Zawody i problemy
Do Wisznic pojechałem z nastawieniem pobiegnięcie dychy w 41 minut. Było gorąco a mieliśmy biec wśród pól więc nie planowałem szarży. Na początek krótka rozgrzewka i trochę przebieżek. Nie było numerów startowych tylko karteczki z imieniem i nazwiskiem. Wpakowano nas do dwóch busów i pojechaliśmy na start. W stawce tylko 23 zawodników jacy zgłosili się było kilku mocnych graczy. Zabrałem pas z bidonami z wodą bo grzało już mocno a startowaliśmy 13:40.
Wystartowałem w miarę spokojnie nie rwąc tylko w tempie jakim biegam dychy a więc 4:12 pierwszy. Po piachu nie było łatwo. Stawka zaczęła się rozciągać. Było już bardzo gorąco. Biegliśmy w słońcu. Dobiegłem do jednego z zawodników trzymałem się jego. Drugi kilometr wyszedł szybciej 4:02 i wtedy wchodziłem w zakręt zbyt brawurowo. Wygięło się mi kolano tak mocno, że aż mnie zgięło w pól. Nie dałem ray biec. Zatrzymałem się noga bolała a nawet kłuła w okolicy kolana. Szlak by trafił. Próbowałem jeszcze masować i ruszyć. Bolało jak jasny gwint.
Wyjąłem telefon i zadzwoniłem po Asię aby po mnie przyjechała. Bieg skończył mi się po 2,5 km. Doczłapałem do punktu z woda i wsiadłem do samochodu strażackiego, który podwiózł mnie kawałek.
Cóż po sobotnim treningu byłem zmęczony i nie bardzo chciałem jechać na tę dychę. To zemściło się. Szarpane bieganie na Orliku i ostatnio słabe oraz zbyt krótkie rozgrzewki spowodowały to że coś w kolanie nie wytrzymało. Najgorsze, że z tym kolanem miałem już problemy 5 lat temu. Rutyna niestety gubi. Zobaczymy co będzie dalej. Planowałem i tak trochę odpoczynku od biegania a więc szybko to nastąpiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz