3 dni po maratonie lubelskim odpoczywałem. W sumie zmęczyć to mnie on nie zmęczył. Poobcierałem się trochę przez spodenki i deszcz a bolały mnie na drugi dzień uda. Ileż można odpoczywać. 3 dni wystarczy i należy rozruszać się. Do biegania ciągnie. Zatem rozgrzewka i rozciąganie jak zawsze. Następnie hop w buty, telefon i w drogę. Bardzo powoli wolniej niż na ostatnim biegu w Lublinie wyruszam. Trochę mi się nudzi po 1 km bo prawie 6:30 więc przyspieszam do 5:30 mniej więcej. Endomondo na wiosnę bardzo wariuje. Gdy biegam po lesie to gubi zasięg i przekłamuje. Poszczególne kilometry gdzie są znam na pamięć, więc po czasie się orientuję. Czy to wina obrastania drzew liśćmi i utraty zasięgu? Co roku to samo. Wracając do treningu to piękne majowe popołudnie wśród zieleni i biegającej zwierzyny napawa chęcią do treningu. Zwierzaków coraz więcej widuję. Biegnąc zastanawiam się jaką opcję treningów na najbliższe miesiące obrać. Na pewno dojdą ćwiczenia i popracuję nad brzuchem i wytrzymałością biegową. Mam pewien plan który otrzymałem od jednego z trenerów. Jednak trochę go zmodyfikuję. Przewiduję dorzucić dzień treningu i spróbować 5 razy w tygodniu. Nie od razu tydzień w tydzień ale systematycznie się do tego przyzwyczajać. Spróbuję jakiś czas z opcją biegana i rano i wieczorem dzieląc dystans na pół. Zobaczymy jak to wyjdzie.
Tak to myśląc dobiegłem do domu. Nie chciałem za bardzo szaleć i zrobiłem małe kółko 6,6km w 37 minut z kawałkiem. Jednak po maratonie trzeba odpocząć trochę. Jakby nie było 42 km to jednak wysiłek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz