poniedziałek, 7 listopada 2016

Szybka dycha z rana, czyli kolejny eksperyment


Ćwiczę codziennie. Pompki, przysiady, plank z dnia na dzień idzie lepiej. W sobotę z rana po rozciąganiu czeka mnie dość żwawa dycha. Szklanka wody i bez jedzenia w drogę. Od początku narzucam tempo 4:40 i ciągnę coraz mocniej pod 4:30 aby to utrzymać. Droga trochę w błocie więc miejscami trzeba gimnastykować się aby mijać kałuże. 
Wiatr wieje w twarz i nie sprzyja mi póki nie wbiegnę w las. Tam, już spokojniej i mogę nawet przyspieszyć. Z km na km rozpędzam się i jeden z kilometrów 4:05. Uzupełniam także płyny popijając wodę z miodem imbirem i cytryną. To był ósmy najszybszy. Brak śniadania robi swoje i czuję zmęczenie. 10 km robię w 45 minut 30 sekund. jak na trening jest to dość mocno. Jak zauważyłem ciężko się biega szybciej bez porannego odżywiania. Owszem w truchcie można 6-7 km spokojnie pobiec na rozruszanie się.  Jednak eksperymenty są po to aby sprawdzić rożne warunki i opcje. 
Kolejny trening to małe wybieganie po asfalcie. Dawno nie trenowałem na takiej nawierzchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz