niedziela, 10 stycznia 2016

Trening nr 17 Wybieganie i test

  Niedziela to w kalendarzu treningowym oczywiście czas abym zrobił wybieganie. Obawiałem się trochę o nie bo w tym tygodniu trochę nabiegałem się. Był to pierwszy tydzień mocniejszych treningów. Postanowiłem sprawę załatwić z rana. Aura temu sprzyjała bo tylko -2 i śnieg był jeszcze nie roztopiony. W planie 18-19km od rozgrzania po mocne ostatnie 3 km. Zanim zacząłem wypiłem kawę i zjadłem snikersa. Dla mnie to niebywałe bo przez rok wypijam może 5 kaw. Nie jestem zwolennikiem kawy ale teraz postanowiłem przetestować ją i sprawdzić jak będzie się biegło. Kawa podnosi ciśnienie a to u mnie niskie zresztą jak u większości długodystansowców. Zjadam jeszcze banana.
   Po rozciąganiu ruszam pierwszy kilometr. Trasa wiedzie po polnych ale śliskich drogach. Początek 5:35 bardzo asekuracyjnie. Tempo do celowe to pod 5 a średnią oby wyciągnąć na 5:00-5:10. Gdy wybiegam z lasu to wieje. Oj będą różnice w kilometrach bo dzisiaj pokręcę się po drogach i ścieżkach. Drugi kilometr 5:25  pod wiatr. Kolejny już 5:01 i dalej jest szybciej bo wbiegam do lasu. Wśród drzew cisza i spokój. Tu spłoszone sarny uciekają a tam lis przemyka. Gdy opuszczam las mam kolejny kilometr już 4:50. Tak to niesie bo dalej wiatr w plecy. Endomondo po 2 km zaczęło normalnie funkcjonować i mierzyć kilometry. Jednak dla pewności zawsze zbieram stoper na rękę. Poszczególne kilometry dobrze znam więc tylko co km zerkam. Po 5 km 25 minut z sporym kawałkiem. Po pijam teraz izotonik. Niestety to chemia ale trzeba czymś się wzmacniać na trasie bo pić trzeba choć trochę. Po zmianie kierunku biegu mam ponownie pod wiatr. Tutaj tempo spada i to mocno 5:10. Oj 20 sekund różnicy nawet to sporo. Muszę się pozbierać i zredukować to do min. 10. Kręcę się po drogach i kolejne kilometry mijają. Dychę robię w 50:08. Ponownie nawracam i kieruję się do lasu. Tutaj trudniej 5:10 i 5 14 ale nie będę się szarpał. W lesie ponownie spokój i większe chęci do biegu. Przebiegam obok miejsca gdzie widziałem latem wilki. Od tamtej pory nie byłem tutaj. Rozglądam się bacznie naokoło i mimochodem przyspieszyłem. Jednak żadnego nie było. 
Kolejne kilometry z wiatrem to 4:40, 4:35 i nadal przyspieszam najbardziej między czasem 1:22 a 1:28 do 4:14 i co dobre 4:11 gdy wiatr miałem z boku. Tuż przy końcu 17 km poślizgnąłem się ale nie upadłem. Trochę prawe kolano mi skręciło. Zaczęło boleć. Momentalnie zwalniam i tak już miało być schłodzenie. 19 i 20 km grubo powyżej 5 minut/km.
Ogólnie wyszło sporo bo 20 km w 1 godzinę 38 minut. Nie rozciągam się bo boli mnie kolano. Od razu zakładam stabilizator. Wychodzę parę km rowerem rozluźnić nogi. Potem zdejmuję stabilizator i roluję bolące mięśnie nóg.

    Przyznam po kawie biegło się żwawiej. Po 5 km dopiero zaczęła działać i być może spróbuję jeszcze kiedyś.  Do testów pozostały mi jeszcze żele których dotąd nie stosowałem. 
Wybieganie zmęczyło mnie. Teraz jeden dzień odpoczynku od biegania i tylko ćwiczenia na kręgosłup.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz