Zima płata różne figle. Ten tydzień to roztopy i woda na drogach. Jednak w okolicy znalazłem suchy w miarę kawałek asfaltu. W sąsiedniej miejscowości odcinek 1,5km wydał mi się dobry na trening 3 x 3 km w tempie piętnastki. Do tego teren oświetlony to i nie muszę latarki brać do ręki. Powiedzmy około 4:20/km nie szybciej. Ostatni weekend to jednak było obciążenie dla organizmu i wolę trochę wolniej niż się męczyć. Zresztą ostatnia piętnastkę biegałem 9 miesięcy temu i zrobiłem życiówkę biegnąc średnio 4:18. Mimo plusowej temperatury to nadal ubieram się w 3 warstwy. Zakładam narzutkę i odblaski. Rozgrzewka to rozciąganie i 2 km truchtu. Wykonałem też trochę skipów i przyspieszeń. Następnie ruszam pierwszy kilometr jak zawsze niewiadomy ale idzie dobrze i 4:27 wykręcam. Na drugim jest zdecydowanie lepiej 4:19 i trzeci 4:15. Odpoczywam w marszu i truchcie. Robię trochę skłonów i po około 5 minutach zaczynam drugą trójkę. Tym razem pierwszy 4:19 i biegnie się lepiej. Drugi km w tej trójce tak samo 4:19 a trzeci przyspieszony 4:15. Nie było łatwo bo sucho w gardle. Mało ostatnio pije płynów. Nawodnienie nawet zimą jest ważne. Musze to poprawić.
Niestety nie zabrałem wody po którą muszę wrócić kilkaset metrów. Po jej uzupełnieniu truchtam w miejsce gdzie zacznę ostatnia trójkę. Podobnie jak poprzednio 4:21. Chciałoby się skrócić i odpuścić. Ciężko jest. Mobilizuję się. Na drugim przyspieszam do 4:16 a trzeci to już cisnę 4:10.
Na zakończenie rozciąganie i trochę truchtu. Łącznie 11 km w godzinę w tym 49 minut biegu z truchtem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz