Po raz kolejny zającowałem na maratonie w Lublinie. Po raz
drugi na czas 4:00. Zabawa była przednia. Biegło mi się super. Przybiegłem 3:59:58 brutto. Potraktowałem bieg jako długie wybieganie. Tak na spokojnie bez dramaturgii i walki w pełnym luzie i z humorem. Tym razem relacja w formie fotograficznej bo fotek mam mnóstwo.
Przed startem oczywiście wzbudzałem szerokie zainteresowanie. Krótka rozgrzewka i w drogę.
Na początku za zawsze ścisk i tłok. Tłum nakręca tempo.Po 8 km nad Zalewem było juz luźniej. nadal brakowało mi 300 metrów.
Grupa do 30km trzymała się dzielnie a potem była już walka. Niektórzy tracili siły a inni nawet przyspieszyli.
To już ostatnie kilometry które wspominam najfajniej. Przyspieszyliśmy nawet parę sekund.
Jeden z rowerzystów jechał z nami z dobra muzyką i wspierał konających.
Kolega Michał na 30 km miął już dość ale zebrał się do fotki. Było bardzo ciepło ponad 24 stopnie i miejscami duszno ale co tam zająca to nie ruszało.
Rowerzysta Radek umilał nam bieg mocna muzyką róznej maści gatunków
40km
Tak się biega maraton.
Sama radość biegu
I po wszystkim z kolegą Michałem, który towarzyszył mi na trasie jako drugi zając
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz