Dzwoni budzik od razu wstaję. Zegar pokazuje godzinę 4:49. Biorę kilka łyków wody mineralnej niegazowanej. Za oknem już widno. Jeszcze 3 łyki wody. Zakładam skarpetki, ubranie biegowe i sznuruje buty. Kolejne kilka łyków wody niegazowanej. Wychodzę na powietrze. Zbyt długo nie poświęcam czasu na rozgrzewkę. Dzień wcześniej zrobiłem spore rozciąganie i ćwiczenia gimnastyczne. Dzisiaj truchtam więc nie potrzebuję zbyt dużej intensywności rozruchu. Nie zabieram ani telefonu ani zegarka. Księżyc wielki jak balia chowa się za lasem. Po przeciwnej stronie będzie za kilka minut słonce. Wyruszam powoli, ślamazarnie i mozolnie krok za krokiem po twardej polnej drodze, która zaatakował w nocy mróz. temperatura -3.
Wciągam świeże powietrze lasu. Przemieszczam się powoli. Wybiegam na otwarta przestrzeń wśród pól. 5 sarenek pasie się w zbożu. Zbytnio nie przejmują się moją obecnością. gdy na nie spojrzałem podniosły głowy i wpatrywały się we mnie. Byłem jakieś 15 metrów od nich. Czyżby mnie poznały, bo często widuję sarny w takiej ilości. Dalej zza lasu wychodzi słoneczko. wstaje nowy dzień, pełen aktywności i nowych możliwości. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Czy zaplanowane z rana działania powiodą się i jakie niespodzianki niesie los. Układam w głowie plan dnia który będzie jak zawsze długi i intensywny, ale robię to co lubię. Mijam kilometr za kilometrem. W sumie w ponad 40 minut 65,6km i rozciąganie na koncie. Poczułem się bardzo dobrze bo wysiłek z rana i mina na cały dzień uradowana.
Teraz mam czas regeneracji i odpoczynku. Po kilku miesiącach treningów i startów organizm potrzebuje jak pisałem trochę luzu. Ciekawy artykuł akurat o tym: tutaj Do porządnego biegania i trenowania wrócę na początku kwietnia.Drastycznie nie przerywam aktywności ale potrzebuję trochę zmiany. Ważny jest sen a staram się spać między 6 a 8 godzin na dobę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz