środa, 25 października 2017

Zającowanie w Lublinie na połówce

 
Do Lublina na 1. Lotto Półmaraton zgłosiłem się na początkowo zapisów ale w miedzy czasie odezwał się  Dyrektor Biegu Piotr Kitliński czy bym nie poprowadził jakiejś grupy to na 1:5 się zadeklarowałem. Tak miałem robić wybieganie po 5:00 powyżej 20km to czemu by nie pobiec przy okazji na zawodach.
Na nowy stadion lekkoatletycznych dotarłem z Tomkiem i Asią po godz. 8. Odebrałem numer koszulkę i powędrowałem wskoczyć w ciuchy "zająca". Dosłownie.
 Miałem biec z kolegą Markiem, z którym debiutowałem jako pacemaker na maratonie. W miarę szybko odbyła się odprawa zająców i już w różowym stroju zająca paradowałem po stadionie przy al. Piłsudskiego notabene nowo wyremontowanym. Marek odważył się na strój jednorożca.
Lekka rozgrzewka, wywiad do TVP gdzie zmienili mi nazwisko i odpowiedzi na pytania potencjalnie zainteresowanych biegaczy chcących zrobić 1:45.


 Wspólne zdjęcie zająców było na początku.

Plan zakładał pobiec po 4:59 tak aby zmieścić się w zakładanym czasie. na starcie stanęło ponad 1000 biegaczy. W relacji nie będzie dramaturgi ani analizy psychiki biegacza. Taki bieg na luzie, bardziej happeningowo. Dzień wcześniej była impreza a więc szybko i tak by nie było. Początek oczywiście brawurowy i  wielką radością. 
Śmiechu i zabawy było co nie miara. Co do samego biegu staraliśmy się trzymać od początku 5:00-5:05. Jak dla mnie to tempo to bardzo luźne. Na zbiegach było szybciej i potem należało trochę korygować.
Pogoda była dobra do biegania, 9 stopni tylko miejscami trochę wiało.  Co do trasy miejscami było za wąsko zwłaszcza na ścieżkach rowerowych i między blokami ale cóż nie można mieć płaskiego półmaratonu bez mankamentów..zwłaszcza w Lublinie.
Na trasie trochę ludzi było i dopingowało. Mieliśmy dosyć liczebną grupę która leciała z nami.Na 10 km mieliśmy 50 minut i 30 sekund a więc planowo.
Potem niektórzy odrywali sie do przodu a inni zostawał w tyle. na 15 km dawałem już sygnały aby kto może przycisnął. Potem z każdym kilometrem do mety biegło się jeszcze raniej. Niektórych biegaczy dopingowaliśmy aby nie wymiękali. Na koniec nie przyspieszyłem tylko jeszcze na ostatnim zachęcałem innych do wytrzymania i walki. Ostatecznie wbiegliśmy 1:45 z kawałkiem.


 Fajna zabawa i takie wybieganie w spokojnym tempie. Mankamentem był na pewno depozyt do którego stałem godzinę ale cóż wypadek przy pracy. Ciesze się ze mogłem być pacemakerem tego biegu. sporo osób potem dziękowało za życiówki.  Ogólnie bieg sprawił mi wielka frajdę a ile się uśmiałem. Jednak po imprezie mimo skończonej przed północą nie polecam biegać zawodów na drugi dzień, jezeli ktoś nie jest dobrze wybiegany.

Musze podkreślić życiówkę Tomka Krywczuka ze Studzianki który pobił ją o 5 minut i zrobił połówkę w 1:25.Szwagier postawiłeś wysoko poprzeczkę ale spokojnie jest co zbijać. Masz potencjał na szybciej.

wtorek, 24 października 2017

Jeszcze lepszy tydzień

Po startach w Adamowie złapałem wiatr w żagle z treningami. Miniony tydzień to 5 treningów +basen i w niedzielę półmaraton. O połówce w osobnym poście ale przechodząc do biegania to w poniedziałek zrobiłem lekkie rozbieganie 6,5km w tempie 5:11 średnio. Tak profilaktycznie potuptałem.

We wtorek pociągnąłem 12 km już tak żwawiej po 4:45 mniej więcej i ostatni 4:15.

W środę wybrałem się w nieznaną trasę poza wioskę gdzie jeszcze nie byłem. 3 km rozruch+2x 5km po 4:30 5km=3 km rozbieganie +1 km schłodzenie. razem wyszło mi 17 km po drogach po polnych, piachu i błocie.

W czwartek zaś dyszka w tempie na niedzielny półmaraton po 5;00 bardzo leciutko.

W piątek przed basenem 8x400m tak w tempie na 4:15 na stadionie po bieżni. Do tego 8 x200 m w tempie na 4:00 i 8 setek mocniej na 3:30. Potruchtałem i wyszło 7,2km. Po treningi 45 minut pływania na basenie.

W sobotę odpoczywałem, bo po 6 dniach z rzędu rozsądnie wypadało odpuścić.

piątek, 20 października 2017

Dwa starty jednego dnia

W niedzielę wypadły mi nieoczekiwanie dwa starty. Do Adamowa zamierzałem jechać startując na dychę. Jednak żona nie  mogła pobiec piątki więc ja za nią i jeszcze dychę. Piątkę zamierzałem pobiec poniżej 20 minut ale nie z językiem na brodzie. Byłem ciekaw jak moja forma wygląda na tym dystansie. Po drugie nie rwałem się zbyt mocno bo jeszcze miałem obiecane koledze Sebastianowi, że go pociągnę na dyszkę min.na 41 minut. Tak więc mocna piątka mogła równać się wolniejszej dyszce.
Na wyjazd zabrałem się z Markiem Jaroszukiem z Łomaz utytułowanym biegaczem który na 5 km nie ma za bardzo z kim się ścigać u nas w okolicy. Jest dobry.

Na miejscu rozruch po pętli biegu zrobiłem 2,6km i potem rozciąganie.  Zakładałem być w pierwszej piątce i z 19 z przodu
Na starcie stanęło około 40 zawodników. 3..2..1... i ruszamy. 



Marek wyrwał do przodu, ja umiarkowanie wystartowałem za czołówką. Miałem tez zamiar biec za Wójtem Adamowa jakby był szybszy bo bym mógł schować się za nim przed wiatrem. Pierwszy kilometr po początku było nawet nawet. Na drugim już widziałem, że jestem 4 i do 3go brakowało mi z 50 metrów. Jednak średnio leciałem 3:50 i nie zamierzałem jakoś gonić do podium. Pierwsze kółko bardzo dobrze szło. Nie było picia więc musiałem tylko przełknąć ślinę. Wiatr na 3 km już dawał się we znaki. Żałowałem, że z trzecim nie zabrałem się bo on miał kolegę do pomocy który go od wiatru chronił. Sporo sił straciłem walcząc. Na 4 traciłem jakieś 100 metrów. Oczywiście przyspieszyłem trochę. Dopiero na 5-tym i zbyt późno rzuciłem się w pogoń za nim. Niestety zabrakło mi jeszcze 1 km i byłem 4 na 40 osób. 





Wynik 19:53 nawet przyzwoity zważywszy,że wyszło 5,1km. Wygrał marek 17 z kawałkiem.
Od razu picie i z Markiem ruszamy kółeczko na rozbieganie. Potem jeszcze trochę rozciągania i zmiana numeru do biegu na 10 km. 
Jakbym bieg tylko piątkę to bym zaatakował mocniej.  
Na dychę było więcej ludzi. Ustawiłem się z Sebastianem po omówieniu taktyki. wiedzieliśmy, że w tych warunkach 40 będzie pobiec trudno i od razu zrezygnowaliśmy z takiej opcji. zostało na tym,że miałem go pociągnąć na 41 a sam końcówki nie forsować.


Pierwszy kilometr razem to szło dobrze i tak nie wiało. Zmienialiśmy się co jakiś czas na trasie.Inni nie powiem sępili tylko na tym aby się schować. z kilometra na kilometr dobrze szło w granicach 4:12. Po każdym kółku była woda. Pierwsza piątka zamknęła się poniżej 21 minut co dobrze zwiastowało. Jednak potem było trudniej. Na końcu drugiego kółeczka Sebę złapał jakiś kryzys. Mnie za to ciągnęło do przodu na 6 km. Wahałem się czy przyspieszać i zrobić te 40 z kawałkiem czy nie. Postanowiłem jednak zaczekać na niego w truchcie i kompletnie wybiłem się z rytmu. Teraz było mi trudniej się rozpędzić. Seba za to odżył. Zamienialiśmy się co kilkaset metrów miejscami. Na 9km wypchałem go dopingując do przodu. Sam już leciałem na luzie pokrzykując na Sębę.
Wynik 42 z małym haczykiem nie jest zły.


Zamierzone 20 km w niedzielę zrobiłem.

sobota, 14 października 2017

Dobry tydzień

Ostatni tydzień to treningi trochę mniejsze kilometrowo z racji zbliżającego się startu w zawodach. Tak więc biegałem na bieżni mechanicznej z narastająca prędkością. udało mi się zrobić 10 km w 45 minut. Potem popływałem na basenie robiąc na spokojnie 1km. Dawno nie pływałem a więc bez szaleństwa. 
Na drugi dzień małe wybieganie 14km po polnych drogach i wyszło średnio 4:40. W niedzielę po 6 dniach dałem sobie spokój bo biegałem 8 dni z rzędu postanowiłem odpocząć. 
Poniedziałek zacząłem z rana powolnym rozbieganiem 10 km w 53 minuty. Wtorek i czwartek mocne kilometrówki zrobiłem po polnych drogach zwiększając prędkość z każdym kilometrem. Generalnie chciałem za każdym razem zrobić piątkę szybciej ale nie za mocno. 
W piątek jeszcze dyszkę wieczorem po 4:50 średnio. W każdym treningu staram się ostatni 1-2 km robić szybciej niż pozostałe. 
Teraz start kontrolny na 5km. Zobaczymy jak to pójdzie.

czwartek, 5 października 2017

Rozbieganie i bieżnia
Po weekendzie w poniedziałek nic tylko lekkie rozbiegania po polnych drogach. Zmęczenia jako tako nie było. Dla komfortu tylko małe kółeczko 6,5km aby trochę poruszać się.

We wtorek poszedłem na bieżnię. Na początku spokojnie pierwszy kilometr po 10km/h a potem 12 i ostatecznie 13,5km/h co dawało mi 4:40 średnio w ostatecznym rozrachunku. Spociłem się konkretnie ale cóż tak jest w pomieszczeniu. Nabiegałem 7,6km choć ciągnęło mnie aby więcej. Następnym razem zrobię dyszkę i rozbiegam dalej nowe buty.

Przede mną w październiku planuję start na dychę oraz piątkę. Czego oczekuję po startach?Mianowicie równego tempa i przypieszenia w drugiej części dystansu. Nie rwę się ostro na zyciówkę ale dycha poniżej 41 minut z kawałkiem oraz piatka poniże 20 będą mnie zadowalały. Nie jest to czas na mocne tempo ale powalczyć wypada.Trasa i zawody wszystko zweryfikują. Aha jeszcze zającuję w półmaratonie w Lublinie na 1:45, czyli zabawa biegowa.

wtorek, 3 października 2017

Pierwsza Dycha do Maratonu z wpadką
Do Lublina nad Zalew Zemborzycki pojechałem po sobotnim treningu startu na 6 km po lesie. Startu oczywiście w formie truchtu bo tempo powyżej 6 minut na km to dla mnie rozruch Przed dycha która nigdy nie pobiegłem w pierwszej edycji z Szwagrem Tomkiem zrobiliśmy 2,5km biegu w lekkim tempie i trochę rozciągania. Potem wspólna rozgrzewka zawodników, która zgrzała mnie mocno. Zrzuciłem więc rękawki. Po raz pierwszy założyłem też buty, które kupiłem w piątek czyli dwa dni przed zawodami. Zainwestowałem i kupiłem adidas Questar Boost. 


Oczywiście nie rozbiegałem ich i miałem świadomość konsekwencji jakie będą w takim biegu. Notabene to drugie po Sacuorach jazach moje prawdziwe buty biegowe. Resztę w których biegałem i i biegam to zwykłe Kalenji z Decathlonu.
Co do biegu to chciałem pomóc Tomkowie połamać 40 minut a w najgorszym wypadku pociągnąć go z pół trasy a samemu zrobić 40 minut z kawałkiem. Nawet nie zamierzałem się szarpać na życiówkę, którą na tej trasie robiłem trzy razy z rzędu. Założyłem czapkę i rękawiczki w obawie przed zimnem. To był błąd.
Start blisko 1,5 tyś. biegaczy mógł się skończyć tylko jednym szybkim tempem. Na początku ruszyliśmy zbyt szybko. Jeszcze na 5 km bym zaryzykował może ale na dychę szybko pozbieraliśmy się do 4:00 i tak wyszedł pierwszy kilometr. Biegliśmy po asfalcie. Mi już na drugim brakowało picia. Tak się przyzwyczaiłem pić co km na treningach, że teraz było już ciężko. Nie zabrałem z sobą nic też do picia. Drugi kilometr 3:59 wskazywał na bieg poniżej 40 minut. Na trzecim też było dobrze 4:00. Grupa trochę się przemieszała i nie było ścisku.
4 km ponownie 4:00 ale czułem suchość w gardle i gorąco.  Zagrzałem się w tych rękawiczkach. Wiedziałem, że punkt będzie dopiero po 5km. 
Co do butów to nie czułem dyskomfortu a więc póki co było dobrze. Mniej  więcej w połowie 5 km poinformowałem Tomka aby biegł sam dalej bo ja odpuszczam choć trochę do punktu. 5 km wyszło w 20:06 ale cholernie chciałem pić. Wbiegliśmy teraz na kostkę i blisko 5km takiej nawierzchni do mety. Po drugie to moja wina bo nie nawadniam się teraz jak należy. Po prostu mało piję w ciągu dnia. Moje tempo spadło bardzo na 6km.  Rękawiczki raz zdejmjuę raz zakładam. Przeszkadzają mi już. Leń mnie złapał bo nie powalczyłem w tempie tylko odpuściłem do punktu. Gdy wreszcie była woda zwolniłem jeszcze tłok na punkcie, najpierw jeden kubeczek a potem drugi i wypiłem kilka łyków. 
Po dostarczeniu płynu było lepiej i psychicznie i fizycznie. Próbowałem złapać poprzedni rytm. w końcu dobiegli do mnie dwaj znajomi Robert i Zbyszek i zabrałem się z nimi. 4:30/6km to nie to co chciałbym ale lecę dalej. Biegniemy po kostce i wiatr znad zalewu daje się we znaki. Teraz rękawiczki przydały się. Trzymam się chłopaków którzy sapią jak parowozy. 7 km trochę lepiej w okolicy 4:10. Na ósmym czuję wreszcie moc i przyspieszyłem. Zostawiłem chłopaków z tyłu. Biegło mi się teraz dobrze i co ciekawe luźniej. Jak to kilka łyków wody działa na psychikę. 
Jeszcze był podbieg gdzie jeden z nich Zbyszek mnie wyprzedził. Myślę sobie nie szarpię pod górkę tylko łyknę Cię później. Tak też się stało za kilkaset metrów szybko go dopadłem i dalej mijałem kolejne osoby. Na 9  km mknąłem już poniżej 4 minut na km. Zdejmuję czapkę bo przygrzało mi mocno. Ostatni to podbieg najbardziej wymagający. Wziąłem go z tempa i rura do końca. Wiedziałem, że już 40 nie zrobię ale powalczyłem o kilka sekund. To był bez wątpienia najszybszy kilometr tego biegu dla mnie. Ostatecznie 41:11 udało mi się zrobić. Zająłem 101 miejsce na 1472 zawodników. Tomek oczywiście pobił życiówkę o 2 minuty 39:21. Jest on coraz mocniejszy.
Otrzymałem fajny medal. 
Nie było tak ciężko, no poza tym piciem. Tym razem nie powalczyłem na całego. Nie czułem się aby się szarpnąć. Odpuściłem w jednym momencie na jakieś 2 km. Nie zbyt dobrze też oceniłem pogodę bo mogłem rękawiczki zostawić na starcie. Potem szkoda było ich wyrzucać i tak się z nimi ciągałem. Buty trochę palce obtarły ale chrzest już ich był. Teraz muszę je bardziej rozbiegać. Tak więc zaliczałem wpadkę z nawodnieniem. Cóż rutyna czasami gubi.

niedziela, 1 października 2017

Biegowa sobota i podsumowanie września

Po południu wybrałem się z Asią na I Leśny Bieg poz drowie do Holi. Nie rozgrzewałem się nawet po prostu ruszyłem z nią na trasie po lesie. Dla mnie to bardzo wolno po 5:55 nawet kilometr. Założeniem było aby przetracać pomagając jednocześnie Asi pokonać biegiem te 6km. Wyszło w ponad 36 minut. Łącznie w sobotę wyszło 18 km

W sobotę z rana wyruszyłem na piaszczyste drogi. Piątek wolałem jednak odpocząć. Planowałem rowerem pojeździć ale odpuściłem. Po dniu odpoczynku od aktywności nie było za szybko. Z rana jest zimno więc rękawiczki i czapka były wskazane zabrać. Pierwsze kilometry na dogrzanie. Potem lekko przyspieszyłem gdy słońce na dobre już wyszło. Na 4 km było już 4:40/km. Biegnąc po lesie rozglądałem się za grzybami hehe i trochę zwolniłem aby nie szaleć.
Potem na słoneczku złapałem rytm i 4:35. Ponownie się skoncentrowałem aby zwolnić do 4:45/km. Miałem zrobić dyszkę ale tak dobrze szło ze dołożyłem jeszcze 2km. Wyszło 12km w 58minut. Po tym bieganiu trochę rozciągania zrobiłem.



Miesiąc wrzesień  był trochę słabym okresem. Na urlopie ograniczyłem się jedynie do marszu. Jednak biegałem nawet 7 dni z rzędu. Pobiegałem na bieżni i byłem 2 razy na siłowni.
 
 
Podsumowanie września

 
Liczba założonych treningów: 20
Liczna wykonanych treningów: 18
Liczba treningów tygodniowo: 5-6

Liczba startów w zawodach: 1
Życiówki: brak
Ogólna liczba kilometrów biegu we wrześniu 2017:  169 km

Łącznie w 2017: 1647,6 km  
Ponadto: rower i marsz oraz siłownia
  

Średnia liczba km na treningu: 9,3 km
Średnia na kilometr: 4:58 
Liczba godzin spędzonych na bieganiu: 14:06
Średnia prędkość 12,04 km/h