wtorek, 28 kwietnia 2015

Wielka wycieczka biegowa

      Do III maratonu lubelskiego pozostało 12 dni . Zapisanych koło tysiąca a koło 600 opłaconych. 700 z kawałkiem powinno wystartować. Czas na ostatnie wybieganie. Powyżej 30 km nazywam to wielka wycieczką biegową (kiedyś to było powyżej 20 km hehe)

     Wstaję rano przed godziną 5 jeszcze. Wschodzi słońce a ja na bosaka po trawie chodzę. Wczesna rosa dobrze działa na nogi.  Spożywam lekkie śniadanie. Dwie kromki chleba z ziarninami z dżemem truskawkowymi plus  banan. Jak przed długim biegiem czy startem bardzo ważne jest opróżnienie. Każdy kto miał ten stan wie że podczas biegu ciało całe jest w ruchu a żołądek skacze. Wiadomo chyba o co chodzi. 

Szykuję ubrania te w których już biegałem. Nie testuje nowych ciuchów póki co. Smaruję sudokremem czułe miejsca i zaklejam plastrami na krzyż. Smaruję kremem stopy i palce. Czekam aż wyschną. Potem zakładam skarpetki, buty i związuje dobrze wkładając sznurówki w środek zawiązanych. Spodenki i koszulka o dziwo czarna na ramiączkach. Kilka listków ręcznika papierowego na drogę też się przyda. W obawie o kolano nawijam na nie bandaż elastyczny. Do tego czapka z daszkiem. Sprawdzając jeszcze prognozę pokazało 24 stopnie  o godz. 10 ula la. Co do jedzenia na trasę? kroję banan a na 3 części, dwie kostki czekolady, krówka, bidon 0,7 wody i 0,7 woda cytryna miód które od wieczora stało w dzbanku i się przeżerało hehe. Takie czynności zajęły mi ponad półtorej godziny. Cóż jeszcze zegarek na rękę i telefon z endomondo które na wsi gubi zasięg lub nie widzi mnie czasami na trasie i przerywa. Biorę dlatego, że mów mi czas poprzedniego kilometra i potem szybko średnia mniej więcej wyliczy jak dobiegnę.
Zabieram tez mus kubuś jabłko-truskawka to rzecz która odkryłem niedawno a daje mi kopa. Lepszy jeszcze jest jabłko-banan.

Zresztą kiedy bym nie zażywał na trasie to po spożyciu kolejny kilometr dwa mam speed. Coś w tym jest. Nie wiem czy to efekt psychologiczny ale zacznę chyba na dychę spożywać po 8 km hehe

To chyba wszystko co miałem zabrać. Zamierzam biec cały czas koło 3 godzin 25 minut lub 35kmw tempie średnim 5:50/km do 5:55/km. Zobaczymy
Zanim ruszyłem wyszła 7 godzina i już bardzo ciepło. Jeszcze rozgrzewka i rozciąganie, ale nie długo. Na wybiegania czy start w maratonie to trwa to 5-10 minut.
Zaczynam pierwszy kilometr luźny taki na dogrzanie jeszcze. Ponad 6 minut. Dalej mam 1,5km jedyne w tym treningu asfaltu to zdecydowanie szybciej. Próbuje wbić się na właściwe tempo. jak to u mnie na 5:50 to potrwa to kilka kilometrów zanim wyczuję. Łatwiej jest pod 5:00 wbić się. Biegnie mi się lekko i stanowczo za szybko. Dopiero od 4 km mam 5:46 a więc tak już można zasuwać. Słońce przygrzewa. Biegnę po polnych drogach w kierunku lasu. Po lewej stronie płynie strumyk gdzie bobry porobiły tamy. Drzewa poobgryzane.  Zając przemyka drogę przeze mnie spłoszony a sarenki w oddali mnie obserwują. 5 i 6 km utrzymuje to tempo. Po raz pierwszy biorę kilka łyków picia. Mam taka metodę ze co 2km piję. Już tak się przyzwyczaiłem do długich biegów.

    Wbiegam do lasu i trochę chłodniej. W lesie sporo korzeni i dołów. Jednak fajnie się biegnie. Ten zapach i odgłosy wsi są super. W okolicach 10 km natrętnie dzwoni telefon. Tracę trochę sekund na zwolnienie i wyciszenie go. Wycigam banany a one już rozwalone. Trochę je temperatura zniszczyła. Zjadam kawałek i mknę dalej. Wybiegam z lasu na piaszczystą drogę . Tutaj więcej niż męka porozjeżdżana droga przez traktory. Miejscami grzęznę kilkaset metrów. Oj trochę w kość dostałem, co odbiło się na 13 km 6:07. To poza pierwszym kilometrem najwolniejszy w całym treningu. Potem wracam na normalne tempo. 

     Biegnę wśród pól i skręcam gdzie wiaterek mnie chłodzi. Jest gorąco oblewam twarz i głowę wodą co zabieram mi kilka sekund na 15 i 16 km. Biorę kostkę czekolady. Ponownie wbiegam do lasu i mnie niesie. Niepotrzebnie przyspieszam. Staram się zdyscyplinować i 18 km już w normie 5:48. na 20 km ponownie dobieram się do bananów które niestety są do wyrzucenia. Udał się tylko kawałek ogryźć bo temperatura je zabiła i zrobiła się maź. Dalej biegnę w drogę którą po raz pierwszy pobiegnę i tam mam prostą kilak kilometrów. Mija 2 godziny biegu. Nie czuję zmęczenia zbytnio. Coraz częściej piję. Dobiegam do szosy i zawracam. 24, 25 i 26 km słonce po plecach daje mocno. Na 27 km wcinam kubusia wsysam go i oczywiście przyspieszyłem mimo woli do 5:37 i tak przez 3 km dobiegając do 30 km. Teraz będzie trudniej bo cały czas gorąco. Oblewam się wodą coraz częściej. Kilometry na których wyciągam na przemian bidony czy jem biegnę nie co wolnej. Powoli zbieram się do końca. Zapasy płynów i pożywienia kończą. Brnę ponownie w piachu 31km co mnie osłabia a nie zwalniam. Teraz już ostatnie 4 km. Staram 32 km biec równo z poprzednim kilometrem ale na 33km już w gardle mi zasycha a w bidonach sucho. Już nie forsuję tempa i schodzę na 6:00. Nie będę szalał. To ma być tempo docelowe maratonu w Lublinie. Przebiegłem 35 km i dwa metry w 3:25:16 Uf opaliło mnie to słońce trochę. Buty i skarpetki w piachu. Biorę wodę i maszeruje trochę. Kilka skłonów i wymachy robię. Kolano na samą myśl już boli. Ściągam bandaż i nogi wkładam do zimnej wody na kilka minut. Następnie smaruję maścią chłodzącą. Nie mam zakwasów, a kolka mnie nie dopadła.

     Wybieganie mam za sobą. Biegłem ponad 3 godziny. Trochę okoliczności wpłynęły, na to że nie miałem tempa +- 10 sekund. jestem trochę zmęczony ale nie padnięty. Owszem taki dystans wymaga wysiłku. Jednak tak wolnego wybiegania jeszcze nie robiłem a powinienem nawet grubo powyżej 6 minut. Popełniłem błąd wcześniej, że trenowałem w tempie maratonu w jakim chciałem pobiec lub góra +20 sekund. Bo wybiegania po 5:10-5:30 przygotowujące do startu do maratonu to  były za mocne. Dostrzegam to z perspektywy czasu. To organizm ma przyzwyczaić się do czasu biegu i wykonanego wysiłku w czasie. Tak myślę. 

     W Lublinie jeszcze trzeba dodać 50 minut do tego. Lecz tam tempo będzie od początku wolniejsze i będzie asfalt, punkty odżywiania i nie będę musiał dzięki temu targać wszystkiego z sobą. Nie będzie to na maraton na życiówkę tylko w  formie jakiej jeszcze nie startowałem. 

    Myślę, że atmosfera maratonu, adrenalina, dobre nawodnienie spowoduje, że ten III Maraton Lubelski przebiegnę z uśmiechem na ustach. Dojdzie do tego współpraca z drugim zającem na trasie. Będzie to zapewne najdłuższy czasowo mój bieg. Tak więc czasu coraz mniej i tylko zrobię kilka wolnych treningów oraz jakąś szybką piątkę.

niedziela, 26 kwietnia 2015


Tygodniowy raport treningowy


Do III PZU Maratonu Lubelskiego coraz bliżej. Pozostało 2 tygodnie. Podczas tego czasu zrobię długą wycieczkę biegową i jakąś szybką 5 lub dychę. Startować do już 10 maja nie zamierzam. Po wybieganiu zrobię 2-3 treningi w zakładanym tempie maratońskim po kilkanaście km. Cały czas nawadniam się i pilnuję aby często przyjmować płyny.  Na dniach zaplanuję strategię tego maratonu. Jak pobiec aby przebiec w 4:15 brutto i pomóc innym osiągnąć ten wynik.

Niedziela 26.04.2015
Kilometry z rana w terenie po lesie bielańskim i podbiegi. Po rozciąganiu pobiegłem zwracając uwagę na podbiegi i trzymanie tempa. Łącznie zrobiłem 13 km

Sobota 25.04.2015 Orlen Warsow Maraton Marszobieg
11 tys. osób na Placu Zamkowym w Warszawie. Jedna wielka zabawa z charytatywnym celem. Wspólnie z Asią potuptaliśmy w tej akcji. Ruszyliśmy wolno. Marszobieg nie był na czas ani na miejsca. Biegliśmy cały dystans przyspieszając w końcówce. Zajęło nam to lekko ponad 29 minut. Każdy biegacz to 10 zł na szczytny cel. Dla nas to także frajda pobiec środkiem ulicy w Warszawie i zrobić trening. Wbiegało się na metę tak jak dzień później maratończycy i zawodnicy na dychę. Bardzo fajna impreza i organizacja. Święto biegania na całego w stolicy. Wyszło 4,7 km.


Czwartek 23.04.2015
Z rana 6,8km po polnych drogach trochę szybciej niż poprzednio. Z rana dobrze się biega. Rozciąganie i rozgrzewka, Dwie szklanki wody i w drogę.  Świeże powietrze, ptactwo i leśną zwierzyna towarzyszą zazwyczaj mi w porannym bieganiu. Sama radość.

Wtorek 21.04.2015
Kółeczko z kolegą Danielem po piachu, lesie i polnych drogach 9,65km. Tempo średnio 5:40 wychodziło. To taki trening dla przyjemności podczas którego swobodnie rozmawialiśmy. Niby nie wiele km ale regularność w treningach jest bardzo ważna. Więcej czasu poświęciłem na rozciąganie przed treningiem i po nim.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Czwarta Dycha do Maratonu


      W Lublinie miałem nie biec ale jednak dałem się jednak namówić i pobiegłem. Był to swobodny bieg. Rozgrzewka i rozciąganie jak normalnie ale wśród ponad 1000 zawodników na starcie ulokowałem się  bliżej końca aby zobaczyć tłum przed sobą.  

Pobiegłem w dresach.Masa biegaczy to świetny widok.


Pierwszy kilometr 5:10 w tłoku. Jak się rozluźniło to był 3 km. Fajnie się biegnie bo non stop mijasz ludzi. Pogoda była dobra, lekki wiatr nie padało i gdzieś 6-7 stopni. Starałem się wbić na tempo 4:50 i szukać wzrokiem kolegi blogera fido83 autora blogahttp://fido83.blogspot.com, który zamierzał łamać 50tkę. Wypatrywałem numeru 357 w niebieskiej bluzie i zielonych butach. Na 4 kilometrze dojrzałem go daleko i postanowiłem w pewnej odległości biec. Na 5 km czas 25:05 a wiec zakręt nad zalewem i powrót wzdłuż wody. Ciągnie do przodu jednak nie przyspieszam zbyt mocno.  Kolega Fido dal drapaka na 6 km bo daleko jest więc i ja podkręcam tempo do 4:40. Nadal to spokojny lajtowy dla mnie bieg. Mijam już zmęczonych biegaczy. Po8 km niektórzy przecenili swoje możliwościowi lub coś im się przydarzyło i przechodzą do marszu. Zatem do mety niedaleko. Ostatni kilometr już sam z siebie w głowie rośnie myśl aby przyspieszyć. Nie forsowałem się i 4:05 chcąc złapać na mecie kolegę. Jednak gdzieś znikł a na pewno pobił życiówkę. Ogólnie mój czas 47:15 i na mecie niespodzianka można było pozować do zdjęcia które wywoływali. 
Moje miejsce 390 na 1063 którzy ukończyli. Wyniki:wyniki czwarta dycha Wygrał Andrzej Starzyński (Klementowice Chemk NOXY Puławy) 31:49. Otrzymałem jeszcze fajną pamiątkową koszulkę techniczną.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Życiówka na piętnastkę tylko czy oby na pewno ??
Relacja z III Karczewskiego Biegu Szlakami Mazowieckiego Parku Krajobrazowego




Do Karczewa k. Warszawy pojechałem bo byłem rok temu na Dychę. Wiedziałem, ze trasa po lesie, z podbiegami i piachem jak na wydmach. To mi odpowiadało bo w piachu przecież trenuję. Przed startem czułem w powietrzu, że będzie dobrze. Zakładałem spokojnie 1:10 może 1:08 o dam radę.
Z Asią wybraliśmy się z rana. Po dojechaniu autobusem do Karczewa czekał nas jeszcze spacer ponad 2 km aby dotrzeć na miejsce. Chmury stale krążyły i padał z nich to grad to deszcz. Temperatura w granicach 5 stopni. Po odebraniu numeru oczekiwałem czasu rozgrzewki. Potruchtałem i gdy wracałem poznałem Piotrka gadatliwego biegacza który szukał kompan aby biec 4:00 każdy kilometr. Ja nie przystałem na takie zabójcze tempo to nie 5 km tylko cross i na początku będzie kilka kilometrów po piachu góra dół. Jak się okazało nie zabrałem stopera więc będę biegł na czuja i pytał zawodników.
Ku mojemu zdziwieniu zawodników było koło 50 może na starcie. Przesunąłem się do pierwszej linii.


Zatem podobno po maratonie i dobrej regeneracji przychodzą życiówki. Coś w tym jest bo rok temu pobiłem na Dychę. Teraz 15-tka zobaczymy.
3,2,1

Ruszam zachowawczo i czekam aż trochę ruszy czołówka. Wyrwało kilku zawodników i ten z rozgrzewki. Spokojnie nie dam się ponieść. Pierwszy kilometr na przeczekanie myślę koło 5 minut był. Na 2 już zaczynały się piachu i to nie takie jak w Studziance. Nogi grzęzły tak ze momentami butów nie ma. Zaczął padać grad. Tutaj już kilka osób minąłem i po piachu łapałem tempo. W lesie co 2,5km były oznaczenia. Dobiegłem do zawodnika w niebieskiej koszulce pytam po 2,5km o czas to było u niego średnio 4:30 tylko, że on wydarł wcześniej.  Postanowiłem, trzymać się z nim. 3 km był pod spora górkę i to mocny dosyć podbieg. Nim się zorientowałem z przodu zawodnicy 3-4 uciekło, bo wytraciłem zresztą swoje tempo. Biegliśmy równo 4 i 5 km na którym podał mi ze tempo po 5 km wychodzi 4:34 to jakoś. Nic po połówce odłączę się. Póki co biegłem z nim. Na 6 km widzę, że przyspieszyliśmy a współtowarzysz już za moimi plecami. Śłysze tylko piknięcia jego telefonu. 
Trasa wiodła nadal przez las z tym ze nie było już piachów a normalne leśne ścieżki.  Gdzieś mignęli zawodnicy przodu dwóch było ale spory kawałek może z pół km.
Po 7.,5km podziękowałem zawodnikowi i ruszyłem mocniej. A tu bach piach znowu lecz tylko kilkaset metrów. Dalej już gnałem aby dogonić kogoś. Rozpędziłem się i nakręciłem się na walkę. Zakręt za zakrętem ale nie widać nikogo. Na punkcie z woda powiedziano mi ze jestem 7. WOW to mnie zdopingowało. W końcu dojrzałem zawodnika przed sobą na prostej. To ten Piotrek wysiadł chyba trochę. Dopadnę go. Goniłem go i widzę jak zbliżam się do niego. Gdzież na 11 km byłem za nim. Ku mojemu zdziwieniu gość zatrzymał się chyba przeszarżował. Teraz biegliśmy obaj. Daleko biała koszulka kolejnego zawodnika, ale strata spora. Trochę rozmawialiśmy narzekając na podłoże bo teraz był droga zbita z kamykami jakby ktoś porozrzucał je celowo.
Do mety było jeszcze trochę. Starałem się jeszcze przyśpieszać aby go zgubić. Jednak trzymał się. Minęliśmy oznaczenie 12,5km a więc to już blisko. Tempo trzymałem cały czas nawet przyspieszyłem jeszcze i kompan już zostawał co raz dobiegał do mnie i zostawał. W końcu jakieś 1,5km przed metą zacząłem już robić końcówkę. Nawet dojrzałem kolejnego zawodnika był 350-400 metrów przede mną. Teraz to już będzie z kilometr a to ostatni więc cała naprzód. Tempo już koło 4 minut było. Zdejmuje czapkę bo za gorąco i gnam. szybciej szybciej dopinguję się bo to musi być rekord życiowy jak nic. Ten z przodu zorientował się i zmobilizował w końcówce. Jeszcze mocniej biegłem. Nie dopadłem go. Na metę wbiegłem uradowany
Wyświetlił się wynik 1:02:40. Jeeeee  6 miejsce na 44 po taki terenie. Asia podaje mi 1:03:08 coś nie tak. Otrzymuje medal
i trochę rozciągam się, truchtam. Pytam organizatora a on twierdzi ze 15,1km było. Potem innych zawodników i nie było 15 km. Jedni mówią brakowało 300 metrów 500 metrów. aż sprawdzę.
Okazało się, że brakowało 400 metrów wg mapy jaką znalazłem i wymierzyłem na runninmap. Zatem przekalkulowałem średni czas i wyszłoby 1:04:56. Zatem nie wiem czy to życiówka na niepełnej piętnastce? jednak jestem przekonany, że 1:05  bym dzisiaj złamał. Być może nie mogę uwierzyć a było rzeczywiście tam 15 km. Dobry start, a biegło mi się rewelacyjnie jak w Studziance. Co się na to złozyło:
-dobre nawodnienie,
-treningi z którymi nieprzesadziłem

-warunki pogodowe
-spokojny strat i zdecydowane przyspieszenie w drugiej części dystansu
Czyżby był to najlepszy start tej wiosny?Na to się zanosi

niedziela, 19 kwietnia 2015

Treningi w tygodniu

We wtorek 14.04.2015 r. zrobiłem trening zaplanowany na godzinę biegu w ramach  tempówek. Plan był prosty 30 sekund różnicy między parzystym a nieparzystym km. Wyruszyłem jak zawsze po rozgrzewce i rozciąganiu. Pierwsza część trasy z wiatrem po polnych drogach do lasu. Po nawrocie i wybiegnięciu z lasu pod wiatr było trudniej. Trochę musiałem powalczyć aby utrzymać parzysty km na 4:30.
Wyszło 12 km 700 m w czasie 1:01:42 to dobry wynik zważywszy na piach i wiatr.


Czwartek 16.04.2015
Trening z początkującym biegaczem, młodym 18 letnim Danielem. Wybrałem trasę ponownie z wiatrem i nawrót pod wiatr. Ruszyliśmy spokojnie na 5:10 a potem przyspieszaliśmy co parę sekund do 4:47. Po nawrocie tempo trzymaliśmy 4:45-4:55. Ma potencjał. Młody dobrze się trzymał. To był chyba jego pierwszy w życiu bieg na takim dystansie i w takim tempie. Nie złapała go ani kolka ani zadyszka.  Na 5 km może spokojnie startować. Jak potrenuje to będę miał z kim się ścigać.  Wyszło 11km 500 metrów w 57 minut.
Teraz start w sobotę na 15 km po podobnej jak biegałem ostatnio nawierzchni. Będzie piach, podbiegi i las, czyli to co lubię. Czuję, że będzie bardzo dobrze, Jest moc i jest siła

czwartek, 16 kwietnia 2015


Imprezy biegowe w okolicy w najbliższym czasie



Spotkania w ramach akcji Biegam bo lubię na stadionie AWFu w Białej Podlaskiej przy ul. Akademickiej w soboty godzina 9:30

Maj 2015
            10.05.2015  III PZU Maraton Lubelski www.maraton.lublin.eu

   23-24.05.2015 Triathlon Białka www.bialkatriathlon.pl

31.05.2015 IV Siematycka Wieczorna Dycha. http://www.elektronicznezapisy.pl/events/1604/starts/new

31.05.2015r. II CHEŁMSKI PÓŁMARATON z DUCHEM BIELUCHEM


Czerwiec 2015

6 czerwca III Półmaraton Solidarności www.polmaratonsolidarnosci.pl

6 czerwca 2015 II  Żelazny Bieg Triatlon Okuninka-Orchówek powiat Włodawa zelaznybieg.pl/nowa/

7 czerwca XXIII Ogólnopolskie Biegi Ekologiczne Urszulin k. Włodawy w ramach XXII Grand Prix Polski Środkowo-Wschodniej 2015 10 km

     13 czerwca IX Bieg Przyjaźni Brześć-Terespol ok 12km  http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=3&action=5&code=33715&bieganie

14 czerwca IV Piknik Biegowy Biała Biega 10km NW i rolki na 5km http://online.datasport.pl/zapisy/portal/zawody.php?zawody=1712

21 czerwca2015 VChęć na pięć www.checna5.pl

27 czerwca 2015 Mielnicka Dycha 10km Mielnik nad Bugiem   
  http://goksir.mielnik.com.pl/mielnicka-dycha-2015/#more-13932

28 czerwca 2015 Biegiem przez Platerów 10 km Platerów k. Siedlec www.bieg.platerow.com.pl

 
Lipiec 2015

04 lipca  IV Półmaraton Tradycji Adamów k. Łukowa http://kbvmax.pl/?page_id=191


12 lipca  III Tatarska Piątka w Studziance gm. Łomazy k. Białej Podlaskiej + Nordic Walking 5km www.studzianka.pl

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Bez bólu czyli mała wycieczka biegowa

     Medycyna ludowa ratowała mnie wielokrotnie a więc i tym razem ból kolana minął. Dwa dni robiłem okłady z tłuczonej kapusty na kolano.  Zawiązywałem bandażem elastycznym. Co 3 godziny zmiana liści i pomogło. Cały dzień praca fizyczna i miałem przekonać się czy będzie lepiej czy gorzej. W niedzielęwstałem bez bólu. Wsiadłem na rower trochę pokręciłem ale ze kolano nie bolało to wybrałem się na małe wybieganie. Rozciągałem się mało. Zabrałem telefon i po raz pierwszy niewielki pojemnik z piciem, który dostałem na jednym zbiegów. Miał być to tez test tego wynalazku.

Ruszyłem rzecz jasna po grodze gruntowej ale kierowałem się trochę inaczej na trasę. Pierwsze kilometry w granicach 6 minut/km. Dokładnie nie wiedziałem bo endomondo po raz kolejny nie łapie zasięgu. Momentami przeskakuje i wychodzi 11minut na kilometr. Jedynie co czas mierzył a potem do weryfikacji z trasą. Pobiegłem wzdłuż granicy wioski i następnie w las. Pierwsza część trasy obrana celowa z wiatrem. Niosło mnie bardzo ale nie dałem się zwieść i nie przyspieszyłem. Już po 4 km sięgnąłem po uzupełnienie płynów. Następnie co dwa kilometry parę łyków. Gdy wybiegłem z lasu to wiatr był w twarz. Teraz było trudniej ale i oto chodziło przecież. Powrócił zasięg i biegło mi się już w miarę komfortowo. Na 10 km poczułem mokro w nogawce. Zawiódł pojemnik i zaczął przeciekać. Następnie trochę więcej piachu na trasie który mi wiatr ciskał w usta. Obrót i dalej wiatr w plecy. Z każdym kilometrem słonce bardziej grzało a i picia ubywało. Ponownie las i cisza a za nim wiatr jakby większy. Dawało dosyć mocno. Starałem się trzymać tempo 5:40 do 5:50. jak na wybieganie to i tak za szybko nieco. Z wiatrem zmagałem się jeszcze 5 km. Od 17 km już brakowało picia. Ostatecznie zakończyłem na 21 km i 200metrach (jak zmierzyłem po powrocie) 30 sekund poniżej 2 godzin . Nie rozciągam się za dużo aby kolana nie nadwyrężyć. Wyszło dobrze nie zmęczyłem się za bardzo.

piątek, 10 kwietnia 2015

Przerwany trening....

Stało się. Kwiecień i to co roku mnie dopada kolano. Tylko, że tym razem lewe.Tak jest od 4 lat. Czy to fatum czy jak. Rok temu po kilku dniach zmagania się z bólem przeszło i w Lublinie zrobiłem życiówkę na dychę.
W środę wybrałem się na popołudniowy trening aby kilkanaście km pobiegać ze zmienną prędkością i na 9 km poczułem taki ból w lewym kolanie, że zszedłem z trasy treningu. Lepiej dmuchać na zimne. Dwa dni boli i bandaż na kolanie. Chodzić chodzę ale momentami odczuwam ból. Nie ma co się przesilać. Przerzucę się na rower trochę zamiast treningu biegowego. Następnie jak nie przejdzie przechodzę do leczenia kolana sposobami medycyny ludowej i liczę, że wyliże się w kilka dni. Wszak do III Maratonu Lubelskiego tylko miesiąc a lista zapisów drgnęła i zawodników przybywa: http://www.maraton.lublin.eu/

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozruch po maratonie

Po przebiegnięciu ostatniego maratonu odpoczywałem kilka dni. Potem trochę zacząłem rozciągać się i robić pompki. Uzupełniałem ubytki żywieniowe i dopiero po tygodniu wyszedłem potruchtać. Zrobiłem 6,5km po polnych drogach. Cóż wysiłek z maratonu dał znać o sobie.  Wróciłem do treningów dopiero jak poczułem się na siłach.

Święta świętami ale przesadzać nie można było z jedzeniem. Zrobiłem pierwszy trening 13km w tempie 5:10-5:15. lekko nie było niestety. Odczuwam ból lewego kolana. Podłoże po którym biegłem to takie jak lubię czyli piach i drogi gruntowe. Jednak mikrouszkodzenia organizmu jeszcze odczuwam. Powoli, powoli będę wracał do realizacji kolejnych wyzwań.