Jest już na tyle ciepło,że mogłem w spodenkach wyskoczyć na trening. Zrobiłem rozciąganie trucht, skupy delikatnie i postanowiłem trochę szybciej pobiec. Zabieram pas z bidonem oraz psa do towarzystwa. Ruszam rzecz jasna spokojnie po 5:00 minut pierwsze dwa kilometry. Potem przyspieszam na każdym kilometrze o 5 sekund mniej więcej. Przebiegając przez las czuje zapach wiosny. Mój towarzysz sapie jak parowóz ale dzielni biegnie przy nodze. Uzupełniam płyny i mknę dalej. Chce się biec. Zmiana butów od razu zrobiła swoje.
Kolejne kilometry 5 i 6 zdecydowanie lepiej nawet po 4:00 wyszły dwa. Biegło się komfortowo. Na 7 km 4:10 i dalej jest moc. Nie ma co szaleć kolejne zwalniam jednak do 4:15 i 4:20. Ostatnią cześć dystansu trochę spokojniej już pod 5 minut. Wydaje mi się,że już lepiej jest po ostatnich startach. Trochę wypocząłem a teraz czas się zabrać za treningi.
Wyszło 11,77 km w 52 minuty 58 sekund. Po rozciąganiu pojechałem jeszcze pobiegać za piłką. Oj dawno nie kopałem. Wiem, że zbytnie zaangażowanie w kopankę pozytywne nie jest dla treningu biegacza, ale na trochę mogę sobie pozwolić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz