Po kilometrówkach przyszło rozbieganie. Pobiegłem wieczorem po polnych drogach z latarką w dłoni. Trochę to uciążliwe ale czołówka już padła. Jeszcze kilka tygodni i będzie widniej rano co z chęcią wykorzystam. Wiosną z rana biega się super.
Wracając do treningu. Oczywiście nawadniałem się nie za wiele w ciągu dnia. Gdzieś tam wpadł banan i ciepła zupa oraz te kanapki. Zatem rozgrzewam ręce wykonując krążenia rąk, potem tułowia i skłony. Dalej robię wymachy nóg i rozciąganie. Wyruszam spokojnie pierwszy kilometr 5:04.Te trasę znam doskonale i wiem gdzie każdy kilometr czy 0,5km. Drugi lekko 5:01 i czując ze dogrzałem się po 10 minutach wskakuje powoli co 1 km 2-3 sekundy szybciej. Kałuż zbyt wiele nie ma a z błotem sobie radzę. Ruch o tej porze jest prawie żaden. Kto jedzie to i tak widzi kamizelkę i światło z daleka to zwolni aby nie ochlapać. Na 5 km trochę ponad 24 minuty. Robię nawrót i wracam. Kilometr za kilometrem jest coraz lepiej do 4:40 9 i 10 kilometry. Trochę skłonów i truchtu. Dalej dobiegam do słupów gdzie 3 to 150 metrów. Zaczynam przebieżki 8 po 30 sekund każda. Pierwsza wolniej, druga żwawiej 3 i 4 szybciej do 150 metrów czyli 20 sekund na setkę. Każde kolejne 30 sekund szybciej i ostatnia 8 kolejka najszybciej ale nie sprintem na 85% możliwości. Sprintem to w 30 sekund spokojnie 200 metrów a tutaj koło 175 metrów.
Razem wykręciłem z rozbieganiem, truchtem i przebieżkami 13,3 km w godzinę 2 minuty. Na zakończenie rzecz jasna rozciąganie ( ok. 8-10 minut) o którym nie można zapominać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz