W niedzielę wyszło pod wieczór wybieganie. Na trasę wybrałem ze względów bezpieczeństwa głównie asfalt. Po rozgrzewce ruszam początkowo polna droga ale jest ślisko bardzo i wskakuję na asfalt. Zabrałem pieska ze sobą aby się przewietrzył porządnie.
Pierwsze kilometry dość żwawo pod 5:10 i 4:49 za szybko jak na wbieganie. jednak dalej przywołałem się do porządku i trzymałem tempo 4:57 i 4:55 czyli ciut wolniej a na takie tempo moge sobie pozwolic.
Niestety w trakcie biegu zgubiłem mojego towarzysza drogi. Niestety nie wrócił. Gdy biegłem to zaatakowały mnie psy i on ruszył w obronie i tak został. Dzięki temu mnie oszczędziły.
Na 10 km tylko ponad 50 minut. Na 12 skręciłem w polną drogę. Poruszając się po nieoświetlonych drogach widać w oddali kilka par świecących się oczu. Gdy spojrzę odwracając głowę z czołówką to widzę jak mnie obserwują w odległości może 20 metrów. Czułem się jak bym oglądał horror. To jednak sarny które często w tym miejscu spotykam.
Wracając do treningu po 13 km było już ciężko. Za grubo się ubrałem i przegrzałem się. Do tego zmęczenie też robilo swoje.
Ostatecznie 17 km w 1 godzinę 26 minut wykręciłem. Jak na wybieganie dobrze poszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz