIV Półmaraton Hajnowski
17.05.2014r.

Należy wiedzieć kiedy odpoczywać i jak dochodzić do siebie. Dobra regeneracja to podstawa.


                   foto Krzysztof Jurkitewicz


     Uważałem, że na tyle odpocząłem po maratonie iż mogę pobiec koło 20km jakie miałem zaplanowane. W tygodniu odpuściłem trening - to trzeci raz w tym roku. Zrelaksowałem się i wybrałem się do Hajnówki na półmaraton zamiast wybiegania. Chciałem tam pobiec w poprzednich latach ale nie udawało mi się zmieścić w limicie osobowym. Tym razem zwiększono liczbę uczestników do 350 i załapałem się. Rozpisałem sobie czas na 1:45 i 1:40 w zależności od profilu trasy który z pozoru nie był łatwy, bo pod górę i po lesie po asflacie.
         
       Wczesnym rankiem lało mocno i zapowiadała się całodzienna ulewa. Trudno, byłem z wieczora już spakowany i zmierzałem jechać. Do puszczy udałem się z chłopakami z Klubu Biegacza Biała Biega. Na miejscu wyszło ku naszej radości słońce i udaliśmy się do miejscowego amfiteatru na scenę po odbiór pakietów. W pakiecie ulotki, izotonik, numer, ręcznik i kilka gadżetów. Przebraliśmy się i ruszyliśmy na rozpoczęcie. Orkiestra dęta werble i tańce młodzieży. Start to kilkaset metrów truchtem do podstawionych autobusów. W autobusach gorąco. Dotarliśmy w końcu do Białowieży na start. Rozgrzewkę zrobiłem solidną. Potruchtałem, rozciągania, skipy i przebieżki.

      O 12tej sygnałem z roku myśliwskiego i strzałem startera ruszyliśmy.

                                     Foto Marek Mackiewicz. Wojciech Antczak

Jak zakładałem spokojny początek, nie uległem emocjom i początek pętla po Białowieży 1km i nawrót tutaj było widać wszystkich biegacz z czołówki i z tyłu.  Pierwszy kilometr 4:53 trochę wolniej niż miało być ale to kilka sekund. Drugi kilometr 4:45 i kierowaliśmy się ku trasie na Hajnówkę. Ludzi zbyt dużo przy trasie nie było tylko pojedyncze paroosobowe grupki. Trzeci kilometr jeszcze nie złapałem rytmu ponownie 4:48. Słońce świeciło i już wiedziałem, że muszę zainwestować w pojemniczek lub mały bidonik na picie bo jak słońce to co 6 km jak mają być punkty a na takich biegach ja przyzwyczaiłem się do picia co około 3 km. NA 4 km złapałem swój rytm gdy doszli do mnie dwaj zawodnicy. Pytali na ile biegnę i okazało się, że oni też na 1:40, to się z nimi zabrałem. Trochę rozmawialiśmy i wyprzedzaliśmy innych zawodników. Tempo trzymałem przez kilka kilometrów. Potworzyły się grupki lub zawodnicy biegli samotnie. Biegliśmy wśród puszczy Białkowskiej asfaltową drogą. Ptaszki śpiewały a zapach las dodawał pozytywnej energii. Jedną stroną mijały Nas samochody. Na trasie nie było prawie ludzi. Sporadycznie były rodziny biegaczy. Pierwszy punkt odżywczy  był na 6km. Wpiłem kilka łyków wody i obmyłem twarz. Zerkam na czas i był prawie wg plan, który miałem rozpisany na opasce na ręku. Do 10 km minęliśmy spora liczbę biegaczy z średnio 4:45/km. Kolejny punkt nawodnienia był na 12 gdzie zbliżaliśmy się do godziny biegu. Już czułem, że te punkty są za rzadko, a powinny być co 3-4km. Jakoś wytrzymam. Teraz zmieniamy się co do prowadzącego i za placami odpoczywam. Jedyny mały kryzys miałem na 17km gdy dwóch zawodników odeszło i odczułem potrzebę picia. Otrząsnąłem się i dogoniłem grupkę na 18 km w punkcie żywieniowym. Tempo trzymałem choć jeden z grupki biegł  szybciej. Nie goniłem go tylko trzymałem się drugiego. Tymczasem inny zawodnik z tyłu minął nas jak strzała.
Na 19 km powiedziałem temu z którym od 4km trzymałem sie, że odchodzę. Teraz przyspieszyłem i tak do końca już tak biegłem. Wpadłem do Hajnówki. Brakowało kibiców. Końcówka to mocniejszy ostatni kilometr choć wiedziałem już na 19 km, że zrobię poniżej 1:40. Podjąłem trochę walkę o ile zejdę poniżej 1:40. Ostatni kilometr 4:10 i mocniejszy finisz. 1:39:11 co daje 56 miejsce


                                 foto PulsarSport

 O 28 sekund szybciej niż zakładałem. Wygrał Bogusław Andrzejuk z Białegostoku z czasem 1:11:56. wyniki: http://www.maratonypolskie.pl/wyniki/2014/hajno4op.pdf Bardzo się nie zmęczyłem. Nie odczuwam większego trudu w poruszaniu się. Żadnych odcisków i otarć. To był mądry i spokojny w pełnej kontroli bieg.  Było trochę do podbiegania ale dałem rady bez katowania się. Miło mi się zrobiło jak spiker czytał numer imię i nazwisko oraz skąd jestem. Potem picie i przechodząc do amfiteatru otrzymałem ładny imienny medal w kształcie liścia. Dalej banany, pączki i picie. Jednak tylko trochę picia i rozciągam się jeszcze jakieś 10 minut, gdzie inni już tylko piją i jedzą. Po ćwiczeniach mogę konsumować. Oczekuję jeszcze na znajomych i idziemy na obiad. Potem amfiteatr dekoracje i losowanie nagród wśród których były między innymi dwa rowery. Tym razem zabrakło szczęścia.  Organizacja fajna i sprawna. Warto podkreślić elementy regionalne nagrody i maskotkę żubra.

    Czwarty mój półmaraton za mną i trzeci poniżej 1;40 mogłaby być to normą. W porę się zregenerowałem jakoś po maratonie, chociaż skutki będą jeszcze przez jakieś kilka dni bo nie da się tak łatwo oszukać organizmu.






środa, 14 maja 2014

Rozbieganie po maratonie
13.05.2014r.

Tam, gdzie nie ma walki, nie ma siły (Oprah Winfrey)


         Po maratonie nie ma już zmęczenia bynajmniej ja nie odczuwam. O dziwo nie odczuwam takiego zmęczenia jak po poprzednich. Oczywiście wracam do treningów powoli. Rozciąganie i trucht 7,5km delikatnie aby pobudzić się trochę.Jedyna oznaka po maratonie to lekki ból pasma biodrowo-piszeczelowego po lewej stronie i prawe nadudzie.

           Analizując przygotowania i maraton ponownie nie poradziłem sobie z odwodnieniem. Przygotowałem się na tyle na ile mogłem. Zahamował mnie cukier ba to była tylko kostka cukru. Jednak to nauczka na przyszłość.  Muszę popracować nad żywieniem w trakcie maratonu i przetestować może żele na długich wybieganiach. Jestem też zły na siebie trochę, że 3 razy maszerowałem a nie biegłem. Co do samego startu to w sumie w założeniach złamanie 4 godzin wypełniłem. Fakt chciałem 3:45 ale gorzej z realizacją było. Nie trafiłem też z optymalną formą. Zresztą podkreślałem to, że pobicie czasu sprzed roku (4:07) będzie mnie satysfakcjonowało.
Zatem nie wiem kiedy kolejny maraton. Narazie muszę skupić się na planowanych półmaratonach i dopiero w końcu czerwca zastanowię się czy w tym roku jeszcze jakiś jesienny zrobić i gdzie.

          Teraz półmaraton w Hajnówce, który pobiegnę po raz pierwszy tydzień po maratonie. Nie nakręcam się jakoś na niego bo organizm jest zmęczony jeszcze nie odreagował. Dlatego opuszczam kolejny trening na rzecz tylko rozciągania i odpoczynku. Trochę obawiam się o to aby nie przesadzić od razu z forsowaniem treningu. Trzeba tez wiedzieć kiedy odpuści. Czuję, że ten najbliższy trening luzuję. Przed startem jeszcze pójdę na basen.

         W Hajnówce biegłem już raz w 2012 roku na 12km i mile wspominam tamten start oraz organizację. Teraz trasa półmaratonu jest mi znana po części ją jechałem autem kilka tygodni temu. Jak to start to trzeba jakiś cel na bieg mieć. Myślę, że zacznę jak w Wiązownej wolno, a po połowie dystansu okaże się czy są siły na przyspieszenie na drugiej części. Myślę, że 1:45 jest do osiągnięcia na tę chwilę tak jak się czuję a może uda się i 1:40 lekko podłamać. Zagadką jest dla mnie jakie będą skutki maraton i po 6 dnicah od niego półmaratonu. Będę znał odpowiedź na pytanie o swoją formę. Jednak ten start ma być raczej jako wybieganie. Jak siły pozwolą to końcówkę przyspieszę.

poniedziałek, 12 maja 2014

Trudny II Maraton Lubelski
 11.05.2014r.


Jedni biegli sami dla siebie inni biegli aby pomóc innym. Bieganie to ich pasja, sposób na życie to wyrażanie miłości do sportu oraz zmaganie się z samym sobą. Na trasie biegu byli i młodzi i starsi, kobiety i mężczyźni, szybsi i wolniejsi ale każdy z nich jest zwycięzca dla samego siebie, przez to że podjął walkę z czasem, z przeciwnościami z samym sobą (http://www.lublin112.pl/2-maraton-lubelski-fotorelacja)



                         foto Piotr Przekora

   Wiedziałem, że ten maraton będzie najtrudniejszy z biegów na jakich startuję. Taktyka bardzo optymistyczna 3:45 to byłby cud i tak atakowałem. Jednak coś mi mówiło, że złamanie 4 godzin będzie wyczynem. Jak trafię z formą? czy w ogóle tafię bo chyba będzie trudno.

Na bieg ruszyłem nie jak planowałem w sobotę a w niedzielę. Minęło mnie pasta party i cała atmosfera. Zrobiłem je sobie w domu zjadając 2 paczki makaronu tzn. na śniadanie spaghetti, na drugie śniadanie makaron, na obiad spaghetti a na kolacje makaron z serem i ketchupem. Umówiłem się z Darkiem Mackiewiczem z Kodnia, że ja i moja ekipa dopingująca zabierze się z nim.

Pobudka 4:30 i oczywiście nogi bolą. Bułka z dżemem na śniadanie. Zabieram wszystkie rzeczy. Jadą ze mną tata, brat i kolega Piotrek zwany Atomem, który przyjechał aż z Gdyni aby zobaczyć mnie na maratonie i Lublin. Darek niczym Kubica jechał do Lublina umilając czas rozmowami o bieganiu rzecz jasna.

Pakiet odebraliśmy szybko zanim jeszcze miasteczko maratońskie dobrze się rozstawiło. Spotkaliśmy znajomych z klubu. Wymiana zdań i analiza pogody, która okazywała się łaskawa. Wprawdzie zachmurzyło się ale nie padało.  
  foto Piotr Przekora
 
Podczas rozgrzewki przechodziła obok Nas Pani Dorota Gruca. Zagadałem do niej i udało się zrobić pamiątkowe zdjęcie. Bardzo sympatyczna zawodniczka.

                                        foto Piotr Przekora

Potem szybkie poszukiwanie depozytu, rozciąganie i poszukiwania brata który zginął z moimi słuchawkami. Niestety będzie bez muzyki, co mnie zdenerwowało lekko. W tym przedstartowym ganianiu spotkałem kolejnych znajomych. Zanim dotarliśmy na start wpadłem na Yareda Shegumo i nie omieszkałem tego uwiecznić wraz z Jurkiem szefem Zająców na obecny maraton. Jeszcze wpadłem na Morsa Piotrka debiutanta.

                            
         foto Piotr Przekora

Z transparentem STUDZIANKA udaliśmy się na start. Już odliczano i ruszamy. Tata z Atomem cisną z banerem nade mną i mijam linię startu. Ponad 600 osób ruszyło na trasę II maratonu. Pierwszy kilometr powoli wśród tłumu 5:46 bardzo spokojnie. Potem  5:34 i ponownie mijamy strefę startu
                           foto Piotr Przekora
  
Dalej trzymam się za grupką na 3:45 i rozmawiam z Generałem (Krzysiu Bielak www.biegowaprzygoda.eu). Po 3 km widzę ze za szybo w porównaniu do czasu rozpisanego na opasce. Zwalniam do 5:20. Biegacze jeszcze w kupie. Przy pierwszym punkcie odżywczym było ciasno i postanowiłem albo zostać w tyle za grupą albo podciągnąć do przodu aby na punktach nie przepychać się. Biegłem trochę przed grupę aby pobrać wodę. Potem ponownie z grupą. Podbiegi były już po 3 km i potem kolejne. Jeszcze ich nie odczuwałem. Grupa była rozmowna i wesoła co powodowało luźną atmosferę.

       Jeden z zawodników upomniał mnie abym nie biegł blisko pachołków. Parę sekund później jedna z biegaczek wpadła na barierkę. Na 12 km mocniejszy podbieg i punkt odżywiania. Grupa jakby zwolniła, a ja do przodu. Na 13km doganiam Piotrka Skrzypczaka i trochę rozmawiamy. Dalej jakoś pobiegłem sam. Tak spokojnie zabiegło mi się do 19 km. Podbieg i co mnie zaskoczyło na nim była jedna słownie jedna wolontariuszka, która dopingowała biegaczy. Krzyczała bardzo głośno i wspierała biegaczy brawo. Następnie minąłem kilku zawodników i zbliżałem się samotnie do 21 km. Na każdym z punktów odżywiania wypijałem 2-3 łyki izotoniku i wody oraz kawałek banana Na półmetku 1:50 co mnie cieszyło. Dalej spokojnie 5:15 nawet darłem i nic się nie działo. Miałem prawie 2 godziny biegu i czułem się dobrze, gdzie mijałem już sporą ilość biegaczy, która maszerowała. To zapewne efekt szybkiego startu. Na 22 km spotkałem Anię Dąbrowską przybiliśmy 2 piątki i rura dalej. Nie daleko było muzeum na Majdanku i spory nawet dłuższy podbieg. Ten maraton nie męczył mnie jeszcze ale wiedziałem, że od 30 km zaczyna się zawsze maraton. Kolejne kilometry bez większego zwrócenia uwagi 23-28km to pełen luz i swoboda w biegu 5:15
                     

 
                                      foto Artur Rorat
                         foto Piotr Przekora
     To co się stało na 28 km miało swoje konsekwencje dla całego maratonu. Doszła mnie grupa z której jeden z zawodników dał mi cukier - kostki cukru, Zjadłem jedną i zaczęło się. Pierwszy kryzys. Tak słodko w ustach, że na kolejnym punkcie dużo piłem. Straciłem tempo. Wtedy zaczęła się Jana Pawła. O ile mijałem zawodników to było dobrze. Oczywiście zwolniłem ale chciało mi się pić. Piłem już łapczywie. Ponownie na kolejnym maratonie odwodniłem się. Nawadniałem się i chyba ponownie za mało. Podbieg zrobiłem prawie cały w biegu. Przy końcu na punkcie minął nie Darek Mackiewicz i wtedy pobrawszy wodę piłem maszerując jakaś minutę. Na zmianę mijaliśmy się z Piotrkiem Skrzypczakiem. Ponownie słodko w ustach i to mi przeszkadzało. Biegłem już nie tak żwawo jak do 28km i po tym krótkim marszu jakoś straciłem werwę.

      Muszę koniecznie podkreślić, że wolontariusze na trasie byli wspaniali. Pełni radości i uśmiechu ciągle powtarzali „już nie daleko, walczcie”. Wykonywali wspaniałą, bezinteresowną robotę. Pani Kasiu Pruszczak proszę ich wynagrodzić. Zrobić im imprezę, ozłocić, pochwalić i przekazać, że są oni tworzą jedyny wspaniały maraton. Brawo, brawo wyrazy wdzięczności. 

Na trasie była gdzieś piosenka z auta ze słowami „Kim jesteś?Jestem zwycięzcą”. Dodatkowo na 34 km chyba czy 35 stała Pani z Panem gdzie ich pies wył i też kibicował. Miałem na tyle sił aby go zaczepić i powyć z nim też mi odwył jak hejnał o godzinie 12 w pierwszym programie polskiego radia. Dobiegam do 36km i nie czuję takiego zmęczenia oraz odjazdu jak w poprzednich maratonach. Dalej mi słodko i pić chcę. Kolejny punkt i wypijam za dużo, bo na zmianę izo i woda. Na 38 km czuję, że biegnę ale wolno. Nie napinam się. Jestem zmęczony ale jakoś daję radę. Przy punkcie odżywczym przechodzę po raz drugi do marszu aby spokojnie wypić wodę. Dalej biegnę ale do tempa nie daję rady wrócić tylko 5:40 to oznaka już wycieńczenia. Jednych mijam inni mnie mijają. Zaczyna mnie mdlić. Coś z żywieniem nie tak na trasie zrobiłem. Ni jak nie mogę przyspieszyć. Boli mnie lewe kolano strasznie. To nie skurcz tylko ból. Na 40 km Pan częstuje mnie krówką którą chowam do kieszeni i przyspieszam. To tylko 2km do końca. Już wiem ze 3:45 nie zrobię ba wiedziałem to na 35km. Do 35km jeszcze była szansa. Teraz przyspieszam jakbym odzyskał siły. Widzę wszystko i wszystkich, nie odpływam tylko biegnę. Popędzam innych i dopinguję. Mijam KUL i są Racławickie a na końcu meta. Dopinguję kolejnego zawodnika. który maszeruje a rok temu za nim nie wytrzymałem i on teraz rusza mocno. Słuchać metę i doping jest blisko i finisz a co jakieś 300 metrów mocniej biegnę
                          foto Artur Rorat
  
To już zupełnie inny maraton z większą kontrolą. Mijam jeszcze Andrzeja Majewskiego i wpadam na metę 3:57:16 co daje mi 202 miejsce. Pochylam się do medalu i padam. Trochę leżę, pochodzą wolontariusze i ratownik, odbieram medal.
    

                      foto Piotr Przekora

Mówię, że tam upadłem ale nic mi nie jest. Słyszę głos Atoma i Taty. Podbiega brat Mirek i gratuluje mi. Całuję medal to dla Asi, której dedykuję ten maraton. 
 Do koszulki dołączam ładny i ciężki medal.Wygrał Rafał Czarnecki z Bliżyna z czasem 2:40:58.
                                            foto Piotr Przekora


Opis maratonu nie jest tak finezyjny jak ostatnie bo nie przeżywałem tak trudnych chwil. Zabrakło wybiegania, dobrej diety i biegania podbiegów. Brak górek na treningach zrobił swoje. Pobiegłem w pełni świadomości i nie odcięło mnie tak mocno jak poprzednio. Wyniki:http://w.sts-timing.pl/pliki/lublinmaraton2014.pdf Pobiłem o 10 minut czas z debiutu i to będzie wyznacznik na Lublin. To jest inny maraton niż w Warszawie czy Kodniu jakie pobiegłem. To osobna liga maratonów. Ja nie jestem przygotowany na górskie maratony, chyba że zaczną przyjeżdżać trenować do Lublina. Lubię to miasto bo tutaj biegłem już 11 razy-dwa maratony, 6 dych i 3 piątki.

Zmęczenie daje znać o sobie ale nie jest to zbyt duże wyczerpanie poza odwodnienie. Może ktoś zna sposób na nawodnienie i przeciwdziałanie odwodnieniu co zdarzyło mi się 4 razy na 4 maratony.

Jestem w miarę uradowany i teraz czas na półmaratony i tutaj kolejne wyzwanie 3 połówki w 4 tygodnie w czerwcu poprzedzone jeszcze Hajnówką, która będzie jedynie treningiem.

Czy może ktoś polecić sposób na bolące plecy i kręgosłup podczas maratonu jak i po nim? Boli strasznie.