Bieg Tropem Wilczym na 5 km pobiegłem kolejny raz. Zawsze dobrze mi się go biegało. Tym razem z pewnymi obawami po wczorajszej 30tce i dzień po dniu.
Pojechałem z myślą aby 21 nabiegać czy 21:59 czy 21:01 to się okaże. Rozgrzewką był bieg symboliczny 1963 metry, Potem skłony, rozciągania i wreszcie sprinty. Po rozgrzewce biegu symbolicznym postanowiłem biec na krótko i to był dobry pomysł. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie klubie.i start.Zaplanowałem zaczepić się za pierwszą kobietą która wyrwie. Wiedziałem, że będzie to Kaśkę Stepczuk bo ona biega tak pod 21 minut. Może wytrzymam.
Od początku ruszyliśmy dziarsko po 4:10 pierwszy kilometr. Na drugim było jeszcze lepiej 4:08. Biegliśmy razem we dwójkę trzymając tempo. Duża liczba zakrętów i wiatr powodowały, że trzeba było mocno pracować. Trochę zwolniliśmy. Na trzecim km zaczynało się drugie kółko. Czas pokazywał 10:20 co dobrze rokowało.Druga pętla jednak mocniejsza i szybsza. Minęliśmy kilku zawodników. Na 4 km było już po 4:00. Ostatni to rzecz jasna mimo tych zakętasów na mieście udało się przyspieszać. Zostałem sam i cisnąłem. Nie na maxa ale mocno. Jeszcze jeden zakręt i Plac Wolności. Dalej z asfaltu w kostkę. Doganiam kolejnego zawodnika i go mijam. Grzeję już konkretnie Wpadam na ostatnią prostą. Dosyć długa mi się wydawała. Do końca dawałem mocno. Przed metą usłyszałem aby być dżetalmenem i puścić panią. W sumie przeszedłem kilka metrów przed metą do marszu aby towarzyszka biegu mogła mnie dogonić.
Nie zdążyła. Przekroczyłem linię mety 20 minut i 24 sekundy. Oboje mieliśmy takie same czasy.
To był fajny bieg na sprawdzenie się i przewentylowanie płuc. Średnie tempo 4:05 mi wyszło. Ostatni kilometr poniżej 4 minut/km/ Obawiałem się, że wysiądę ale mogłem jak w Wiązownej zacząć mocniej. Zatem w końcu udało mi się przełamać i złapać prędkość pod 4:00.
Fot. Monika Raczyńska i Marek Maliszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz