czwartek, 26 maja 2022

Poranne bieganie

Wstaję  4:44 a słońce już wstało a  więc chyba trzeba o 3:33 -:) aby zobaczyc cały ceremoniał wschodu słoneczka. Szklanka wody z cytryna i mus Kubuś owocowy jabłko-banan wrzucam na ruszt.  Zakładam spodenki, skarpetki, koszulkę biegową. Profilaktycznie biorę wiatrówkę, ponieważ po wczorajszym deszczu może początkowo być chłodno. Zabieram plecak z piciem. Rozciągam się delikatnie oraz robię skłony i wymachy. Powoli ruszam.

Początek rzecz jasna noga za noga po polnej drodze. Jeszcze rosa jest na trawie i liściach brzóz. Za mną coraz wyżej jest już majowe słońce.  Wbiegam w lasek i ponownie na otwartą przestrzeń.


Tutaj rzecz jasna są sarenki które spłoszyłem z rannego śniadania. Tak zjadały trawę, że dały się trochę podejść. W końcu uciekły. Pierwszy km 5:49. Cieńko bardzo cieńko ale może rozruszam się. Na drugim jest już zdecydowanie lepiej. Wbiegam w przestrzeń graniczną gminy Piszczac a mianowicie Ortel Królewski Drugi. Tzw. granica o dziwo zaczynam się rozpędzać. Trzeci km poniżej 5 minut. Oj za szybko. Na 4 km już zdejmuję w biegu wiatrówkę bo zaczynam się pocić jak parówka w rondelku pod przykryciem. Uf... popijam kilka łyków wody i biegnąc obserwuję latające ptaszki. 

Wszystko wokoło mieni się w blasku słoneczka. Zboże w coraz większe kłosy urasta. Lekki powiew wiatru zrzuca kropelki rosy i resztki deszczu. Zatrzymują się przy trawie obok rzepaku aby podziwiać wędrujące robaczki, które od rana pracują. 

W oddali trzy sarenki wcinają zboże. Gdy mnie zobaczyły to się spłoszyły i po skosie zaczęły uciekać. 

Teraz biegnę już bardzo spokojnie i zachowawczo. Mijam ponownie przekwitający rzepak oraz ... ule. Tak tak kilka uli stoi przy zagajniku gdzie mniemam są dobre warunki dla pszczółek. 







Dobiegam do budynku po szkole i miejsca gdzie jest meczecisko miejsce gdzie do 15 sierpnia 1915 roku stał meczet. 



Dalej chodniczkiem powoli zmierzam ku końcowi. 





Wszak dzień jest długi i aktyny to nie przeciążam się kończąc na 7,7 km w ponad 40 minut. Jest jaki postęp, ponieważ trzeci raz udało mi się wyjść i potruchtać w rytmie co drugi dzień. We wtorek robiłem 10 km po asfalcie w miarę spokojnym tempie. Jednak co km robiłem przebieżki na odcinkach 20 sekundowych. 

poniedziałek, 23 maja 2022

Czasami biegam

Moje bieganie bywa od paru miesięcy tylko incydentalne. Z racji sezonu turystycznego ruchu nie brakuje choć bieganie zaniedbałem. Czasami przebiegnę 5 km lub 10 km raz w tygodniu. Planów biegowych nie mam póki co.

W niedzielę postanowiłem poczłapać. Na początek robię lekkie rozciąganie. Zakładam koszulkę wiatrówkę bo wieje i na krótko. Biorę plecak biegowy z wodą. Buty crossowe, opaski kompresowe i w drogę. Powoli wlekę się polnymi drogami. Momentami wiat wieje co nie ułatwia szurania. Pierwszy km 5:49 to bardzo marnie ale dobrze, e biegnę a nie idę. Na drugim deko lepiej. Przebiegam przez lasek gdzie czuć zapach wiosny a także można dostrzec sarenki biegające. Dalej drogę przebiega zajączek i ponownie sarenki. Drugi km lepiej 5:14 i powoli biegnę. Nie jest łatwo. Pocę się a momentami za gorąco. Co wiatrówkę odsunę to wieje i znowu chłodniej.  

na 3 km wzdłuż rowu obserwuje zatory jakie porobiły bobry i dostrzegam szarego bociana który umyka z rowu. Trzeci 5:19 i nie chce mi się biec. Chyba brak motywacji mnie ogarnął w tym momencie. Jednak mobilizuję się i kieruję się w stronę lasu. Tutaj 4 i 5 km trochę wolniej ale rozruszałem się. Szybciej nie było ale bardziej komfortowo. Co 2-3 km popijam kilka łyków wody. 

Na 6 km wbiegam w las i tutaj ponownie jest zwierzyna która ucieka przede mną. Dalej powoli, z lekka zadyszką dobiegam te ponad 10 km. Rozciągam się i kończę.