Na IV Półmaraton Chmielakowy do Krasnegostawu w sobotę z rana 22 sierpnia 2015 roku jechałem sprawdzić dotychczasowe 3 miesiące przygotowań do PZU Maratony Warszawskiego. Po raz pierwszy robię plan na maraton (3:30) i staram się wypełniać wskazania i uwagi trenera Darka. Biegam i trenuje inaczej niż do poprzednich 6 maratonów. Z 3 dni poświęcanych na trening przeskoczyłem na 5 plus trochę rower, pompki, brzuszki i ćwiczenia. Wg prowadzonego dzienniczka plan robię w 92 %. Zdarzało się, że z rożnych powodów w większości dbałości o zdrowie nie trenowałem np. jednego wybiegania, czy tempa maratońskiego dwa razy. W tygodniu przed tą połówką też jeden trening poluzowałem. Wszystko po to aby być na świeżości. W Krasnymstawie biegłem w 2013 i wyśrubowałem 1:33:49 do którego było ciężko mi się zbliżyć. Teraz też nie liczyłem na to. jednak stało się inaczej. Po kolei.
Pobudka wczesnym rankiem i z Asią ruszamy. Nawadniałem się cały czas odkąd są upały pije dużo płynów. Na miejscu dość szybko odebrałem pakiet startowym a co w nim. Oto proszę:
Jak zawsze dużo znajomych. Nie było kiedy gadać. Po raz pierwszy przed startem dłuższa rozgrzewka. Zrobiłem 4 km w truchcie po mieście i na tartanie. Dalej rozciągnie i koncentracja. Na starcie przesunąłem się bliżej przodu. Start bez szarży ale tłum niesie. Pierwszy kilometr w mieście 4:12 za szybko więc dyscyplina. pojawia się Pierwszy podbieg i tutaj wolniej. Drugi kilometr 4:28 to już zjechałem. Od tego momentu łapie swój rytm i kolejny kilometr wychodzi 4:20. Trasa cały czas po asfalcie póki co. Na 4 kilometrze 4:19. Piątka w 21:47 więc tego będę się trzymał. Wybiegamy z miasteczka. Powoli wszystko się rozciąga. Biegnie mi się bardzo lekko. Słoneczko przygrzewa. Pierwszy punkt z woda był na 5 km oj będę to odczuwał. Nauczyłem się pić co 2-3 km i to ma dla mnie duże znaczenie. Widzę przed sobą kolegą Leszka, którego za kilometr może 2 dojdę. Tak też się stało. Leszek za szybko wydarł na starcie. Spotkaliśmy się przed 7km. Wbiegamy w las ale tutaj sporo kamyków. Moje buty są chyba za słabe na takie podłoże. Mogę po piachu w Studziance biegać ale po takich drogach trudniej. Są za miękkie bo czułem każdy kamyk. Doczepiłem się do zawodników z Krasnegostawu. Biegliśmy tak do 10 km na którym 43:41 więc było bardzo dobrze. Pojawił się długi podbieg o którym wiedziałem. Nie chciałem zwalniać za bardzo. Zawodników puściłem przed siebie a sam za nimi. Tempo jednak spadło co by nie mówić to dopiero 11 km i połowa trasy. Źle nie było bo 4:35. Najgorsze,że nie było jeszcze punktu z wodą a już mi była potrzebna. Wprawdzie miałem jednego musa Kubusia ale to po 12 km. W końcu była woda.
Po 12 km wciągnąłem musa i poprawiłem jeszcze szybkość. Kalkulując na szybkiego to połowę trasy miałem za sobą. Zmęczenia nie odczuwałem. Kolejny kilometr doczepiłem się do zawodnika który dobrze zasuwał. 14 km zrobiliśmy w 3:58 strasznie szybko. Cóż to taki zapas przed dwoma podbiegami jakie czekały. Co by nie było na 15 km miałbym godzina 4 czyli życiówka. Do podbiegu trzymałem się tego zawodnika ale pod górkę zwolniłem jakiś pół minuty. Może mnie to kosztować dużo sił nie ryzykowałem. Wyprzedził jeszcze mnie jeden zawodnik. Spokojniej ten kilometr chyba najwolniejszy coś pod 5 minut. Dalej prosta na której z każdym krokiem czułem luz. Korciło mnie podgonić do dwóch zawodników, którzy byli jakieś 50 metrów przede mną. Wiedziałem, że jak nie przekombinuje to te 1:33 pęknie. To mnie motywowało i już 16 km w 4:15, 17 w 4:10 i na 18 była woda. Brakowało mi jej bardzo. Za mało jak dla mnie punktów z wodą. Była jeszcze kurtyna woda. Na trasie trochę ludzi przyglądało się, inni klaskali, jeszcze inni dopingowali.
Od 16 km biegłem sam. Nie kalkulowałem zbytnio przed wbiegiem na wiadukt. Po prostu zwolniłem może głupio ale 5:10. To kolejny podbieg na którym tracę. Wszystko jednak z myślą o przyspieszeniu na 19 km. Jeszcze przed podbiegiem łyknął mnie jeden zawodnik. Teraz dwa kilometry do mety. To mój czas i trzeba trochę podkręcić aby już nie dać się wyprzedzić. Wbiegliśmy do Krasnegostawu a więc niedaleko meta. 4:05 pokazał mi zegarek przy tabliczce 20 km a łącznie 1:27 z kawałeczkiem. Do mety tylko kilometr i nie cała setka. Trzymam to tempo bo wiem, że pobiję swój rekord i to nie o kilka sekund a o minute albo i więcej. O to walczyłem. Przebiegałem już koło stadionu gdzie było Biuro Zawodów. Widzę zawodników idących z medalami to meta blisko. Wyskakuje piorunem na ostatnia prostą. Dostrzegam oznaczenie 21 km i sprint. Podnoszę jeszcze ręce w geście dopingu. Tutaj nawet ktoś mnie złapał na fotce.
Widzę zegar ,1:31 się zapaliło. Jest super jeszcze trochę podkręcam i meta. Jest ogromna radość.
Łapię oddech na kolanach. To finisz mnie zmęczył. Otrzymuję medal od Pani Burmistrz i gratulację od Asi. WOW 10 półmaraton i prezent w postaci życiówki 1:31:28 co daje mi 46 miejsce na 498. Oto wyniki: http://www.maratonypolskie.pl/wyniki/2015/chmielak5op.pdf Nieźle. W kategorii samorządowców 4 miejsce niestety jeszcze ponad 2 minuty do 3 brakowało. Tak jest bardzo dobrze. Mam dobre odniesienie co do maratonu. Jeszcze 4 tygodnie na drobne poprawki i wybiegania. Nie odczułem za bardzo tego biegu. Trzeba było mniej asekuracyjnie i od początku ruszyć mocniej.
Nie ma co kalkulować maraton to większy wysiłek, inna specyfika biegu. Myślę ,że na płaskiej trasie będę jeszcze w stanie zbić trochę w półmaratonie. Teraz 2-3 kontrolne starty na 10 i 5km a potem na horyzoncie 37 PZU Maraton Warszawski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz