Półmaraton 11. Biegiem przez Platerów
Po raz 25-ty pobiegłem trasę półmaratonu podczas zawodów biegowych. Dzisiaj w Platerowie w województwie mazowieckim trasę 21 km 97 metrów pokonałem w 1 godzinę 37 minut i 24 sekundy co uważam za mój bardzo przeciętny wynik. Trasa była asfaltowa i miejscami wymagająca ze względu na liczne podbiegi. Wolniej było tylko 4 razy w debiucie, raz w Wiązownej i na zającowaniu dwa razy w Lublinie. Ostatnie pólmaraton robiłęm poniej 1;35 ale wtedy trenowałem więcej. W ostatnich 6 miesiącach do dzisiaj raz tylko przebiegłem treningowo ponad 20 km.
Jednak chodziło bardziej o sprawdzenie jaka jest moja dyspozycja przy 2 max 3 razy treningach w tygodniu oraz czy siłą woli uda mi się pobiec poniżej 5 minut na km ten półmaraton.
Jednak zacznę od początku. Na bieg pojechałem z całą rodzinką z rana. Pogoda jednak nie była tak fajna jak wczoraj. Zatem należało zrezygnować z koszulki na ramiączkach. Poza tym nie znałem profilu trasy. Po dotarciu na miejsce i odebraniu pakietu startowego w sali miejscowego ośrodka kultury zabrałem się za szykowanie do rozgrzewki. Buty dobrałem pod asfalt NEW BALANCE lekkie i typowe na dzisiejsze podłoże. Skarpetki cieńkie w kolorze pomarańczowym, a dalej kompresy i same spodenki. Zabrakło jednak co potem odczułem sudokremu. Koszulkę zarzuciłem klubową i na ręce rękawki oraz rękawiczki. Numer startowy 76 przyczepiłem na otrzymane agrafki. Do tego buff na szyję i czapkę. Na siebie plecak z dobytkiem. Czego tam w nim nie było. Oczywiście w ekwipunku musiał znaleźć się bukłak z rurką a w min woda z cytryną. Do tego na zapas zabrałem "taśmę życia", stoperan, bandaż elastyczny, telefon z aplikacją bo zegarka nie używam ostatnio. W plecaku znalazła się także setka "wody" to jakbym odpuścił na trasie i zszedł. Na bieg zaplanowałem zabrać dwa żele energetyczne po 8km i ewentualnie jak będzie trzeba podkręcić po 16 km. Nie mogło zabraknąć jeszcze półlitrowej butelki wody. To wszystko ważyło ponad 2 km.
10..9...8..3...2..1.. START ruszam energicznie ale nie agresywnie.
Spokojnie wyczekuję aż czołówka odjedzie trochę. pierwszy kilometr szybko z górki i 4:27 jak podała aplikacja. Dalej spokojniej 4:35 i potem już 4:42 trzeci,. Zatem szło spokojnie i pod kontrolą. Po 3 km pierwszy raz sięgam po kilka łyków picia. Wtedy wbiegliśmy w las i rozpocząłem bieg z Marcin Mackiewicz z klubu. Był to jego debiut na tym dystansie i mierzył poniżej 1:40. Biegliśmy razem tak do 13 km. Sporo rozmawialiśmy i kontrolowaliśmy tempo. Przy podbiegach nie szarpaliśmy tylko trochę zwalnialiśmy a na równym staraliśmy się trochę nadgonić. Tempo oscylowało między 4:25 a 4:55 więc szliśmy na zaplanowany wynik. Choć dyscyplinowałem się aby dużo nie gadać. Pogoda była dobra do biegania choć momentami wiatr dawał się we znaki Do tego te liczne podbiegi powodowały, że nie decydowaliśmy się jakoś bardzo szarpać. Kilometr za kilometrem czułem się coraz lepiej a nawet pojawiły się myśli aby przyspieszyć choć trochę ale nie zdecydowałem się. Był to efekt działania żelu których zjadłem po 8km. Póki co wolałem trzymać tempo średnio w okolicy 4:40/km niż potem walczyć. Po 10 km podbiegi kosztowały już więcej sił. Z czasem w krajobrazie trasy pojawiła się rzeka Bug i wszędzie pełno jabłek oraz sadów. W oddali jakiś może km zacząłem dojrzewa znajomą sylwetkę innego kolegi Marcina z Klubu. Z każdym km zbliżałem się do jego grupki.
Po 13 km i większym może nawet 800 metrowym podbiegu kolega został a dołączyło dwóch innych. Na 14 km z jednym z nich z Siedlec złapaliśmy rytm po 4:32/km i tak wychodziły kolejne km w tym tempie. Na 17 km postanowiliśmy przyspieszyć i gonić kolejnych. Hm.... zaryzykowałem i nie brałem już drugiego żelu. Te km wyszedł 4:23 a kolejny tak samo. Na 19 był kolejny podbieg i nie zaryzykowałem go brać z tempa. Wg wyliczeń i tak już 1:38 spokojnie powinienem dobiec. Zatem zawodnik odszedł trochę ode mnie a jak w 4:40/km już leciałem. Dwudziesty i 21 km lekko poniżej 4:40 i nie rwałem. Przed metą jeszcze delikatnie przyspieszyłem bo było z czego. Sama radość bieganie.
Ostatecznie 1:37:24 zakończyłem co dało mi 23 miejsce. Oto tutaj Wyniki
Nie umordowałem. Linię mety minąłem bez wielkiego grymsu zmęczenia i z radością. Owszem asfalt zrobił swoje ale można było śmiało polecieć nawet po 4:30 te drugie 10,5km. Cóż lepiej zapobiegawczo niż się zakatować.
Jeszcze poczekałem na paru klubowiczów aby im pogratulować w tym Marcinowi za dobry debiutancki wynik.
Wynik jak na drugi start w przygotowaniach do nowego sezonu nie jest aż tak tragiczny. Ostatni półmaraton w Wiązownej 1:33 pobiegłem przecież zw lutym br. Na mecie otrzymałem wspaniały drewniany medal
wodę i smakowe wyroby Krynica Vitamin. Po założeniu wiatrówki jeszcze zrobiłem rozbieganie i
rozciąganie.
rozciąganie.
Jednak bardzo ważnym elementem tego startu był dla mnie plecak i zabrane rzeczy. Balast był sprawdzianem jak będzie się biegło na takich i może dłuższych dystansach. Fakt jest chłodniej to tak go na plecach nie odczułem. Poza tym uzupełnianie płynów co jakiś czas jest ważne i nie trzeba było zbyt zwalniać na punktach odżywczych.
Dziękuję wszystkim za doping oraz fotki Justyna Żebrowska, Joanna Węda i Gwalbert Krzewicki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz