We wtorkowy wieczór grubi po 21-ej znalazłem trochę czasu aby pobiegać. Wybrałem kółeczko 14 km głównie po asfalcie i chodniku z racji roztopów. Pomysł nie był zbyt dobry. Ubrałem się za ciepło. Zrezygnowałem z krótkich spodenek i to był błąd.
Na początek dwie szklanki wody z cytryną i szklanka...pepsi coli tak aby trochę cukru zażyć. Picia na drogę nie planowałem zabierać. Trening miał być spokojny. Kilka skłonów i rozciąganie na początek zrobiłem. Dalej sudokremem smaruję najczulsze miejsca i wskakuję w termiczne spodnie. Koszulka biegowa ląduje szybko na mnie i lekka bluza. na to jeszcze wiatrówka, plecak i kamizelka odblaskowa. Biorę buty na asfalt adidasy zdarte już trochę ale jeszcze dają radę. Sznorówki zawijam tak aby nie majtały się. Zakładam czołówkę na głowę i dzida.
Ruszam po polnej oblodzonej drogę. Nogi jeżdżą jak na lodowisku. Z jednego na drugi bok przebiegam a raczej człapię. Staram się stąpać mocno i twardo aby nie upaść. Po kilkuset metrach takiego hycania już czuję plecy. To niestety waga robi swoje. Sporo masy nabrałem i ta 8 z przodu to potęguje.
1 km ciężko i asekuracyjnie 5:31/km. Drugi zaś to męczarnia w lesie jeszcze większa gołoledź. walczę jakoś i na 3 km jestem już na asfalcie i tu już zdecydowanie stabilniej choć sporo kałuż. Co jakiś czas trafiam w taką. Kolejne kilometry już ustabilizowane w granicach 5:10-5:15/km.
Co jakiś czas z monotonii tempa wybudza mnie wpadnięcie w kałuże tam gdzie nie ma latarni lu oślepi z naprzeciwka jadące a jakże na długich światła aut,. Jest ciemno przed 22 cisza spokój. To czas na analizę i wszelkie przemyślenia minionego dnia. To moment aby planować nowe wyzwania i układać sobie wszelkie myśli. Czasami te rozmyślania przerywa szczekanie psów lub kilometraż odzywająca się aplikacja mówiąca o pokonaniu kolejnego kilometra. Do tego to ciepłąo. Nieudanie ubrałem się i zaczynałem się grzać zwłaszcza w nogi.
Gdy wbiegam do kolejnej miejscowości na rondzie gasną światła i zapada ciemność. Na chodniku jest oblodzenie i pononwna męka prawie 4km co zbiegną na szos to chlup kałuża lub jedzie samochód.
W końcu na ostatniej prostej 1,5km wbiegam na środek jedzeni i spokojnie kończę trening.
14 km w 1 godzinę 14 minut i 5 sekund to bardzo marny czas ale 1365 kalorii zbitych co jest ważnym elementem treningu. Zgrzałem się bardzo. Prawie ugotowałem się. Źle dobrałem ubranie do temperatury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz