29.11.2014r.
Po raz pierwszy od niepamiętnego czasu zachęciłem żonę do treningu biegowego. Będąc w Warszawie wybraliśmy się do lasku bielańskiego. Temperatura poniżej zera i lekko wiało. Na początek rozgrzewka i rozciąganie. Następnie ruszamy spokojnym truchtem. Biegliśmy bez szarpania tempa. Chodziło głównie o rozruch i aktywność na powietrzu.
Po jakiś 2 km było już ciepło. Zbiegliśmy z górki pod którą zamierzaliśmy wracać. Trasa wśród alejek dobrze oświetlona. Podłoże niestety asfalt i kostka. Po nawrocie czekała nas wspinaczka i podbieg. Okazała się nie taka straszna jak by się zdawało i żona dzielnie sobie poradziła bez żadnego kryzysu. Brawo-) Pokonaliśmy to wzniesienie. Przez 40 minut zrobiliśmy ponad 5km. Zależało mi też na udziale żony w treningu tak aby zobaczyła jak to jest. Z drugiej strony chodziło mi także o utrzymanie aktywności biegowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz