niedziela, 16 marca 2014

 Z biegiem natury, czyli niezła piątka
16.03.2014r.

Solidność, systematyczność, działanie. Nie ciało a umysł wyznacza granicę Twoich możliwości. 




Wybrałem się na 4 zawody zbiegiem natury z cyklu Grand Prix. Trzy biegłem w Lubinie i każde coraz gorzej. W październiku 20:54 potem już 21 i w lutym 23:16 było najgorszą czasową piątką jaką pobiegłem od lat. Jednak warunki były trudne.
Z różnych względów zapisałem się do Warszawy. Z rana świetna jajecznica która jak się potem okazało był strzałem w dziesiątkę podobnie jak dwa tygodnie temu
Zanim dotarłem na miejsce to trochę pobłądziłem i pospacerowałem. Gdy znalazłem się w lesie młocińskim przespacerowałem się kawałkiem trasy. Odebrałem numer i chip.


Przyglądałem się jak biegają najmłodsi w swoich kategoriach. Walka na każdych metrach i nawet najmłodsi papugowali swoich kolegów rozgrzewając się. Tutaj uchwyciłem jak 3 dziewczynki instruowane przez opiekuna rozgrzewają się.
Widok sympatyczny i bardzo obiecujący.

                Potruchtałem trochę porozciągałem się delikatnie i oczekiwałem na rozgrzewkę. Przypiąłem numer i oddałem rzeczy do depozytu. Rozgrzewka poprowadzona przez specjalistę spowodowała u mnie wzrost adrenaliny i zgrzanie się. Postanowiłem zrzucić dwie bluzy i pobiec w koszulka Dotruchtałem na miejsce startu gdzie oczekiwaliśmy na komendę do ruszenia. Plan był taki aby zrobić najlepszy wynik w cyklu czyli poniżej 20:54 i to by mnie satysfakcjonowało. Nikogo nie znałem i nie wiedziałem bardzo jak się do kogoś załapać,a więc biegnę sam.

                  Gotów start. Wyszło słońce a i trasa bez większej wody. Momentami tylko małe kałuże i nie mam dużo błota. Ależ wszyscy ruszyli mocno, ostro. Ja spokojnie, trochę tłum poniósł ale opanowałem się po jakiś 500 metrach. Zbiegamy w zakręt i już widać pierwszy kilometr 3:57 mocno. Teraz przeskok przez drzewo które nawet grube przewalone leży na trasie nie da się go ominąć tylko przeskoczyć. Dobiegamy to miejsce gdzie bezie meta przecinamy linię czas 6:20 to jakieś 1,5km około. Trzymam tempo i na 2 km ponownie 3:57 oj mogę nie wytrzymać puls rośnie. Biegnie się dobrze, zdecydowanie dobrze jest szeroko nie jak w Lublinie. Nie ma podbiegów i niespodzianek w postaci dołów. Powoli zaczynam wyprzedzać innych w tym tempie jakim biegnę. Rozluźniam ręce i poprawiam koszulkę. Jest trzeci kilometr i wszystko pod kontrolą. Grupa biegaczy już rozciągnęła się. Zerkam przez ramię z tyłu daleko nikogo nie ma. Nie spieszy mi się bardzo do wyprzedzana innych. Powoli dopiero ich łapię. Jakby zwolnili. 4 km i 4;00 co będzie dalej. W głowie różne myśłi ale nie przyspieszam. Nie będę ostatniego kilometra rwał. Czuję gorąco w ręce bo biegnę w rękawiczkach. Doganiam kolejnych zawodników. Zostaję z tymi dwoma. To trochę mnie gubi bo oni zdecydowanie wolniej biegną. Przez to tracę. Już widać ponownie to samo drzewo myk przeskakuję i dobiegam do kolejnego zawodnika Biegnę za nim on mnie mobilizuje aby trzymać się. Więc go wyprzedzam ale nie agresywnie. Spokojnie już lecę. Widzę metę już nie przyspieszam nie szarpię. Obawiam się takich szarż, nawet czuję,że parę sekund zwalniam. Widzę cyferki jak przestawiają się z 19 na 20. Jest meta. 20:09 uf czuję teraz trudy biegu i wysiłek który włożyłem. Może ostatni kilometr niepotrzebnie zwolniłem ale nie czułem się na siłach aby przyspieszyć mocniej. Na mecie nie ma zbyt wielu kibiców jak i na trasie tego bardzo brakowało. Jakby było słychać doping końcówkę bym ruszył ostro. Tak wynik niezły kolejna piątka w okolicy 20 minut. Bardzo fajnie. Forma stabilizuje się ale na ocenę przyjdzie czas dopiero w maju. Dostaję herbatę ciepłą rogalika. Rozciągam się, trochę skłonów. Na koniec jeszcze pamiątkowe zdjęcie
przyglądam się tym co kończą w czasach 35 do 42 minut ale walczą.

               Składam podziękowania dla organizatorów i opuszczam lasek młociński który był dla mnie sprzyjający. To najlepsza piątka w tym cyklu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz