W sobotę postanowiłem rozruszać się na dobre. Tym razem w lasku bielańskim, gdzie są dobre warunki ze względu na podbiegi. Po rozciąganiu pierwszy kilometr wśród zapachu grilli które tam ludzie robili zrobiłem w 6:26 tak na rozruszanie. Kolejne kilometry na ścieżce rowerowej po asfalcie robię dwa kółeczka i to już przyspieszyłem znacznie. Następnie dosyć mocny podbieg i wracam do lasu. Tutaj kręcę się i dobiegam do miejsca gdzie zaczyna się kółko około 2 km. Robię takie dwa. Przy czym na drugim coś mnie tknęło i pocisnąłem kilometr 4:25 nie potrzebie chyba. Za szybko jeszcze. Nie ma co się nakręcać tak za bardzo. Po maratonie tydzień mija więc jeszcze organizm nie jest dobrze wypoczęty. Następnie już wolniej i ostatni km na schłodzenie. Wyszło 12,7km w ponad godzinę.
Od poniedziałku zaczynam ćwiczenia brzucha i zaryzykuje biegać dzień po dniu ale spokojnie.
Obyś nie przesadził
OdpowiedzUsuń