środa, 26 czerwca 2013

Popoludniowo-wieczorny trening

Dzisiaj kolejny trening biegowy już za mną. Dzień był ciężki i nawet nerwowy. Czas na odreagowanie. Zanim założyłem buty biegowe to po pracy obyłem trening łuczniczy z młodzieżą. Półtorej godziny instruktarzu i wskazówek dla młodych łuczników to minimum dnia dzisiejszego. Bardziej aktywni byli chłopcy którzy po otrzymaniu przydziału materiału do własnoręcznego robienia strzał zabrali się za dziurawienia maty z 20m. Obijali ją niemiłosiernie jak Tyson amatora. Dziewczęta wolały wycinać drewno i przygotowywać strzały. Po łucznictwie czas na kolejną przyjemność - bieganie. Dzisiaj bez Szwadrona. Jest chłodno 17 stopni super pogoda do szybkiego biegu. Zdjęć też nie cykałem bo to przeszkadza przy szybszym treningu. Oczywiście ubiór standard z tym, że pierwszy raz koszulkę maratonu lubelskiego założyłem na trening. Wprawdzie chodziłem w niej ale nie biegałem jeszcze. Fajna koszulka i czas ją przetestować
Oczywiście rozgrzewka. Tym razem rozciąganie i wymachy do tego skłony. Na koniec trochę truchtu i oczywiście skipy A,B i C. jednak to ostatnie nie za dużo bo dawno ich nie robiłem. Tutaj łatwo o kontuzję łydki,czy stawu skokowego. Skipy to bardzo mocno obciążające siłowe ćwiczenie na mięśnie. Parę przebieżek i jestem gotowy do biegu. Czuję głód biegowy i już mnie ciągnie na trasę. Plan był 13 km pod kątem szybkości i wytrzymałości, Regulacja czasu i start. Pierwszy kilometr po polnej drodze pod 4:45, kolejny szybciej jednym tempem kilometrówka 4:24 już trudniej jest trzymać i to po asfalcie. Dzisiaj tylko 3 km asfaltu 2 x po 1,5 km. Trzeci kilometr po polnej z lekkim podbiegiem 4:30. czuję na 4 km że to mocne tempo tak po przerwie. Trzymam tak do 5 km i tutaj zerkam na czas 23:56. Jest extra-) Po drodze jest więcej samochodów i ciągników niż przedwczoraj wszak to godzina 20 a nie 5 rano. Biegnę wśród pól i zagajników. Na 7 km włączają już mi się myśli i rozważania. Czuję się jak bym wypłynął na suchego przestwór oceanu i zanurzam się w krajobraz Studzianki. To raka swoboda i lekkość w pokonywaniu trasy. Dalej trzymam 4:30 to już 9 km. Myśli chodzą wokół przestrzeni, która się przede mną roztacza. To tak jak w stepie szerokim-:) Wbiegam na drogę na której jest już 10 km. Zerkam i uśmiecham się 45:54 dawno tak nie miałem treningowo. Zazwyczaj max treningowo robiłem 46 na Dychę. Biegnę dalej i jeden kilometr schodzę w tempo wolniejsze. Zaczynam rozmyślać ponownie. Widzę Pragę, Moskwę oczami wyobraźni jawi się step w dalekiej Mongolii, w której notabene nigdy nie byłem. Odczuwam tęsknotę. Bieganie w plenerze, z dala od zabudowań daje bardzo dużo i wycisza.
Tak biegło mi się w tamtym roku w Hajnówce. Takie dziwne są wewnętrzne analizowania biegacza. Uciekam myślami do teraźniejszości i tego co przede mną. Tym sposobem znalazłem się na 11 km dzisiejszej podroży biegowej. W tym miejscu przyspieszam na 4:20 czuję,że ciężko, ale daję rady i ostatni kilometr to takie schłodzenie. Zatem 13 km za mną. Jeszcze rozluźnienie i ćwiczenia rozciągające. Czuję się zupełnie inaczej i lepiej niż w ciągu dnia. Kolejny trening poranny w piątek i będzie to easy.

1 komentarz:

  1. Ja też uwielbiam, to uczucie:) Bieg , leniwe myśli, niesamowite widoki i zapachy łąki ( lub lasu:)Sama ( no , przepraszam z Brunem na krótsze - do 10 km trasy) i przepiękna przyroda wokół....Mmmmmmm... Niczego więcej nie trzeba. I to uczucie po biegu- bezcenne!
    Ale znamy to tylko my- zakochani w bieganiu:P
    Aaaaaaaa.. Mam jeszcze słuchawki w uszach , które czasem zdejmuję, żeby nie tylko patrzeć i wąchać, ale też czasem posłuchać odgłosów przyrody.

    OdpowiedzUsuń