poniedziałek, 21 listopada 2022

Niepodległościowe  świętowanie przez bieganie

W święto narodowe pobiegłem cross na 6 km w Białej Podlaskiej w parku Radziwiłła.

Sam bieg to bardziej happeningowy w stroju tatarskim aby podkreślić udział Tatarów w walce o niepodległość Polski. 
Do kołczanu ze strzałami włożyłem jeszcze biało-czerwona flagę. 
Pobiegłem bardzo luźno. Miejscami było kręto i zwłaszcza na pierwszym okrążeniu ciasno. Gdy było mniej ludzi to trochę podganiałem tempo do 4:05/km

Przebiegłem bez problemu te 6 km choć strój swoje zrobił. 

Bieg niepodległości zajął mi 30 minut 43 sekundy tj. średnio 5:07/km. 

To było spokojne przetarcie przed tym co miało nastąpić wkrótce./



wtorek, 8 listopada 2022

Sobotnia połówka

21,1 km czyli dobra połówka biegu z rana jest wskazana. Druga część trasy wyszła prawie, że prawie równo. Zatem kontrola tempa jest dopracowana.

Na sobotni trening ruszyłem o 5:55. Po przebudzeniu robię standardowe czynności czyli: Toaleta potem bułka z bananem i szklana wody z miodem i cytryną. Ubieram się na krótko. Spodenki, koszulka, wiatrówka i kompresy do kolan po raz pierwszy. Buty zakładam te na crossbo będzie piach i błoto. Do plecaka wędruje bukłak wody z miodem i cytryną oraz dwa żele. Nie biorę rękawiczek ale czapka i buffa przydały się już po 500m. Było chłodno. Poleciałem bez rozciągania i rozgrzewki. Początku bardzo spokojnie i wolno na rozruch. W ręce jednak było chłodno. Chowałem palce w rękawy wiatrówki. Kilometr za kilometrem w okolicy 5:10-5:20/ km. Nie było sensu mocniej zaczynać. Dopiero po 9 km lekko podkręciłem tempo do 4:56 i tak 5km co do sekundy. 15 km wyszedł jakoś z reguły 4:46/km


Kilka ich straciłem na braniu żelu na 16 km. Potem w granicach 5:00/km i ostatni 4:46/km.

Trening przebiegał bardzo spokojnie bez problemu. Na koniec rozciągnie i można dzień zaczynać.

 

czwartek, 3 listopada 2022

Wycieczka biegowa


W niedzielę zrobiłem 36 km biegu z rana w pięknej scenerii Studzianki oraz okolicy.
Pobudka oczywiście o 4:44. Iść czy nie wstawać?

Krótka chwila zastanowienia i już koszulka biegowa wylądowała na mnie. Krótkie spodenki, zabiegi sudocremem, opaski, skarpetki i wskakuję w buty. Za oknem ciemna noc choć godzina w promocji dzisiaj była. Szybka bułka z serem, mus Jabłkowo-bananowy Kubu, szklanka wody z cytryną, rozciąganie i w drogę. Jeszcze przed wschodem słońca na przed świtem ruszyliśmy z kolegą w las studziański. Gdy opuściliśmy zagajniki ujrzeliśmy za sobą czerwone niebo przygotowujące słońce do wschodu. Świetny widok na pierwsze kilometry zachęcał do dalszej aktywności. Kilometr za kilometrem biegliśmy wśród pól, lasów, zagajników Studzianki, Koszoł, Ortela Królewskiego, Ogrodnik, Wólki Kościeniewickiej, Janówki, Koszoł do Studzianki. Cały czas rozmawialiśmy więc tempa nie forsowaliśmy za mocno. Na trasie raz było błoto, raz trawa, liście, doły, piach i piach, dużo piachu a nawet dwa kawałki asfaltu. Momentami ten trud biegu wynagradzały piękne widoki polskiej złotej jesieni. Drogi przecinało nam też sporo sarenek. Do 30 km szło bardzo ładnie, a potem gdy zwolniłem prawie do marszu aby odebrać telefon tempo już spadło znacznie. Jednak ponad 30 km robi w nogach swoje. Na trasie wziąłem trzy żele i wypiłem ponad litr wody. Niestety sama woda to za mało. Energetycznie koniecznie trzeba wspomóc się miodem, cytryną lub elektrolitami.
Nareszcie udało się zrobić dobrą wycieczkę biegową chociaż zajęło to blisko 3,5 godziny.

wtorek, 1 listopada 2022

Bieganie w Gruzji

Zagraniczne treningi

Podczas ośmiu dni wyjazdu do Gruzji trzy razy udało mi się pobiegać. Raz nawet wysoko w górach.

Trzeciego dnia rano wybrałem się skoro świt pobiegać. Trzeba było trochę zrzucić po takim jedzeniu. W spodenkach i wiatrówce poleciałem przed siebie kierując się bardziej za miasto. Mimo 7 godziny sklepu już pootwierano. Ekipy sprzątające uwijają się aby pozbierać śmieci. Biegnąc przez miasto ludzie pozdrawiają machają a wręcz dopingują. Co jakiś czas zwalniam i pstrykam fotki to gór a to rozwalonego wesołego miasteczka a to pociągu przejeżdżającego.





Po 6 km zawracam i biegłem po mieście wzbudzając zainteresowanie miejscowych. Przy głównej ulicy ktoś sprzedała prosto a auta z bagażnika rąbankę. Świniak poćwiartowany, można było kupić. Kończę swój trening na alei ... Kaczyńskiego i wracam do hotelu.
Jeszcze trochę rozciągania prysznic i można było jeść śniadanie.

Dzień przerwy i potem polatałem, w górach na ponad 2000 m.n.p.m.Z rana pobiegałem rzecz jasna po górach i wzniesieniach. łatwo nie było. W sumie to pierwszy raz na takiej wysokości biegałem.
Napotkałem krowy i konie chodzące samopas. Nie wiem co one tam jedzą ale wyglądały marnie.





Kolejny trening biegowy zrobiłem w Signagi. Z rana zerwałem się pobiegać po okolicy. Skoro świt przed wschodem słońca wyruszyłem w teren.









Towarzyszył mi miejscowy burek, który przebiegł ze mną ponad 10 km. Dla mnie łącznie wyszło 13 km.

Dobrze, że utrzymuję te trzy dni treningu w tygodniu. Z jakością treningów bywa marnie. Nie robię siły biegowej ani tempa nie ćwiczę. Cóż wystarcza ruch na powietrzu i systematyczne szuranie.