Cztery dni odpoczywałem od biegania kurując gardło i katar. W środę trochę
poćwiczyłem kręgosłup, brzuszki i porozciągałem się.
W piątek dopiero
wyruszyłem na trening. Połączyłem podbiegi z tempem maratońskim po lesie. Co
było w planie już się nie odtworzy, trudno trenuję dalej. Po rozgrzewce 10
minut spokojnego truchtu i rozkręcam się. Biegam po lesie gdzie jest sporo
podbiegów i zbiegów. Po 3 km wbijam się na kołka po 2,2km każde. Zaplanowałem 6 kółeczek. Pierwsza część każdego
to 3 podbiegi. Staram się lecieć po 4:40 -4:45/km średnio. Endomondo kolejny
raz zwariowało bo co chwila gubi zasięg i gry wracam na to samo miejsce po
okrążeniu to nie może się doliczyć. Wg mojego ręcznego zegarka każde kółko
około 10 minut co średnio mieszczę się w tempie. Co kilka km popijam wodę z
cytryną. Biegło się nawet dobre mimo, że podłoże momentami błotniste i sporo
rozwydrzonych psów mnie zaczepiało. Końcówki jednak nie przyspieszyłem
obawiałem się ze po tym kichaniu i odpoczynku mogę wysiąść. Nie wiem ile straciłem a może odpoczynek wręcz przeciwnie był potrzebny. Wykrzesałem 19,2 km w 1:32:48 całkiem nieźle.
Tak mój plan treningowy zeszczuplał się. Pozostanie mi tydzień jeszcze
porządnego treningu gdzie jeszcze coś mogę podkręcić sprawdzając choćby kilometrówki.
Wybiegania już powyżej 20 km nie zrobię. W ostatnim tygodniu jak to mam w zwyczaju dużo wolniej i koncentracja. Wszak do startu wiosny tylko 14 dni
pozostało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz