wtorek, 22 marca 2022

Powolny powrót

W niedzielę było z nogą już lepiej. Udało się wyjść na bieganie. Wszak nie było dużo, bo ten sam odcinek co ostatnio ale poszło.

Zrobiłem rozgrzewkę i rozciąganie. Powoli ruszyłem i biegło się dobrze,. Nie czułem bólu i dyskomfortu. Jednak maść, fizjo i tejpy pomagają. Wszak nie leciałem szybko ale to dobry znak. 6,5 km  w spojonym biegu dało mi poczucie komfortu psychicznego. Czas nie był tak istotny chociaż średnio 5:30/km to już można nazwać jakimś tam bieganiem.  Zapewne odpoczynek też swoje zrobił. Regeneracja tez jest dosyć ważna. 

sobota, 19 marca 2022

Trucht po tygodniu

Tydzień czasu minęło zanim ponownie pobiegałem. Chociaż bieganie to zbyt duże słowo. 

Po rolowaniu, smarowaniu maścią chlodzącą nie bardzo przechodziło. Mięsień brzuchaty prawej nogi dał o sobie znać. Pierwsze dwa dni nie dałem rady chodzić. Dopiero po radzie fizjoterapeuty kupiłem maść i zaczęło być lepiej.  

Gdy położyłem się na stół i fizjo wymasował aż wycia bo tak bolało to poprawa okazała się znaczną. Założył mi tejpy na tę nogę. Defacto boli mięsień brzuchaty od początku. W czwartek jednak wybrałem się potruchtać 6,6 km po drodze piaszczystej. 

Nie było źle. Bólu nie odczuwałem a jedynie obawę czy mi nic się nie stanie. Codziennie kilka razy smaruję boląca nogę. Chodzić chodzę już bez problemu.

Byłem na saunie a zimna woda w stawie dała dobrą regenerację. To pomogło na tyle że nawet na ćwiczenia wybrałem się. Wszak trening obwodowy nie był w moim wykonaniu pełny. Omijałem te stację gdzie trzeba było wysiłku na nogach. Za to brzuszki, podciągania,planki, rolowanie, hantelki i wyciąganie na kółku. Dobrze mi to zrobiło. Oczywiście póki co o powrocie do regularności nie ma mowy. Z czasem liczę że przejdzie.

sobota, 12 marca 2022

Przerwany trening

Niestety poranny trening w czwartek z rana jeszcze przed wschodem słońca zakończy się szybciej niż zaplanowałem. Po wstaniu o 4:44 i krótkim rozciąganiu ruszyłem na trasę z zamiarem 2km rozruchu a dalej szybie odcinki po 30 sekund o każdym kolejnym kilometrze. 

Po 2 km i szybkiej wręcz sprinterskiej 30sekindówce poczułem ból w łydce z tyłu lewej nogi. Zwolniłem a nawet przeszedłem do marszu. Dalej próbowałem ruszyć ale bolało tak że kulałem. Postanowiłem zawrócić. Ne wiem przemęczenie? za szybki akcent czy naderwanie mięśni? Powoli kusztykając w truchcie a trochę w marszu przy blasku wschodzącego słońca wróciłem zły jak osa. 





Coś się stało. Fakt nie wyspałem się bo 5godzin z kilkoma przerwami to nie sen i żadna regeneracja. Może to efekt jeszcze biegania po asfalcie i niedzielnej piątki? hm....

Cóż zacząłem się rolować i smarować maścią chłodzącą. Trochę mniej boli. Zobaczymy co będzie za kilka dni. Może w niedzielę spróbuję wyjść potruchtać. Póki co pauza.

wtorek, 8 marca 2022

Wieczorne rozbieganie


Po weekendzie i ćwiczeniach, wybieganiu na 30 km oraz niezłej piątce we wtorek dopiero wieczorem wyszedłem na rozbieganie. Poniedziałek dałem sobie na luz i regenerowałem się. Odstawiłem, tydzień temu słodycze, alkohol i napoje gazowane. Na wadze już 7 jest z przodu to dobry znak,że ostatnie dni i treningi zaczynają procentować. Ważne aby otrzymać systematyczność.

We wtorek wieczorem rozciąganie i skłony, wypad oraz wymachy. nie za dużo, ponieważ na rozbieganie nie potrzebuje zbyt intensywnej rozgrzewki. Dogrzeję się w trakcie po paru km.

Ubrałem się w miarę ciepło z termicznymi spodnimi i gatkami. Nie biorę picia wszak  jest chłodno a 14 km to nie potrzebuję. Buty na asfalt zakładam te nowe jakie miałem w niedziele na piątce. Założyłem je po raz drugi. Asics to po raz pierwszy ich używam ale słyszałem dobre recenzje. 

W niedzielę dobrze się biegło i chyba dlatego tak fajnie piątka poszła. Pierwsze 2 km po drodze polnej i nie było za szybko bo 5:17 i 5:10/km. Gdy wbiegam na asfalt jest już lepiej. Dobrze szło dalej coraz lepiej po sekundzie, dwie szybciej. Na 5 km już poniżej 5/km już jest. Kilometr za kilometrem już dogrzany zasuwałem na luzie.  Po asfalcie dobrze się śmigało.  W pewnym momencie kilometr ten dziewiąty  4:54 to jak na rozbieganie za szybko. 

Zmobilizowałem się aby nie zasuwać za szybko.  Gdy wybiła 21 to pogasły światła na jednej z wiosek. Oszczędności biorą górę ale miałem czołówkę. Końcówka znowu wyszła podkręcona po 5:00

14 km w godzinę 11 i 43 sekundy wyszło. Dało to średnią 5:05 i jak na rozbieganie to jest dobrze. Jeszcze trochę rozciągania i hyc pod zimny prysznic aby nogi trochę pomoczyć. 

niedziela, 6 marca 2022

Niezła piątka

Bieg Tropem Wilczym na 5 km pobiegłem kolejny raz. Zawsze dobrze mi się go biegało. Tym razem z pewnymi obawami po wczorajszej 30tce i dzień po dniu.


Pojechałem z myślą aby 21 nabiegać czy 21:59 czy 21:01 to się okaże. Rozgrzewką był bieg symboliczny 1963 metry, Potem skłony, rozciągania i wreszcie sprinty. Po rozgrzewce biegu symbolicznym postanowiłem biec na krótko i to był dobry pomysł. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie klubie.i start.

Zaplanowałem zaczepić się za pierwszą kobietą która wyrwie. Wiedziałem, że będzie to Kaśkę Stepczuk bo ona biega tak pod 21 minut. Może wytrzymam.

Od początku ruszyliśmy dziarsko po 4:10 pierwszy kilometr. Na drugim było jeszcze lepiej 4:08. Biegliśmy razem we dwójkę trzymając tempo. Duża liczba zakrętów i wiatr powodowały, że trzeba było mocno pracować. Trochę zwolniliśmy. Na trzecim km zaczynało się drugie kółko. Czas pokazywał 10:20 co dobrze rokowało.

Druga pętla jednak mocniejsza i szybsza. Minęliśmy kilku zawodników. Na 4 km było już po 4:00. Ostatni to rzecz jasna mimo tych zakętasów na mieście udało się przyspieszać. Zostałem sam i cisnąłem. Nie na maxa ale mocno. Jeszcze jeden zakręt i Plac Wolności. Dalej z asfaltu w kostkę. Doganiam kolejnego zawodnika i go mijam. Grzeję już konkretnie Wpadam na ostatnią prostą. Dosyć długa mi się wydawała. Do końca dawałem mocno. Przed metą usłyszałem aby być dżetalmenem i puścić panią. W sumie przeszedłem kilka metrów przed metą do marszu aby towarzyszka biegu mogła mnie dogonić. 

Nie zdążyła. Przekroczyłem linię mety 20 minut i 24 sekundy. Oboje mieliśmy takie same czasy. 

To był fajny bieg na sprawdzenie się i przewentylowanie płuc. Średnie tempo 4:05 mi wyszło. Ostatni kilometr poniżej 4 minut/km/ Obawiałem się, że wysiądę ale mogłem jak w Wiązownej zacząć mocniej. Zatem w końcu udało mi się przełamać i złapać prędkość pod 4:00. 

Fot. Monika Raczyńska i Marek Maliszewski

sobota, 5 marca 2022

Poranne wybieganie z przygodami

O godzinie 4:44 wstaję, nie pierwszy raz w tym roku. Poranna toaleta i zrzut balastu wczorajszego jedzenia. Dalej wstawiam czajnik może kawa z rana. Tak bo dużo nie zjem a w planie 30 km biegu. W między czasie ubieram się. Zaczynam od smarowania sudokremem i plastrowania. Następnie zakładam sportowe gatki i koszulkę techniczną. Spodnie to biorę termiczne a bluzę cieńszą. Do tego kompresowe skarpetki i buty na cross. Zapewne będzie miejscami błoto. Co jem? Cztery kromki smarujemy samym masłem. Do tego dwie szklanki wody filtrowanej cytryną. Zagryzam bananem i witaminami w tabletkach. Słodkich rzeczy nic nie ruszam. Kawę mieloną zalaną wrzątkiem wystawiam zza okno celem schłodzenia. Następnie szykuję plecak. Bukłak z wodą i cytryną 1 litr. Biorę jeden żel, shot czyli suplement diety w płynie z magnezem. Wszak kawa wypłukuje magnez. Do tego pakuje mus bananowo jabłkowy Kubuś. Latarki ani kamizelki odblaskowej nie biorę. Wypijam pół filiżanki gorzkiej kawy już ostygniętej lekko. 

Rozciągam się trochę czyli wymachy, skłony, wypady, kręcenie bioder i rąk. Wczoraj był trening obwodowy więc trochę ćwiczeń było, ale nie forsowałem się. Zakładam wiatrówkę, czapkę, buff n szyję, rękawiczki, buty sznuruję a na koniec włączam aplikację.

Wychodzę jeszcze trochę jest ciemno. Wioska śpi w najlepsze. Rzadko gdzie palą się światła u tych co muszą po 5tej wstawać. Takich jak ja wariatów aby pobiegać w sobotę o tej porze to w okolicy próżno szukać.  Dla mnie to jedyny czas w tym dniu polatać. Jak nie wstanę to  nie wyrobie w ciągu dnia.

Powoli,leniwie drepczę po polnej drodze. Pierwszy kilometr jak zawsze wolno i drugi na pobudzenie. Trochę świta więc jakoś drogę widać. Przede mną bite 2,5 godizny biegu. To nazywa się wybieganie. Budowanie wytrzymałości oraz mentalne przyzwyczajenie to tak długiego czasu w biegu. Jednocześnie bywa często to czas na sprawdzanie ubioru, ekwipunku czy pożywienia. Wbiega do Ortela Królewskiego i sumę po piachu. Trzeci km 5:11 ciut za szybko. Na czwartym jest więcej piachu i trochę pod górkę. Niby nie dużo ale czuć. Zwalniam więc bo i tak za szybko zacząłem. Co jakiś czas drogę przebiegają sarny które zarówno na otwartej przestrzeni jakimi w lasach pojawiają się często. Po 5 km jestem dogrzany. Miejscami jest sporo błota i buty już ubabrane. Do tego błoto nie odczepia się tak łatwo. Co jakiś czas widzę o zgrozo śmieci i dzikie wysypiska. Czegoż to ludzie nie wyrzucają. Pralki,opony, lodówki folię i to do lasu. Poza tym częsty element mi towarzyszący to psy. Biegające poza domostwami. Wybiegają z podwórek i ganiają. Ludzie nie dbają o to i nie pilnują swoich czworonogów z rana. Kilometr za kilometrem przez Ogrodniki, Janówkę i Wólkę Kościeniewicką wbiegam w lasy Grabowszczyzny.  Co 4-5 km popijam kilka łyków zasysając rurką z plecaka. Tutaj już 15 km. Zastanawiam się nad żelem, ale nie jest raczej potrzebny. Trochę przyspieszam pod 5:00/ km. Przez las docieram do miejscowości Juszczak. Tutaj zaczyna się festiwal z psami. Wybiegają na powitanie co któryś dom. Szczekać to szczekają w każdym obejściu. Kilka razy były odważne pojedyncze co podbiegamy ale samotnie nie miały odwagi zaatakować. Pokrzyczałem i odpuściły.

Na 17 km błoto w lesie że hoho. Tylko porobione głębokie koleiny przez traktory. Wpadam w kałużę a potem babram się kilkaset metrów jeżdżąc jak na łyżwach. W końcu wybiegam z lasu. Gdy złapałem właściwy rytm leci do mnie kilka piesków. Z daleka dziawkają. Z każdą chwilą były coraz bliżej. W końcu szarpnąłem i dyla sprint. Cztery sztuk to za dużo na jednego.  Krzyczę, gwiżdżę nie pomaga. Do tego brnę w błocie. Jeden najbardziej zajadły dopadł moją lewą nogę. Wbił żeby aż poczułem je w dużym palcu. Odskoczyłem z nim a drugą go kopnąłem. Zawył i został. Poczułem ukłucie w palcu a na bucie ślady pozostały.  Cóż kolejnym razem pójdę do gospodarza z pretensjami.

Nic pobili i przestanie. Chyba nic groźnego. Obu nie był wściekły. Taka ucieczka spowodowała szybszy ten kilometr ale i kosztowała mnie sil. Gnałem może 300 m. Jednak na takim dystansie i przy takim treningu odczułem. Zwolniłem nieco. Uspokoiłem oddech i popiłem kilka łyków. Do końca została dycha. Jakoś wytrwam. Krwi nie widać na nodze, chodź cała ubłocona. Buty jak z bagna wyjęte. Wybicie z rytmu sporo mnie kosztowalo. Wprawdzie pod 5:00 podbiłem ale już nie to. W lesie znowu błoto i połamane gałęzie. Teraz 5:15. Wybiegam na ostatnią prostą 2 km. W miarę równo wyszły po 5:10/km

30 km zrobiłem w 2:36 co nie jest zbyt zadowalające. Planowałem poniżej 2:30. Jednak nie tym razem. 

Cieszę się tylko z tego że kolejna trzydziestka w tym roku zrobiona. Kalorii też trochę zbiłem.



czwartek, 3 marca 2022

Wieczorne i poranne rozbiegania

Po półmaratonie nie ma biedy jeżeli chodzi o zmęczenie. Nie katowałem się na siłę w tym biegu. Jeszcze rezerwy były. Nie to, że rewelacja bo dystans robi zawsze swoje i organizm odczuwa.

We wtorek wieczorem po lekkich ćwiczeniach zrobiłem 14 km rozbiegania.  Początkowo po drodze polnej a potem po asfalcie. Szło z każdym kilometrem coraz lepiej. Zacząłem od 5:09. Potem po parę sekund szybciej. Kilka razy było poniżej 5 minut na km. Starałem się nie przyśpieszać. Czułem się dobrze. Godzina jedenaście weszło fajnie.
Kolejne rozbieganie w czwartek z rana. Zerwałem się 4:44. Położyłem się celowo choć raz wcześniej. Regeneracja jest ważna. Z rana wypiłem szklankę wody z cytryną i jeden banan. Nie rozciągałem się zbytnio. Ruszyłem spokojnie mimo wczesnej pory. Jak na początek szło jako tako. Kwestia rozgrzania i złapania rytmu. Po 2 i 3 km było już lepiej. Na 4 km już poniżej 5 minut i tak trzymałem. Robiło się coraz widniej i dzień budzi się do życia. Kolejne kilometry nawet udało się, że przyspieszyłem. Jeden z km 4:46. To incydent. Nie ma co szarpać.  Ogólnie 10 km wyszło średnio poniżej 5/km