W weekend nie obyło się bez wybiegania. Lekka rozgrzewka i trochę truchtu po lesie. Kolejny dzień trening po w terenie urozmaiconym podbiegami.
Wbiegam na kółko które będę katował 10 razy co da mi 22 km plus schłodzenie. Za średnie tempo obrałem przedział czasowy 5:00 do 5:15 ze względu na przewyższenia. Pierwsze kilometry to tak po 5:15 wychodziły do 6 km. Endomondo jak zawsze w lesie szwankuje i krzyczy brak zasięgu. Odcinki gdzie są km już znam więc mierzę ręcznie. Od 7 km lekko przyspieszam gdzie poniosło mnie mocniej. To chyba efekt uzupełnienia płynu i zbiegu. Dalej mobilizuję się i zwalniam tak aby tylko parę sekund poniżej 5. Dalej z każdym kilometrem rozkręcam się i jednocześnie hamuje aby nie za szybko. Staram się mieć po 10 km te minimum 4:55/km. Od 15 km kilka sekund przyspieszam tak aby zrobić 21 km najszybciej. Momentami robi się tłoczno bo sporo ludzi biegnie, idzie, jedzie rowerem i chodzi z kijkami.
Po 18 km czuje jak mi gorąco. Za bardzo się zagrzałem. Ten km 4:45. Ponownie przywołuje się do porządku ba na jeden km gdy wyszedł 5:03. Gdy mam ostatnie kółko przyspieszam mocniej i 21 km w 4:32 więcej nie szarpnąłem.
Na zakończenie truchtam jakieś 2 km i rozciągam się. Razem wybiegałem 25 km w 2 godziny i 5 minut z średnią 5:02/km
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz