Biegam w Studziance ...nadal tylko w tytule bloga
25.08.2014r.
Ciągle stoję w miejscu. Nie biegam już 3 tygodnie i ciężko mi się zebrać do treningu. Przyczyn jest kilka. Cóż czekam na dogodny moment aby wyruszyć w trasę.
Zna ktoś receptę jak po takim czasie rozpocząć od nowa przygodę z bieganiem. Chce mi się ale z drugiej strony nie mogę się przełamać.
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
niedziela, 10 sierpnia 2014
wtorek, 5 sierpnia 2014
Piekielna Kodeńska Piętnastka
02.08.2014r.
foto Asia Krywczuk, Mirek Węda i Paweł Pakuła
Po raz 15 odbył się w Kodniu Bieg Sapiehów, którego inicjatorem był kiedyś maratończyk Jan Kulbaczyński. Jechaliśmy do Kodnia z Asią, Tomkiem Kowalewskim, tatą i bratem Mirkiem bo reszta się wykruszyła. Spodziewaliśmy się że jak co roku, że to będzie męczarnia. Przybyliśmy półtorej godziny wcześniej. Kolejek w Biurze Zawodów nie było. Potwierdzenie opłaty na kwicie z dawnych czasów a jakże było
Spotkaliśmy znajomych biegaczy. Połaziliśmy po Kodniu
Rozgrzewka do startu. Moją bronią miął być masaż nóg i pleców maścią chłodzącą. To było dobre posunięcie. Zabrałem pas z bidonem i własnym izotonikiem.
O 13godz. ksiądz pokropił kropidłem
i ruszyliśmy. Mój start był bardzo spokojny. Nie wydarłem tylko tuptałem sobie lekko. Zakładałem dobiec w 1:15 a jak się uda pociągnąć do max 1:12. Zawodnicy, którzy biegli mniej więcej wiedziałem kto jak biegnie a i zegarka nie miałem. Chciałem sprawdzić się na wyczucie.
Dwie pętle w słońcu w samym Kodniu i tutaj po 1 km myślę koło 5:40 pytam jednego z biegaczy 5:37 i tak wybiegliśmy z miasta Sapiehów.
Teraz powoli grupa zaczynała się rozciągać a wystartowało 170 zawodników i zawodniczek. Po drugim km dogoniła mnie na rowerze Marta koleżanka z Klubu Biegacza i tak sobie rozmawialiśmy mijając kolejnych zawodników. Nieznacznie przy jej towarzystwie przyspieszyłem jakieś kilka sekund. Piłem co km. Potem na 5 km pytając o czas usłyszałem 26 z kawałkiem a więc powoli się rozkręcałem. Asfalt był nagrzany konkretnie. W paru punktach stali strażacy i leli wodę co na kilka minut przynosiło ochłodzenie. Punktów z wodą do picia było mniej niż rok temu. Ratowałem się swoim izotonikiem. Za jakiś czas już po nawrocie nacierała czołówka. Zawodnicy z naprzeciwka wyzwolili we mnie już chęć przyspieszenia. Dotrwałem w tempie jakimś 5:10 ten kilometr do nawrotu i potem przyspieszyłem.
Do 10 km doganiałem kolejnych by zbliżyć się do małej grupki. Szukałem kogoś kto ze mną się zabierze. Po 11 km odstawiam grupkę i przyciskam. Teraz około 4 km do mety to czas na gonienie. W samotności dostrzegłem w oddali zawodniczkę którą obrałem za punkt. Jeszcze jeden z zawodników załapał się ze mną ale jak mu powiedziałem ze hen tam daleko jest obiekt który gonie to stwierdził, że odpuszcza moje tempo.
Zmęczenia nie odczuwałem tylko oddychać nie było bardzo jak czym. Powietrze które się łykało było tragiczne. Na jednym z punktów wodnych dostałem tak wodą z węża w brzuch aż mnie cofnęło. Buty zalane spodenki przemoczone a koszulka ciężka.
Jednak szybko wyschło. Kilometr przed metą jeszcze przyspieszyłem do jakiś 4:30 i wyrzuciłem koszulkę oraz pas z bidonem. Na metę wbiegłem sam spokojnie kontrolując tempo. Moja uwagę przykuła Pani,starsza babcia która z kwiatami w dłoni dopingowała i krzyczała "Niech żyje sport".
Doping również był i na mecie. Nie padłem zmęczony spokojnie odebrałem medal i udzieliłem wywiadu dla TVP
Potem potruchtałem pozostawione rzeczy i podziękowałem starszej Pani za wsparcie. Pobiegłem dobrze i z rozsądkiem czas 1:12:17 nie powala ale jest moim 2 w tym biegu. Co ważne nie odczułem jak większość biegaczy aż takiego upodlenia trasą. Masaż maścią chłodząca był bardzo pomocny a i swój izotonik pomógł mi. Fakt pas z bidonem trochę mnie obciążał ale jakoś poszło. To zapewne efekt odpoczynku i roztrenowania spowodował,że miałem siły i chęci do biegania.
Tak na dobra sprawę to pobiegłem 10 km bo te pierwsze pięć to się ociągałem. Miałem trochę żal że za mało wody do picia było na trasie tzn. punktów. Niby kurtyny wodne trochę pomagały ale woda do picia to zawsze woda. Cóż głos jednego z wielu nie ma przebicia takie moje zdanie. Znam ból organizowania biegu. Szkoda też, że nie było Jana Kulbaczyńskiego bez którego nie było by tylu edycji biegu Sapiehów ale to nie moja sprawa.
Następnie był obiad, pyszne lody i dekoracja. Wygrał Bogusław Andrzejuk z klubu „Pędziwiatr Białystok” z czasem 49:49, a najlepszy z Naszych Paweł Pakuła z Wisznic był 7 59:36 Wśród Pań bezapelacyjnie Pani Iza Trzaskalska z Terespola 00:59:54 wyniki tutaj: http://timepro.pl/wyniki/2014/koden2014.pdf
Drugi ze Studzianki Tomek Kowalewski z czasem 1:32:07 zajął 132 miejsce.
Pełna galeria zdjęć Asi i Mirka https://plus.google.com/photos/107704257690000843924/albums/6043959361437362801#photos/107704257690000843924/albums/6043959361437362801 oraz Pawła Pakuły z Wisznic autora bloga http://maratony.blogspot.com/ Długi Dystans http://www.festiwalbiegowy.pl/album/15-bieg-sapiehow-w-kodniu-02082014a relacja telewizyjna Zbyszka Maciejuka z PulsuMiasta do obejrzenia: http://pulsmiasta.tv/16231/xv-piekielna-pietnastka-w-kodniu-video/
Co dalej nie wiem może jakiś trening zrobię w 2-3 dni po Kodniu i nie planuję bardzo startów chyba,że w końcu sierpnia do zaprzyjaźnionego Międzyrzeca pojadę na Bieg Jeziorek który polecam:http://bieganiemiedzyrzecpodlaski.blogspot.com/p/ii-bieg-miedzyrzeckich-jeziorek.html
piątek, 1 sierpnia 2014
Pierwszy dobry trening po przerwie
31.07.2014r.
Nareszcie rozciągnąłem się jak należy. Zabrałem bidon z zimnym piciem i podarłem w upale bez koszulki na gorący piach. Było o niebo lepiej. Wyruszyłem wprawdzie wolno ale z każdym kilometrem mimo upału chciało mi się biec i 7,5km przeleciałem średnio poniżej 5 minut/km co jest pierwszy raz ponad miesiąca od półmaratonuw Adamowie w takim tempie.
Jednak startuję w Kodniu jutro namyśliłem się i pobiegnę tak na 1:15 może 1:12 ale ze spokojnym startem, bardzo spokojnym i jak się uda i nie powróci ból kolana. Zobaczymy jaki będzie upał, bo wg prognoz 36 i będzie smażyć. Będzie powtórka z warunkami z pierwszego maratonu lubelskiego z 2013 roku.
Ruszyłem
29.07.2014r.
W 34 stopniowym upale ruszyłem nareszcie w trasę po gorącym asfalcie. Sił i mobilizacji starczyło mi na 13 km a zakładałem 14km. Mam nadzieję, że to początek i nakręcę się na sobotę do Kodnia bo zapisałem się ale o starcie jakoś nie chcę myśleć. Miałem olać ten bieg i już tam nie startować bo jest piekielnie ciężko te 15km biec.
Subskrybuj:
Posty (Atom)