W środę odbyłem ostatni trening w planie. Opuściłem szybkie dwójki i nie będę biegał w piątek. Jedynie zrobię sobie spacer i ćwiczenia. Zazwyczaj 3-4 dni wolnego od treningów dobrze mi robiło. Na ostatni raz przebiegłem lekką dychę i zrobiłem kilka przebieżek po 100 metrów na 70%.
Lekko i spokojnie mi to poszło. Blisko 11 km w 53 minuty. Nie szarpałem za bardzo. Tam gdzie było z wiatrem to blisko 15 sekund szybciej robiłem kilometry niż pod wiatr.
Teraz czas na nawadnianie, ładowanie węgli i wypoczynek. Już nic nie poprawię a mogę jedynie zepsuć. Co miałem zrobić to zrobiłem przez 5 miesięcy. W planie zrobiłem ponad 1100 km. Były tygodnie gdzie robiłem po 6 treningów. W ostatnim czasie trochę już zwolniłem. Tak zazwyczaj regularnie 5 razy w tygodniu. Wykonałem 91% planu. Po drodze pobiłem życiówki na 5 i 10 km. Biegałem trzy niedziele po kolei trzydziestki w tym jedna bardzo mocno w 4:35 średnio na km, gdzie podczas niego robiłem zdjęcia. Momentami tempo było pod 4:20. Robiłem więcej tempa. Może za mało ćwiczeń było i siły biegowej. Cóż wszystko się okaże niedługo. Trener stopuje mnie aby nie zaszaleć na początku. Mam tego świadomość. Już raz mnie poprowadził w planie na złamanie 3:30. Teraz większe wyzwanie złamać 3:20. Nie ukrywam, że trenowałem pod 3:10 ale maraton nie wypacza. Jeden drobny błąd i wszystko może pójść w łeb. Dużo też zależy od pogody, dyspozycji dnia i diety. Oczywiście mam dylemat w jakich pobiec butach, skarpetkach i koszulce. Wszystko to ma znaczenie na tym dystansie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz