Poranna dycha
Po cross maratonie pozostał medal i wpis na blogu. Czuję się dobrze. Nie to że nie ma skutków ubocznych. Owszem zmęczenie organizmu jest ale nie takie jak było po pierwszych maratonach.
Jeszcze w tym tygodniu bardzo w wir treningów nie będę się wbijał. Rozbieganie głównie po asfalcie 15 km zrobiłem we wtorek całkiem spokojnie po jakieś 5:15/km.
Dzisiaj wstałem 4:42. Za oknem jeszcze ciemnawo ale tradycyjna szklana wody z cytryną i wskakuję w ciuchy biegowe. Trochę rozciągania i wyruszam na polne drogi i dróżki pośród pól i lasów. Nie forsuje tempa. Początki to noga za nogą. Jest 5 rano więc jeszcze organizm nie funkcjonuje jak należy. Należy jeszcze spokojnie podchodzić do porannych treningów zwłaszcza po maratonie.
Z każdym kilometrem jest coraz widniej. Tu sarenki przebiegają przez drogę tam zając stoi na miedzy. Ptaszki dają poranny koncert informując o tym, że nadeszła wiosna. W powietrzu czuć ocieplenie.
Co do treningu od kilometra do kilometra i dyszka wpadła. Czas bardzo cieńki bo średnio 5:35/km bez napinania. Nie pamiętam kiedy tak wolno biegałem nawet na rozbieganiu. Jednak ważne aby ruszać się z rana co jest bardzo ważne dla mnie. Do biegania teraz dojdzie rower i kajak. Musze tez powrócić do ćwiczeń stabilizacyjnych i wzmacniających.
Jeżeli chodzi o wagę to przez 5 tygodni udało mi się zbić 4 kg. To zasługa odłożenia wszelkich słodyczy i gazowanych napojów w tym piwa.
Dobrze byłoby trenować bieg 4-5 razy w tygodniu ale łatwe to nie jest czasowo. Pozostaje kwestia poukładania wszystkich zajęć tak aby wyrwać te półtorej godziny na trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz