Relacja z IV Tatarskiej Piątki
Po raz czarty organizowaliśmy biegi w Studziance. Trasa jak co roku ta sama po drogach polnych piachu
i wśród pól porośniętych zbożem. Zapisy wskazywały, że rekord uczestników biegu
zostanie pobity. Tak tez się stało podobnie jak NW. O organizacji można dużo pisać
i mówić. Skupmy się na dniu zawodów. Spać, mało spałem w ostatnich dniach. Od
rana ruszyły prace z oznaczeniami biurem zawodów gdzie Asia, Anita, Angelika,
Sandra Zuza Małgosia i Magda zasuwały pełna parą niczym lokomotywy na trasie kolei warszawsko-wiedeńskiej w XIX wieku. Rzucone na głęboko wodę
dziewczyny radziły sobie wyśmienicie. W świetlicy od południa przybywało ludzi
a klawiatury laptopów słuchać było na zewnątrz. Zjechało ponad 200 zawodników i
zawodniczek do biegów i nornic walking. W tym gronie ponad 20 osób z gminy
Łomazy i kilkanaście ze Studzianki co uwieczniliśmy na zdjęciu. Brakuje 3
chłopaków.
Z Mateuszem pojechaliśmy oznaczać trasę. Wbijaliśmy
paliki oznaczenia kilometrów, biegi dla
dzieci i hasła mobilizujące tego typu:
Telefon dzwonił jak szalony. Ktoś chciał się zapisać
inny nie mógł dojechać a jeszcze inny dojedzie na styk. Zerkam na zegarek częściej
niż na biegu. Minuty lecą jak śmigłowce z przetargu ogłoszonego przez polska armię. Na tle przejaśniającego się nieba i wychodzącego
słońca pojawiali się pierwsi którzy oglądali trasę. Taki kwadrat z początkiem i
zakończeniem w prostej linii. Start i meta przy szkole gdzie do 1915 roku stal
meczet. Tereny po których biegaliśmy należały w przeszłości do społeczności tatarskiej.
Trasa biegu nie należy do łatwych o czym przekonali się zawodnicy.
Po oznaczeniu trasy kurs po lornetkę i wskakuje w strój
łucznika tatarskiego. Wędrujemy na Mizar, aby przybliżyć historie i tradycje
zainteresowanej grupie kilkudziesięciu osób
Wracamy i kilku osób strzela z łuku. Następnie w szybkości
rozpoczęcie przy szkole. Parę słów i już dzieciaki gotują się do biegu jak kura
na rosół. Małgosia poprowadziła zawodników. Kilka minut i biegną ci najmłodsi.
Gonią ile maja tchu
Każdy chce dostać medal i upominek. Po biegach dla dzieci
szykowali się zawodnicy NW. Szybko mknę się przebrać i ruszam przed kijowcami badać
trasę. To taka rozgrzewka. Blisko 60 zawodników ruszyło na trasę 5,28 km. Niektórzy
niestety nie szli ale biegli. Są to zawody amatorskie więc i nie zwalnia to
uczestników z rywalizacji fair play. Zmagania wygrał Maciej Karasiński z Siedlce
czas 32:19. Na 13 miejscu uplasował się mój tata Wiesław z wynikiem 40 minut 36
sekund.
Potem przyszedł czas na bieg. Rozgrzewałem się dość
długo rozmawiając z zawodnikami. Porobiłem przebieżki i skipy oraz ponownie
szybkie przebieżki. Plan był na 21:40 i wiedziałem mimo zabiegania przy organizacji
ze dam radę. Wiedziałem, tez ze dobrze pobiegnie Marek Jaroszuk z Łomaz. O
złamanie przez niego 20 minut byłem spokojny. Na trasę przy wystrzale z
pistoletu wyruszyło 85 zawodników
. Początek raczej spokojny i szukanie rytmu okolicy 4:10 byłoby dobrze. Gdy się przerzedziło
to dołączył Kamil Czarny Łukaszuk i biegliśmy razem. Kamil rok temu wykręcił
21:41. Trochę zawodników na minęło ale to tak na początku bywa. Na 1 km 4:06 a
więc wolniej nie może być jeżeli chce zrobić dobry wynik. Słonce coraz bardziej
przypiekało a piach robił swoje. Na kolejnym zakręcie widzimy jak czołówka
odjechała. Biegniemy swoje trochę rozmawiając. Następnie zerkam na zegarek. Czas
trzymamy. Dobiegamy na prosta gdzie będziemy na drugim kółku finiszować. Słychać
lekki powiew zboża i oddechy zawodników. Przed nami jakieś 800 metrów kibice i
punkt z woda. Dobrze, że Kamil zabrał butek to po łyku strzeliliśmy źródlanej.
Po 2 km równo 4:06 to daje nam 20:30 na 5 km plus minus jakieś 55 sekund
finiszu. Proponuje Kamilowi aby zbiegł an ścieżkę będzie lżej niż po piachu.
Już
słychać gwar i doping kibiców. Wodę podaje kto może klaszczą, krzyczą. Bardzo to
niesie. Biorę w biegu kubeczek wylewam na siebie i drugi a trzeci wypijam z połowę.
Kamil lekko odskoczył. Krzyczy abym się trzymał. Docierają do mnie głosy
kibiców ze jestem na 18 miejscu. Do 15-tki trzeba dojść. Czas po okrążeniu ponad
10 minut blisko 11. Teraz zacznie się bieg. Tempo trzymam cały czas. Patrzę na 3
km ponownie 4:06 jak to idzie dobrze. Po 3 km 12:18 Teraz lekko powiewa
wiaterek od młodych brzózek. Doganiamy trzech zawodników. Kamil pyta czy
przyspieszam a ja trzymam tempo. Odstaje Widzę przez ramię, że jeszcze jest za
mną ale gubi tempo. Nie przyspieszam czekam na 4 km. Jeszcze ten parszywy piach
gdzie nogi staja nie równo. Jeszcze większe słońce i robi się duszno. Nie
oglądam się widzę Czarka który staną w poprzek drogi i pilnuje zakrętu.
Doganiam w tempie jednego i drugiego. Teraz zakręt. Namierzam kolejnego
spokojnie już widzę tabliczkę 4 km i 4:06 jak świetnie idzie. Z tego wyjdzie
dobry wynik. Przyspieszam lekko dostrzegając Leszka Stubińskiego z Piszczaca
szybko go mijam zachęcając do walki. Nie wiem skąd ale wyrasta przed mną
kilkadziesiąt metrów Irek z Szach. Z nim jeszcze nie wygrałem. Po woli zbliżam się
do niego. Słychać głos spikera to już na mecie są pierwsi zawodnicy. Wyskakuję
ostatnia prosta jakieś 900 metrów. Teraz wrzucam kolejny bieg i podkręcam
tempo. Biorę Irka i grzeję dalej mocno. Tu w zbożu Paweł Pakuła robi fotki a
dalej są już pierwsi kibice. Przez lornetkę zapewne nie dojrzeli bo słyszę
swoje imię, nazwisko i „Napoleon dawaj”. Zaczynam dalej przyspieszać. Gonię do
mety już blisko.
Jeszcze kubek wody na siebie i wlewam wręcz wrzucam w gardło
kolejny lekko się krztusząc. Ostatnie 100 metrów. Jest doping jest moc. Zasuwam
do końca. Zerkam do tyłu kolejny zawodnik daleko ponad 100 metrów. Już mnie nie
łyknie. Jestem blisko celu. Pierwszy raz ukończę bieg w rodzinnej miejscowości.
Ostatnie metry jeszcze pracuje rekami i gonie do końca. 21:17 dobry wynik
miejsce 11 jak widzę zapisał sędzia. Duża radość i zadowolenie. Jestem drugi
wśród mieszkańców. Rewelacyjny wynik wysiekał trzeci Marek Jaroszuk 18:03.
Wygrał Jasine Mihimida 17:16 przed Pawłem Młodzikwskim z VMax Adamów 17:58. Jaksie
okazało Paweł zrobił życiówkę na tej trasie. Czekam na pozostałych. Kamil 21:50 dokręca ale
i tak dobrze. Idę patrzeć na kolejnych wbiegających. Przybijam piątki. Czekam gdzie
Asia. Jednak nie widzę jej jeszcze. Powoli dobiegają kolejni mieskząńcy
Studzianki i gminy Łomazy. Jest Asia walczy do końca z Agnieszką z Białej
Podlaskiej. Udało się sekundę była od niej szybsza. Czas 31:15. Jest zmęczona
. Bieg kosztował ja sporo sił. Jednak poradziła sobie. Teraz czas na przygotowanie Tatarskiego Turnieju i dekoracji. Dobrze było. Oto pozostałe wyniki mieszkańców Studzianki:
16 miejsce Kamil Łukaszuk 21:50, 32 miejsce Paweł
Krywczuk 24:47, 34 miejsce Krzysztof Kowalewski 24:49, 38 miejsce Mirosław
Węda 25:16, 41 miejsce Tomasz Kowalewski 25:28, 57 miejsce Krzysztof
Arseniuk 27:15, 58 miejsce Wioleta Niedźwiedź 27:21, 63 miejsce Krzysztof
Lewczuk 27:59, 68 miejsce Mateusz Olichwirowicz 28:21, miejsce 69 Sandra
Fuks 28:36, miejsce 74 Joanna Węda 31:15, miejsce 78 Wilbik
Agnieszka 32:26.
Oto pozostałe wyniki http://www.studzianka.pl/zgloszeni2015.htm i galerie zdjęć: tutaj i tutaj tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz