Zrobiłem to. Zostałem morsem. Trener i znajomi biegacze podpowiadali abym spróbował zimnej wody bo pomaga na regenerację. Bez oporów pierwszy raz przy -12 przez minute wysiedziałem w zimnej wodzie. spodobało mi się i kilka dni później powtórzyłem to przy blasku księżyca. Fantastyczne uczucie.
Co do biegania to regularnie 5 razy w tygodniu biegam i realizuję plan treningowy. Po zimnej kąpieli zrobiłem 30km mocnego wybiegania. Szło bardzo dobrze. Było to bardziej cross wybieganie po drogach polnych, leśnych i 1,5km asfaltu w końcówce. Był to bardzo
wartościowy trening w którym poza długością liczyło się utrzymanie tempa
w niełatwym terenie. Momentami wiało i było- 12. Woda w bidonie
zamarzła a w drugim izo z kawałkami lodu piłem. Musy owocowe po 10 km
sztywne się zrobiły. Biegłem pierwsze kilometry na dogrzanie potem
półmaraton i jeszcze 4km mocno. Pękło mi w 25 dni 300km w lutym i 90 w
tygodniu😃To była druga trzydziestka w lutym.
Ahh morsowanie :) Ja w tym roku nie miałem okazji, ale mrozy takie, że pewnie jeszcze w kwietniu się załapie :)
OdpowiedzUsuńJa postanowiłem morsować tylko jak jest temperatura na minusie-:)
OdpowiedzUsuń