Nowy tydzień z impetem
Od poniedziałku zacząłem dobrze treningi.
Pierwszego dnia tygodnia zaplanowałem kilometrówki. Po rozgrzewce skipach, przebieżkach i rozgrzaniu popędziłem na piaszczyste bezdroża studziańskich dróg.
Towarzyszyła mi z piciem Asia na rowerze. Pierwszy i drugi kilometr takie bardziej dogrzanie niż szybkość po 5:10 i 4:40. Trzeci kilometr już przyspieszyłem zdecydowanie. Pędziłem porządnie. Było bardzo duszno. Momentami tez i ciężko. Ten pierwszy z kilometrówek 4:06 całkiem dobrze. Potem przez las spokojnie 4:45. Biorę kilka łyków wody i kolejny przyspieszam. Ednomodno do którego wróciłem gubi miejscami zasięg. Jednak mam zegarek na ręku i weryfikuję swój czas.
Wyszło jeszcze szybciej 4:03. Kolejne uzupełnienie płynów i kilometr w odpoczynku nie do końca bo tempo 4:50 to nie taki odpoczynek ale jest dla mnie swobodne.
Przedostatni szybki kilometr męczę się już w piachu. Walczę trochę o parę sekund i 4:01. Teraz w 4:50 zwalniam i ostatni mocniej poniżej 4 minut wychodzi.
Generalnie zależało mi na tych kilku kilometrach aby zrobić różnicę 40-50 sekund do tempa w którym odpoczywam. Dalej około 1,5 km schłodzenia i rozciąganie.
Zmęczyła mnie ta dycha z zmiana tempa. Mogłem pierwszy jeszcze szarpną ale innym razem. Zabrakło także właściwego nawodnienia przed treningiem. Kolejny trening to rower i zabawa biegowa, której dawno nie robiłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz