W niedzielę zrobiłem 36 km biegu z rana w pięknej scenerii Studzianki oraz okolicy.
Krótka chwila zastanowienia i już koszulka biegowa wylądowała na mnie. Krótkie spodenki, zabiegi sudocremem, opaski, skarpetki i wskakuję w buty. Za oknem ciemna noc choć godzina w promocji dzisiaj była. Szybka bułka z serem, mus Jabłkowo-bananowy Kubu, szklanka wody z cytryną, rozciąganie i w drogę. Jeszcze przed wschodem słońca na przed świtem ruszyliśmy z kolegą w las studziański. Gdy opuściliśmy zagajniki ujrzeliśmy za sobą czerwone niebo przygotowujące słońce do wschodu. Świetny widok na pierwsze kilometry zachęcał do dalszej aktywności. Kilometr za kilometrem biegliśmy wśród pól, lasów, zagajników Studzianki, Koszoł, Ortela Królewskiego, Ogrodnik, Wólki Kościeniewickiej, Janówki, Koszoł do Studzianki. Cały czas rozmawialiśmy więc tempa nie forsowaliśmy za mocno. Na trasie raz było błoto, raz trawa, liście, doły, piach i piach, dużo piachu a nawet dwa kawałki asfaltu. Momentami ten trud biegu wynagradzały piękne widoki polskiej złotej jesieni. Drogi przecinało nam też sporo sarenek. Do 30 km szło bardzo ładnie, a potem gdy zwolniłem prawie do marszu aby odebrać telefon tempo już spadło znacznie. Jednak ponad 30 km robi w nogach swoje. Na trasie wziąłem trzy żele i wypiłem ponad litr wody. Niestety sama woda to za mało. Energetycznie koniecznie trzeba wspomóc się miodem, cytryną lub elektrolitami.
Nareszcie udało się zrobić dobrą wycieczkę biegową chociaż zajęło to blisko 3,5 godziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz