Wstaję 4:44 a słońce już wstało a więc chyba trzeba o 3:33 -:) aby zobaczyc cały ceremoniał wschodu słoneczka. Szklanka wody z cytryna i mus Kubuś owocowy jabłko-banan wrzucam na ruszt. Zakładam spodenki, skarpetki, koszulkę biegową. Profilaktycznie biorę wiatrówkę, ponieważ po wczorajszym deszczu może początkowo być chłodno. Zabieram plecak z piciem. Rozciągam się delikatnie oraz robię skłony i wymachy. Powoli ruszam.
Początek rzecz jasna noga za noga po polnej drodze. Jeszcze rosa jest na trawie i liściach brzóz. Za mną coraz wyżej jest już majowe słońce. Wbiegam w lasek i ponownie na otwartą przestrzeń.
Tutaj rzecz jasna są sarenki które spłoszyłem z rannego śniadania. Tak zjadały trawę, że dały się trochę podejść. W końcu uciekły. Pierwszy km 5:49. Cieńko bardzo cieńko ale może rozruszam się. Na drugim jest już zdecydowanie lepiej. Wbiegam w przestrzeń graniczną gminy Piszczac a mianowicie Ortel Królewski Drugi. Tzw. granica o dziwo zaczynam się rozpędzać. Trzeci km poniżej 5 minut. Oj za szybko. Na 4 km już zdejmuję w biegu wiatrówkę bo zaczynam się pocić jak parówka w rondelku pod przykryciem. Uf... popijam kilka łyków wody i biegnąc obserwuję latające ptaszki.
Wszystko wokoło mieni się w blasku słoneczka. Zboże w coraz większe kłosy urasta. Lekki powiew wiatru zrzuca kropelki rosy i resztki deszczu. Zatrzymują się przy trawie obok rzepaku aby podziwiać wędrujące robaczki, które od rana pracują.
W oddali trzy sarenki wcinają zboże. Gdy mnie zobaczyły to się spłoszyły i po skosie zaczęły uciekać.
Teraz biegnę już bardzo spokojnie i zachowawczo. Mijam ponownie przekwitający rzepak oraz ... ule. Tak tak kilka uli stoi przy zagajniku gdzie mniemam są dobre warunki dla pszczółek.
Dobiegam do budynku po szkole i miejsca gdzie jest meczecisko miejsce gdzie do 15 sierpnia 1915 roku stał meczet.
Dalej chodniczkiem powoli zmierzam ku końcowi.
Wszak dzień jest długi i aktyny to nie przeciążam się kończąc na 7,7 km w ponad 40 minut. Jest jaki postęp, ponieważ trzeci raz udało mi się wyjść i potruchtać w rytmie co drugi dzień. We wtorek robiłem 10 km po asfalcie w miarę spokojnym tempie. Jednak co km robiłem przebieżki na odcinkach 20 sekundowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz