niedziela, 4 sierpnia 2013

PIĘTNASTKI

 1.    XIII Bieg Sapiehów Kodeń 04.08.2013 czas 1:13:51 miejsce 64 na 229.
 2. XIV Biega Sapiehów Kodeń 04.08.2014 czas 1:05:11 miejsce 35 na 192.
 3.   III Karczewski Bieg Śladami Mazowieckiego Parku Krajobrazowego 18.04.2015 czas 1:04:56 miejsce 6 na 43.
 4.  XV Biega Sapiehów Kodeń 02.08.2015 czas 1:12:17 miejsce 35 na 192. 
 5. XVII Bieg Sapiehów Kodeń 06.08.2016 czas 1:04:14 miejsce 18 na 81.
 6. XVIII Bieg Sapiehów Kodeń 06.08.2017 czas 1:06:19 miejsce 26 na 122.

Sobota, 03.08.2013r.

 Życiówka, z dużym zapasem w Kodniu

"Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie” (Heraklit)




XIV Bieg Sapiehów już za mną. W tym roku szykowałem się na ten bieg długo. Zamierzałem w końcu pokonać te trasę poniżej godzinę 10. Więcej treningów w słońcu i w porze biegu.  Prognozy pogody były bezlitosne w granicach 32 stopni. Nic się nie zmieniało. Od czwartku zacząłem przygotowywać miksturę (swój izotonik) z miodu, wody, cytrynki tak aby schłodzona popijać a w piątek i w sobotę do biegu tylko nią gasić pragnienie. W sobotę byłe dobrze nawodniony bo co chwila latałem oddawać mocz. Przez cały tydzień jadłem makaron i ryż z sosami i warzywami. We wtorek i czwartek pograłem w piłkę nożną co odczułem w czwartek wieczorem po kilku kopniakach. Dla biegaczy raczej nie wskazana piłka przed startem.  Wyspałem się w sobotę ponad 9 godzin.  Zamierzałem jechać autem z bratem i ojcem którzy zapisali się ale niestety praca ich zniewoliła i debiut w Biegu Sapiehów muszą przełożyć o co najmniej rok. Zabrali mnie bracia Kowalewscy Krzysiek i Tomek, którzy debiutowali. Dla nich każdy czas w  jakim ukończą będzie sukcesem.  Spakowałem dzień wcześniej buty, skarpetki, stoper, koszulkę, czapkę i klapki. Z rana 4 bułki z dżemem truskawkowym plus bułka i banan popite własnej roboty izotonikiem i w drogę. O 10 zabrali mnie i po drodze rozmawialiśmy o bieganiu i polskich drogach. Do osady Sapiehów dotarliśmy po niespełna 35 minutach jazdy.  Pierwsi zawodnicy już byli. Spotkałem samych znajomych: Pawła Młodzikowskiego z małżonką z Adamowa, Adama Miturę, Rysia Króla, Pawła Pakułę, biegaczy z Klubu Biegacza Biała Biega. Zarejestrowaliśmy się  i przypadły nam numery startowe 177-179
Opłata startowa wypisywana była na dawnych kwitach z minionej epoki. Ma to swój urok i pamiątkę.  Pobraliśmy koszulki biegowe i udaliśmy się w cień. Była jak zawsze ekipa z ARM  http://bieganiemiedzyrzecpodlaski.blogspot.com/ z Mariolą, Byniem i Wieniem (etatowym laureato-losowaczem nagród) Do biegu mieliśmy ponad dwie godziny.  Co chwila napotykali Nas przybywający biegacze.  Z niektórymi omawialiśmy taktykę i założenia na bieg.  Ja co chwila biegałem do toalety to efekt nawodnienia ale dalej popijałem izo.  Gdy minęła 12:15 przymocowałem numer i do parku na rozgrzewkę. Już kilkunastu biegaczy truchtało. Porozciągałem się a następnie z 1,5 km truchtania, wymachy i skłony. Słońce paliło coraz mocniej. Jeszcze smarowanie maścią i coś przeciw obtarciom. W drodze na start na termometrze w cieniu dojrzałem 28 stopni. Pierwsi biegacze niepełnosprawni już ruszyli w trasę. W parku przy strefie startu napotkałem rozciągającego się Darka Mackiewicza. Jeszcze trochę truchtu rozciągania, wywiad dla lokalnej gazety i ostatnie 10 minut wyczekiwania. Do Kodnia zjechała rodzina Kowalewskich którzy przybyli dopingować Krzyśka i Tomka. Grzegorz zrobił nam pamiątkowe zdjęcie
i ruszyłem aby dobrze się ustawić.
Usytuowałem się bliżej bazyliki. Obok mnie dwóch biegaczy na wózkach. Blisko była spikerka i rozpoczęło się otwarcie. Włodarz gminy Kodeń niemrawo życzył wszystkim zajęcia pierwszego miejsca. Nastąpiło pokropienie biegaczy wodą święconą i chwila oczekiwania na start.
Do tego w założeniach bez szarpania na początku oraz jak najszybciej do kogoś się doczepić aby trzymać tempo. Tydzień poprzedzający bieg zrobiłem trening w niedzielę o 13 i tempo w środę. Po środzie zapaliła mi się lampka, skoro 7,5km pognałem w 33:48 http://biegamwstudziance.blogspot.com/2013/07/szybko-przed-piekielna-pietnastka-w.html#comment-form
to jestem w stanie po asfalcie pobiec nawet szybciej w ukończyć w granicach nawet 1:08. To były tylko założenia.  odczuwam potrzebę oddania moczu, jednak już nie mam na to czasu. Sędziowie przesuwają kibiców i już wszystko gotowe. Wyciągam stoper, przeżegnałem się. Słychać wystrzał startera, aplauz publiczności i blisko dwustu zawodników ruszyło w upale na trasę Piekielnej Kodeńskiej Piętnastki po raz czternasty. Stoper uruchomiony, ruszam spokojnie niech biegną szybciej Ci co w czołówce zamierzają być. Patrzę ze znajomych do przodu ruszył Andrzej Majewski
tylko, potem Paweł Pakuła

W głowie tylko nie szarpać spokój i opanowanie. Po małym kółku przebiegamy obok publiczności mija mnie Rysiu Król i Rafał Pajdosz Rafał widzę z respektem zaczął spokojnie. pierwszy kilometr 4:15

trochę nadal za szybko. Jeszcze biegniemy razem więc trudno do kogoś się doczepić. Wybiegamy z większej pętli i kierujemy się na opuszczenie Kodnia. Na drugim km 8:35 to 5 sekund już wolniej ale nawet 4:30 nie będzie złym  tempem. Na pierwszym punkcie biorę wodę jeden, dwa łyki i wystarczy. Czołówka daleko z przodu teraz tworzą się grupki. Biegnę pierwszy obok mnie ktoś krok w krok i trzech za plecami. Na 3 km
widać zawodnicy z przodu już biegną jeden za drugim. Słońce pali. Po godzinie 13 i czuć asfalt ten charakterystyczny zapach rozgrzanej nawierzchni. Po kolejnym kilometrze zerkam czas 4:21. Idzie dobrze. Popijam wodę i wylewam na ręce oraz kark. Teraz czekam aby ktoś mnie wyprzedził abym się mógł schować bo lekki wiaterek powiewa. Wiedzę, że numer 122 leci  z izotonikiem w ręku w takim tempie jak ja już 4 km to postanawiam być blisko niego i za nim biec. Obok numer chyba 41 i 7 oraz szybko doszedł do Nas biegacz z koszulką z Krasnegostawu. On z czasem odszedł. Na horyzoncie widzę Rysia Króla w białej koszulce ale jest już jakieś 150 metrów z przodu.  Co raz zbiegamy w cień który jednak nie wiele daje. Szybko mija 5km zerkam na stoper poniżej 22 minut jest świetnie tylko aby to trzymać. Nie czuję zmęczenia. Jedynie już gorące powietrze pali ciało. Nie ma komfortu biegania. Wybiegamy z lasu i widać fontannę z wody przez którą zwalniam aby schłodzić się. Następny punkt z wodą i ponownie czwórka która się uformowała biegnie blisko siebie. Jak później zobaczyłem numer 122 to Pan Ireneusz Sworczuk z Szach przewodzi naszej stawce. i nadal trzyma izotonik. Ja nie dopuszczam myśli aby uciekła za bardzo. na 6 km tempo nie zmienia się to kolejny kilometr i w granicach 4:18 ten ostatni. Staram się nie myśleć jak jest gorąco. Uciekam gdzieś go chłodnej rzeki Zielawy, do otwartej lodówki z której wyciągam schłodzone picie. Przypominam sobie zimę jak biegałem w mrozie. Czuję już smak lodów i  chłodnego morskiego wiatru. W tym rozmyślaniu chyba przegapiłem 7 km bo ciężko było to oznaczenie dojrzeć. Zdecydowanie lepsze są pionowe oznakowania km. Mija Nas samochód policyjny czołówki. Prowadzi jeden z Białorusinów a potem dalej nikt. Za zakrętem pojawiają się kolejni zawodnicy. Dostrzegam Kacpra Piecha a następnie Pawła Młodzikowskiego. Z daleka wyłania się tez nawrót 8 km i czas 34:.38 Dobiegamy zakręcając zza stolikiem zimna woda z pompy strażackiej zrasza gotujące się ciała biegaczy.  Jednak jest zapewne kilka stopni chłodniej niż rok temu. Na punkcie z wodą łapię kubek wypada mi od kolejnej osoby utrzymuję. Polewam ręce, kark i dwa łyki. Tak regeneracja pozwala mi na delikatne przyspieszenie o 3-4 sekundy. Z drugiej strony widać pozostałych biegaczy. Niektóre twarzy uśmiechnięte a niektóre już z grymasami a nawet z wyrazem "ile jeszcze?". Ja nie odczuwam bardzo zmęczenia. Jestem podbudowany tym czasem na 8 km. Trzymam się stale numeru 122.  Z przodu jakby bliżej biała koszulka Króla. Wyprzedzam zawodnika z numerem 122 celem sprawdzenia czy pójdzie za mną czy nie. Trzyma się mocno do punktu z wodą, ja lekko zwolniłem po wodę a on pobiegł tempem. na tym punkcie mało osób stało i nie załapałem się na wodę.  Cóż będzie kolejny.  Koszulka już zaczyna być bardzo mokra. Czapka też lekko uwiera. Poprawiam ją i nastaje 10 km spoglądam na stoper poniżej 44 minut i łapię ten czas.
Jeszcze 5 km nawet w tempie 5 minut/km to da złamanie 1:10. Nie ma co bardzo zwalniać skoro dobrze idzie.  Teraz przede mną numer 122 a za mną spory odcinek gdzie nie ma nikogo. Biegnę sam starając się wsłuchiwać w kroki aby nie zwalniać. Charakterystyczne kroki stawiane na asfalcie wyznaczają rytm biegowy. Zaczynam krążyć myślami wokół rozegrania końcówki. To jeszcze ponad 4 km. 11 km nie zauważyłem. W zasięgu mam numer 122 w między czasie kogoś mijam. Gdzie jest Darek Mackiewicz. Spodziewałem się go już wcześniej. Przywykłem jak mnie na ostatnich km wyprzedza. Na rowerze wyprzedza Jan Kulbaczyński z telefonem w ręku zapewne z relacją na żywo. Trasa wydaje mi się łatwiejsza niż rok temu. Zbliżam się do 12 km i stale trzymam się zawodnika z numerem 122. Nie mogę odstawać od niego. Muszę być w miarę blisko niego bo to gwarantuje mi świetny wynik. Już w głowie myśli krążą, że skończy się to czasem 1:07 a może  nawet wyrzeźbię 1:06. Nie nie mogę teraz myśleć o wyniku. Skupić się trzeba na tempie i dobiegnięciu. Jest 12 km 53 z kawałkiem. Zostały 3 km. Dosięga mnie zamiar odpuszczenia i zwolnienia. Przecież już na pewno osiągnę poniżej 1:10 założony wynik. Bije się z tą koncepcją. Rozważam, rozważam i czuję, że z tego głupiego dumania zwolniłem bo 122 odszedł już sporo. Oglądam się za mną daleko daleko pojedyńczy zawodnik i kolejni. Przecież 13 km to już blisko a na ostatni przyspieszenie. Między 12 a 14 km straciłem trochę sekund na niepotrzebną analizę sytuacji. Patrzę na stoper pokazuje ostatni km  4:27
to chyba najwolniejszy dzisiaj. Już z daleka widać wieżę  telefonii komórkowej w Kodniu. To może jakieś 1,5km. Zbiegam szukając odrobiny cienia. Wody nie mam a punktu też nie widać. Nawet blisko nie widzę zawodnika z butelką aby poprosić. Cóż na horyzoncie znika jakieś 250 metrów Rysiu Król. Wpadam na ostatni kilometr. teraz stopniowo podkręcam tempo. Jest już Kodeń i punkt z woda szkoda kilku sekund rura. Oglądam się do tyłu za mną wyrósł Krzysiu Majewski skąd on się zerwał.  Darka nie widzę. Jest spory kawałek ode mnie ale może  zaatakować.  Już jestem na przedostaniej prostej. Numer 122 który uciekł jest w moim zasięgu. To już flagi powiewają. Jakaś Pani z kwiatami klaszcze. Słychać kibiców. Przyspieszam jeszcze bardziej. Numer 122 coraz bliżej. Kilkanaście metrów i go łyknę. Ostatnia prosta. Widzę tablicę z czasem a tam 1:04:56 ale czad. Jeszcze szybciej jak gazela w stepie
Jak Kubica na torze. Już zdejmuję czapkę i jestem bardzo blisko 122 który zorientował się, że pędzę i przyspieszył. Zaczynam okrzyk, wielki ryk wpadam, meta 15 km za mną, fantastyczny wynik. Skaczę, cieszę się jak małe dziecko. Dokonałem tego.
Na mecie radość i szalał 
W tym roku szaleństwo pobiłem życiówkę i to o kilka minut. Czas marzenie 1:05:13
to ponad 4 minuty lepiej niż kiedykolwiek a o 8:46 poprawiłem zeszłoroczny wynik.
Zapomniałem o stoperze. Zatrzymuję go. Czas świetny. Ktoś podaje wodę  i ktoś wylewa na mnie całą butelkę. Łapię oddech klękam. Jestem uradowany. Wstaję i słyszę pytanie dziennikarza oraz widzę kamerą. Kilka słów powiedziałem. Tutaj finisz i radość od 7:31: http://pulsmiasta.tv/12614/bieg-sapiehow-2013-video/ Otrzymuję medal, bardzo piękny

SUPER extra. Wbiegają kolejni zawodnicy.  Paweł robi fotkę z Darkiem, który dobiega
                                            i chyba po raz drugi na biegu jest za mną
Przybijam z kilkom piątki i gratulujemy sobie. Bieg i taktyka wyszły fajnie. Może poza analizą i zgubieniem kilkunastu sekund to i tak rewelacja. Poprzeczkę postawiałem wysoko na 15km. w Kodniu. Może kiedyś wystartuje. Jak narazie wystarczy biegania w Kodniu dla mnie. Osiągnąłem to co chciałem z nawiązką. Z Pawłem Młodzikowskim jeszcze trochę truchtu i rozciąganie. Potem obiad, oglądanie dekoracji i sprawdzenie oficjalnych wyników. Bardzo dobrze pobiegli
pozostali dwaj mieszkańcy Studzianki: Krzysztof Kowalewski miejsce 152 czas 1:27:13, Tomasz Kowalewski miejsce 129 czas 1:22:18. Zawody wygrał z czasem 48 minut 10 sekund Aleksander Podolski z Białorusi. Drugi był Bogusław Andrzejuk z Białegostoku z czasem 48:54.

               Oficjalne wyniki tutaj: http://timepro.pl/wyniki/2013/koden2013.pdf. Bieg ukończyło 192 zawodników a ja zająłem 35 miejsce. Pierwsza galeria zdjęć http://biala24.pl/?id=Galerie&x=1814#prettyPhoto i materiały video http://pulsmiasta.tv/12614/bieg-sapiehow-2013-video/ oraz http://www.youtube.com/watch?v=iY6MOxYNPtM


 

1 komentarz:

  1. Łapiesz formę widać, ładnie. Zobaczysz na jesieni będzie jeszcze lepiej powodzenia i trzymam kciuki za maraton w Wawie

    OdpowiedzUsuń