środa, 31 lipca 2013

Zapowiedź startu (1)

XIV Bieg Sapiehów w Kodniu tuż tuż

Kodeń nad Bugiem to malownicza miejscowość, która słynie z Sanktuarium  Matki Boskiej Kodeńskiej, rodu Sapiehów którego jedne z członków Jan w 1513 roku  nadał miastu herb, ustanowił burmistrza i nadał mieszczanom liczne przywileje, czyli 500 lat temu. Kodeń znany jest też z  udanego ataku powstańczego w nocy styczniowej 1863 roku oraz Jana Kulbaczyńskiego. To Janek jest twórcą, pomysłodawcą i motorem  napędowym Biegu Sapiehów, którzy razem z Darkiem wkładają dużo sił i serca aby bieg był kontynuowany. Sami też jeżdżą na biegi i promują Kodeń.
W tym roku po raz XIV. Dla mnie to kolejny start w Kodniu. Startuje z kilku powodów. Pierwszy znaczący z sentymentu do Kodnia tam urodziła się moja mama i po prostu z sympatii dla tej osady i jej wspaniałego klimatu. Drugi powód to walka z piekielną piętnastką i sobą. Założyłem kiedyś czas w jakim powinienem przebiec ten dystans. W tamtym roku było fatalnie. Ledwo dobiegłem z językiem na brodzie. W tym roku jestem o rok mądrzejszy i mając na uwadze prognozy pogody będę zadowolony z poprawienia wyniku chociaż o sekundę w porównaniu z poprzednim rokiem a było 1:13:59. W upale w tym roku biegałem kilka razy o godz. 13 dobrze to nie wychodziło, ale chociaż organizm się trochę przyzwyczajał. Treningowo biegałem zdecydowanie lepiej wieczorami.Jak będzie okaże się w sobotę między godziną 13tą a 14:30 mniej więcej. Relacja oczywiście będzie na blogu.

W 2012 start wyglądał tak


Wtedy wystartowało 4 mieszkańców Studzianki: ja, Krzysiek, Łukasz Lewczuk i Przemek Fedoruk. W tym roku zapisany jestem ja z ojcem Wiesławem, Tomek Kowalewski  i Krzysiu Kowalewski, którzy rozkręcają się w bieganiu w Studziance już na dobre.
Rok temu Studzianka była widoczna także za sprawą kibicującego Mirka

Do pokonania 15 km na tej trasie http://biegsapiehow.nadbugiem.pl/?page_id=4


Na liście startowej stan na 01.08.2013 godz. 22:00  widnieje ponad 230 zawodników.

Jak informuje strona biegu http://biegsapiehow.nadbugiem.pl organizator XIV Biegu Sapiehów – Kodeń 2013 zastrzega możliwość przeprowadzenie kontroli antydopingowych zawodników.

Szybko przed piekielną piętnastką w Kodniu

Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo. Zwyciężyć i osiąść na laurach to klęska  (Józef Piłsudski)

Na 3 dni przed pierwszym ważnym dla mnie startem tego półrocza postanowiłem sprawdzić swoją szybkość. Nie nawadniałem się specjalnie. Rozgrzewka dłuższa niż zazwyczaj. Tym razem wszystkie skipy i przebieżki tak na maxa. Odczułem w udach sprinty. Wyruszyłem na trasę około 7,5km tak aby nie przemęczyć się za bardzo. Pierwszy kilometr tempo 4:18, dalej kolejny kilometr po asfalcie wolniej 4:50 i spokojne wyluzowanie. Asfalt grzeje mocno w stopy. Tak aby organizm trochę odpoczął. Następnie polną drogą w piasku i słońcu. Jak na godzinę 18 to paliło mocno. Bez wody ciężko. Żadnego wiartu nawet lekkiego.  Sucho w gardle,. Wytrzymam to nie długi dystans. Trzeci kilometr wyciągam 4:20. Na czwartym byłem już cały zlany potem i pobiegłem go wolniej 4:48 aby się nie zatrzeć. Piąty kilometr szybciej 4:20 to dało mi mocny wynik na piątce. Bardzo mocny. Szósty kilometr spokojniej 4:45. Ostatni kilometr to już ile fabryka dała 4:08. Czuję się jak koń po westernie. Ciężko uf uf
Cały dystans 7 km 560m w czasie 33:48 trasa jaką przebyłem jest tutaj http://www.runningmap.com/?id=585759
oj dawno tak nie poszalałem. Na koniec schłodzenie w truchcie i porządne rozciąganie.
W takim czasie 7,56 km jest świetnie. Jednak nie da się tego ni jak przełożyć na 15 km w Kodniu. Tam nie będzie wszędzie płasko.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Bieganie w upale z dobrą duszą

Niedziela 28.07.2013 godz. 13:00

Pracuj ciężko nad bieganiem, kiedy ciężko się biega  (Pavvo)

W niedzielne popołudnie ponad 30 stopni. Postanowiłem pobiec w takich warunkach treningowo po asfalcie w granicach 14-15 km. Po raz pierwszy przeeksperymentowałem z izotonikiem przed biegiem. Wprawdzie piłem po połówce i maratonie ale nigdy przed biegiem. Odczułem to na trasie. Zaryzykowałem trochę krótszą rozgrzewkę i rozciąganie. Po kilku minutach już ze mnie płynęło. Z rana nie wiele zjadłem. Nie nawodniłem się za bardzo. Wskoczyłem w ciuchy biegowe. Tym razem ze mną jechała na rowerze dobra dusza która miała zapas wody. Nawodnienie na trasie i tak jak się okazało nie przyniosło skutku. ruszyłem spokojnie kilometr po drodze gruntowej. Dalej wstąpiłem na rozgrzany asfalt. Upał przeszkadzał od początku. Stopy od razu odczuły nagrzany asfalt. Smoła lepiła się do butów. Już po 2,5 km czuje potrzebę uzupełnienia płynu.
 
Popijam wodę i polewam twarz. Do 5 km biegłem w tempie. Po kolejnych łykach wody już to tempo spadło. Z drugiej strony specjalnie nie chciałem jakoś forsować w takich warunkach. Ludzi nie mijałem zbyt wielu po drodze. Jeden rowerzysta i kilka samochodów. Gdzieś z podwórek wydobywały się głosy zdziwienia i stukania się w głowę i kto to widział w taką pogodę biegać. Przebiegałem już przez trzecią miejscowość. Przed 10 km lekko podkręciłem tempo aby poniżej 50 minut tę dychę nabiec. Kolejne metry przychodziły z trudem. Piłem coraz częściej i więcej. Mimo, że to trening to już na 12 km czułem wyczerpany. Wszędzie słońce a cienia jak na lekarstwo prawie wcale. Wbiegając do Studzianki przeszedłem do marszu. Kilkaset metrów marszu zawsze dobrze robiło. Potem biegnę dalej ale już wolniej.  Na końcu postanawiam 400 metrów przyspieszyć i kieruję się wprost nad rzekę. Pokonałem dystans 14 km 530 m. Czas niestety słaby ale chodziło o walkę z pogodą i warunkami nie czasem. Kilka wymachów, skłonów i rozciągania a dalej zrzucam ciuchy i wchodzę do chłodnej rzeki. Woda czysta ale jest jej w najgłębszym miejscu po pas. Jednak dobre i to, że można się popluskać i schłodzić bo trening w ponad 35 stopniach to było szaleństwo.

czwartek, 25 lipca 2013

Generalka przed Biegiem Sapiehów

Biegnij, aż już nie będziesz mógł. A potem pobiegnij jeszcze trochę. Znajdź nowe źródło energii i woli. I biegnij jeszcze szybciej (Jurek Scott)

 Trening zaplanowany na środę niestety nie wyszedł z różnych względów. W czwartek po lekkim treningu łuczniczym odpuściłem gierkę w piłkę nożną a wybrałem sprawdzian biegowy. Do Biegu Sapiehów (strona zawodów: http://biegsapiehow.nadbugiem.pl/) jeszcze 9 dni ale z formą nie jest tak jakbym chciał. Dlatego po dwóch dniach przerwy spróbuje także mocno jak na mnie pobiec około 15 km. Do samego biegu planuje jeszcze dwa - trzy treningi.  Zobaczymy jak wyjdzie ten bieg bo planuje zwiększyć liczbę treningów w tygodni z trzech do czterech. Zrobię jeszcze interwały, szybkościówki i może jeden lekki na trzy dni przed. Wracając do czwartkowego biegania rozciągam się i gimnastykuję. Wody też nie zabieram, może nie będzie tak bardzo potrzebna. Jest chłodno, temperatura 18 stopni to dobra aura do biegania. W Kodniu od lat można pomarzyć o takiej pogodzie. Wyruszam pierwszy kilometr po drodze gruntowej wyznaczam tempo na 4:35 i tak byłoby rewelacyjnie do końca. Następne 1,5km po asfalcie i wbiegam w piaszczysta drogę z lekkim podbiegiem. Czuję wspaniały zapach skoszonego zboża i lekki powiew wiatru. Nie skoszone jeszcze zboże szumi zachęcając do przemierzania kolejnych kilometrów. Na 4 km już nie mam piachu i trzymam założone tempo. Na 5 km jest dobrze. Teraz trudniejsza trasa dalej po piachu. Na 7 km mijają mnie rowerzyści bracia Lewczukowie powracający z gry w piłkę. Wymiana uprzejmości i biegnę dalej. Na 8 km piach jest większy trzeba trochę przycisnąć. Po niedługim odcinku jestem na drodze żużlowej. Kątem oka widzę słońce chylące się ku zachodowi. Docieram do 10 km i uśmiecham się zerkając na czas bo jestem poniżej 48 minut. Przed mną długa blisko kilometrowa prosta i wbiegam na asfalt. Tutaj 2 km staram się mimo odczuwanego zmęczenia trzymać tempo 4:30. Ostatni kilometr ponownie po drodze gruntowej czuję, że jest ciężko, ale zrywam się jak zawsze na ostatnie  400 metrów ile fabryka da. Uf... w takim szaleńczym tempie przy upalnym słońcu (prognoza 30 stopni burzowo) myślę, że będzie dobrze. Mierzę w złamanie 1 godzina 13 minut. Dzisiaj  14 km 800 m i jest blisko życiówki. Następny trening w weekend.



poniedziałek, 22 lipca 2013

Trening poniedziałkowy

Motywacja jest tym, co pozwala zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala Ci wytrwać
(Jim Ryun)

W poniedziałkowe późne popołudnie wyruszam na trening, którego zamiarem jest przebiegnięcie  w jednym tempie 12km. Temperatura 22 stopnie i wieje lekki wiatr. Wody nie biorę ze sobą, zamierzam wytrzymać. Wyruszam trochę zmodyfikowaną trasą tak dla urozmaicenia. Podłoże trasy to 800 m po drodze gruntowej 700 m po asfalcie i potem po drodze piaszczystej, momentami po żużlowej. Po zbiegnięciu z asfaltu biegnę po drodze na której widzę swój długi cień przed sobą. To takie zjawisko gdy słonce zmierza ku zachodowi. Zboże wokół mieni się na mocno żółty kolor. Za rowem z jednej strony po raz kolejny raz sarny spłoszyły się moim treningiem. Po drugiej zaś sarna wśród zboża biegnie spory kawałek równoległe do mnie, aż w końcu myka w lasek. Dobiegam do 4 km i pomiar jest dobry trzymam tempo 4:45 i takie będę starał się ciągnąć do końca. Teraz około 500 metrów szybciej i na 5 km jest poniżej 25 minut to dobrze. Teraz trasa biegnie wśród bujnej trawy. Kolejne kilometry pokonuje po sporym piachu i wbiegam w drogę żużlową. W między czasie słońca już nie ma. Na horyzoncie tylko czerwone niebo. W swoim tempie wbiegam na asfalt i 2 km po nim. Moja mnie kilka samochodów oraz rowerzystka. Ostatni kilometr trochę podkręcam a ostatnie 300 metrów przyspieszam mocniej aby końcówkę dotrwać. Udało się 12 km poniżej godziny. Odczuwam zmęczenie. Wody jednak brakowało. Jeszcze rozciąganie  i  lekki trucht. To głównie po sobotnim treningu i dzisiejszym bieganiu. W środę pobiegnę już zdecydowanie wolniej.

Próba przed biegiem Sapiehów

Sobota 20.07.2013r.
„Kiedy nogi już nie mogą, biegnij głową” (Szymon Odyjas)

Czas biegnie bardzo szybko i do biegu Sapiehów w Kodniu zostało tylko dwa tygodnie.W ubiegłym roku debiutowałem na tej trasie. Było potwornie ciężko. Rewanż za dwa tygodnie. Tym razem nie wystartuję tak ostro tak za czołówką. Przyjmę lekcję pokory na starcie.
Jak to bywa na 10 do 14 dni przed planowanym startem robię  próbę na dany dystans. Trening z piątku przełożyłem na sobotę tak aby wystartować o godz. 13.W sobotę słońce parzyło więc trening  założyłem w porze biegu  po asfalcie i trochę po drodze gruntowej.  Oczywiście rozgrzewka rozciąganie. Wskakuję w ubiór biegowy. Tym razem zabieram pas z woda. Wiem, że będzie przeszkadzał, ale bez wody w temperaturze 28 stopni będzie ciężko. Mój plan to pobiec mocno jak dam rade na 15 km. Mam świadomość dystansu  warunków jakie bywają w Kodniu. Od lat pali tam słońce mocno i rozgrzany asfalt daj się we znaki. W Kodniu po męczarniach z poprzedniego roku teraz będę walczył o złamanie 1 godzina 13 minut 59 sekund. Włączam stoper i ruszam na test generalny. Pierwsze kilometry spokojnie i równo w tempie 4:45 i tak zakładam się trzymać znaną sobie trasą. Po 5 km już odczuwam pragnienie i zwalniam aby napić się wody. Potem po mniej więcej kolejnych 2,5 - 3 km popijam po kilka łyków. Niestety spowalnia mnie to ze względu na to, że wodę piję z butelki plastikowej a nie z bidonu. Ciężko jest w biegu odkręcać butelkę i pić zatem aby napić się i zweryfikować czas przechodzę do marszu. po 10 km  czas lekko ponad 48 minuty ale jestem cały zlany potem i jest mi gorąco. Czuję upał zwłaszcza w stopach.  Na 12 km wbiegam w piaszczystą drogę i tutaj jest prawdziwy test. Słońce pali niemiłosiernie a ja staram się szukać jeszcze przyspieszenia. Trzymam tempo 4:44-4:50. Piach na drodze jest jak na pustyni rozgrzany słońcem utrudnia bieg. W końcu na ostatnim kilometrze a raczej około 450 metrach przyspieszam mocno i pokonuje 15 km w czasie trochę lepszym niż rok temu w Kodniu. Oby to był dobry prognostyk przed 3 sierpnia. Jeszcze około półtora kilometra truchtam aby trochę wychłodzić się 16 km 760 metrów  w czasie 1:25 więc jest dobrze.

środa, 17 lipca 2013

Bieganie w słońcu
„Bieganie to dobry początek, jeśli chcesz poprawić formę; trening to kolejny krok" (Jack Daniels)
Powróciłem do normalnych treningów. Dochodzę powoli do siebie i sprawności po organizacji tatarskich biegów. Kosztowało mnie to dużo zdrowia i sił.  Jednak już ciągnie do biegania. Zanim pobiegnę dwugodzinna drzemka i wstaję odmieniony. W palącym słońcu mimo ze była godzina 19 stanąłem na rozgrzewce. Muszę do biegu w Kodniu trochę temperatury złapać i przyzwyczaić organizm do wysiłku. Dzisiaj zakładam przycisnąć 5km. Zakładam nowe skarpetki czy to dobry pomysł to się okaże. po rozciąganiu biorę kilka łyków wody stoper i w trasę.  Tempo 4:17 na pierwszym kilometrze. Potem je utrzymuję a nawet przyspieszam. Nie zabrałem wody a to był błąd . Po 3 km już mi zaschło w gardle. Czuję potrzebę picia. Słonce pali mi w plecy jak ogień w piekle. Koszulka jest cala mokra. Ocieram pot z siebie. Trudno jakoś może wytrzymam. Wynurzam się na prosta na której końcu jest 5 km. staram się trochę jeszcze przyspieszyć. Łatwo nie jest. Zapomniałem o piciu i skupiłem się na rytmicznych krokach. Słyszę je jak bębniarz nadający ciąg uderzeń w swój instrument. Nowe skarpetki zaczynają przesadzać. Jakoś dziwnie mi w stopy. Obym nie obtarł ich za bardzo. Na drugi raz usze przeprać nie zakładać nowego na trening. Na końcowych metrach przyspieszam i 5 km końce poniżej 22 minut. Nie dąłem rady więcej wyciągnąć. Przemaszerowałem się aby ochłonąć 3 minuty i dalej truchtem jeszcze około 2 km. W sumie 7,5 km zrobiłem w 36 minut 45 sekund. Tak więc jest nieźle. Teraz będzie czas na dłuższe treningi bo piekielna piętnastka w Kodniu już za ponad wa tygodnie. Następny trening zrobię w piątek z rana.

II Tatarska Piątka Studzianka 14.07.2013 godz. 17:06

„Na początku trudno zrozumieć, że cała idea biegania nie polega na wygrywaniu z innymi biegaczami. W końcu się nauczysz, że rywalizacja sprzeciwia się Twojemu cichemu głosikowi, który namawia, aby zrezygnować.” George Sheehan

Po raz drugi miłośnicy biegania spotkali się w Studziance. W tym roku bieg odbył się w nieco późniejszej porze niż rok temu. Pierwsza edycja odbyła się w palącym słońcu i w samo południe. Druga po południu przy zagadkowym niebie, ponieważ deszczowe chmury zbierały się nad Studzianką. W noc poprzedzającą bieg padało bardzo mocno. Dlatego przesunęliśmy oznakowanie trasy na dzień biegu.  Biuro zawodów w tym roku obstawiali wolontariusze z Białej Podlaskiej i oni wzięli na siebie ciężar zapisów oraz wydawania pakietów startowych. Od godz. 11 powoli przybywali zawodnicy. Z czasem było ich coraz więcej. Jedni odbierali  pakiety a inni zapisywali się jeszcze do ostatnich chwil. Do zawodów zgłosiło się ponad 120 osób. Jednak krążące chmury deszczowe odstraszyły trochę chętnych. Do biegów zapisywały się również dzieci i młodzież.
Im bliżej godziny biegów tym większe chmury pojAwiały się. Obawialiśmy się ulewy. Zawodnicy rozgrzewali się i truchtali.






Do ostatnich chwil zwlekaliśmy z oznakowaniem trasy w obawie przed burzą. W końcu ustawiliśmy oznaczniki. Ustaliliśmy, że poszczególne grupy na 400m, 600, i 1200m pójdą z wolontariuszami na miejsce startu. Pierwszą grupę wypuszczał Mariusz.
O godz.16:23 wystartowali najmłodsi. Od początku na czoło wysunął się z numerem 72 Dawid Waśkiewicz z Łomaz.
Był bezkonkurencyjny i z czasem 1:09 wygrał.

Kolejne miejsca na podium zajęli bracia Filip i Mikołaj Dencikowscy. Wśród dziewcząt najlepsza była Dominika Chotkowska przed Anna Borkowską i Aleksandrą Lewczuk
.
Kolejną grupę na 600 m startowała Ania.
Tutaj ciekawą rywalizację toczyły do ostatnich metrów dziewczyny ze Studzianki Sandra Fuks i Paulina Szenejko. Na finiszu najwięcej sil zachowała Paulina i ona wygrała z czasem 1:48. Czas Sandry to 1:50. Trzecie miejsca przypadło Zuzannie Michalczuk. czwarta linię mety minęła Zuzanna Kukawska 



Dopiero 5 był najlepszy z chłopaków Patryk Bańkowski 2:08 drugi z chłopaków Selim Mucharski z Białegostoku osiągnął czas 2:41.
Trzeci był Sebastian Rozwadowski.
  W ostatnim młodzieżowym biegu gimnazjalistów wygrał Karol Kraśniewski czas 4:15, drugi był Michał Szpura 4:21 a trzeci Norbert Waśkiewicz 4:37. Najlepszą dziewczyną okazała się Magdalena Falkiewicz 4:19 z Krakowa. Każdy z uczestników otrzymał medale i upominki od Fundacji zdążyć z pomocą Grupa Zadań OPP nr 12 w Neplach reprezentowanej przez Bogusławę Hawryluk. Po zakończeniu tej rywalizacji przy linii startu pojawiali się zawodnicy.
                                    Wziąłem paliki
i  wolontariuszy. Idąc z Michałem, Łukaszem i innymi wolontariuszami sprawdzać i znakować trasę widzieliśmy liczne grupy biegaczy którzy rozgrzewali się. Mimo pochmurnego nieba wielu zawodników przyjechało z daleka aby pobiec właśnie w Studziance. Wolontarisuze zajęli swoje miejsca na rozwidleniach dróg i na zakrętach. Powbijaliśmy paliki z oznaczeniami kilometrów. Gdy wszystkich już rozlokowałem postanowiłem dobiec do startu na zasadzie rekompensaty, że nie mogę pobiec. Im bliżej startu tym więcej widziałem zawodników którzy już byli gotowi na mecie. Jeszcze telefon do obsługi do Ani aby ustawiła zawodników wg deklarowanych czasów i chwila rozmowy dziewczynami które szykowały się z pomponami do dopingu


Uprzedziłem zawodników o znajdujących się na pierwszym kilometrze kałużach. Wokół szkoły miejsca (gdzie do 1915 roku) stał meczet prawdziwe tłumy. Zawodnicy byli już gotowi



Kibice ściągają coraz bardziej aby dopingować swoich. Zerkam na zegarek już po 17-tej. Szybki ruch po stoper i START. II Tatarska Piątka ruszyła



Pojawiły się pierwsze okrzyki zagrzewające do walki. Szybka akcja z wodą, stolikiem i kubkami. Ruszamy w miejsce punktu z wodą, który ustaliliśmy wbrew wcześniejszym planom jako jeden. Kibice idą za nami. Krótki instruktarz nalewania i trzymania kubeczków
Oczekiwaliśmy tylko pierwszego zawodnika. Z daleka widać byli czerwoną koszulkę to Paweł Młodzikowski V-Max Adamów niewiele poniżej 9 minut na pierwszym okrążeniu. Ludzie klaskali, krzyczeli i dopingowali. Wyła syrena strażacka i niósł się doping dziewcząt
Kolejni zawodnicy kończyli pierwsze okrążenie




Jedni brali wodę inni tylko gestem dziękowali. Wyczekiwaliśmy na mieszkańców Studzianki. Pierwszy zjawił się Mirek Węda potem bracia Lewczukowie, Wioleta Niedźwiedź, Bracia Kowalewscy 






                                                            i Wiesław Węda
który debiutował na 5 km. Pospiesznie opuściliśmy to miejsce aby wrócić na metę bo niedługo przybiegną pierwsi zawodnicy. na horyzoncie okazała się sylwetka biegacza w czerwonej koszulce, który powiększał dystans. Paweł Młodzikowski wygrał zdecydowanie z czasem (
18.29).
wyprzedził o 20 s.
Grzegorza Jakuszko (18.49) i o prawie  minutę Adama Miturę (19.26)

  Niestety rekordu trasy sprzed roku 18:10 nie pokonałczwarty był Adam Majewski a 5 Paweł Pakuła. Czas 20 minut złamał jeszcze szósty Jerzy Wysiński (19:54)
Najlepszą z Pań okazała się Ewa Fabian. Drugie miejsce zajęła Marta Lewtak a trzecie Katarzyna Pajdosz, czwarta Paulina Czyżowska a piąta Wioleta Niedźwiedź która była najszybszą mieszkanką Studzianki i gminy Łomazy
Klasyfikację mieszkańców Studzianki wygrał Mirosław Węda (22:46)
przed braćmi Lewczukami-Łukaszem, Krzysztofem i Karolem piąty był Tomasz Kowalewski. W biegu udział wzięły trzy zawodniczki z Rygi (Łotwa)
Laura Umecka, Madara   Mikelsone, Sindja Siraka (Ryga/Łotwa). Otrzymały puchary jako zawodniczki z najdalszego miejsca zamieszkania od Studzianki 



II Tatarską Piątkę ukończyło 80 biegaczy. Każdy kto pokonał dystans otrzymał pamiątkowy medal i mógł popróbować sękacza oraz brał udział w losowaniu nagród. Dekoracja odbyła się przy świetlicy. Puchary i nagrody sfinansowane z środków Urzędu Gminy w Łomazach w ramach realizacji zadania "Aktywni w Studziance" oraz funduszy organizatora wręczali członkowie Zarządu Stowarzyszenia Rozwoju Miejscowości Studzianka. Zwycięzca dostał także dużego sękacza za triumf.
  Najstarszy zawodnik Wiesław Połeć (Piła)

  Najmłodszy zawodnik Karol Lewczuk (Studzianka)

Najstarsza zawodniczka Mariola Bonecka (Międzyrzec Podlaski)
 Najmłodsza zawodniczka Paulina Czyżowska (Huta Mińska)
 Uczestnik z najdalszego miejsca zamieszkania od Studzianki w Polsce Wiesław Połeć (Piła)

 Następnie odbyło się losowanie nagród pięknych tekturowych taboretów przekazanych przez firmę MONDI, pakietów  od Rafała Tokarskiego z Koszoł oraz sękacza którego wylosowała Pani Marta Lewtak

Wyniki II Tatarska Piątka tutaj  http://studzianka.pl/wyniki%202%20tatarska.htm 
foto Barbara Daniewicz, Mateusz Jaśkiewicz