poniedziałek, 24 czerwca 2013

PORANNE BIEGANIE

Człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Budzę się w poniedziałek godz. 4:30 za oknem słychać lekki powiew szum. To las rozmawia z ptakami. Słyszę ich koncert. Otwieram oczy za oknem leniwie wstaje słońce. To jeden z najdłuższych dni w roku i nie dziwię, że że słońce powoli wynurza się. Myślę, poranny trening hmm...dawno nie biegałem. Od maratonu minęły już ponad dwa tygodnie. W tym czasie całkowity samopas w diecie i aktywności. Jeden trening lekki 5 dni (7,5km) po maratonie i drugi tydzień temu 9 km. Czy jest sens wstawać? Półmaraton przebiegłem, maraton pokonałem. spoglądam na ścianę i liczne numery startowe oraz medale. Nie, nie biegam. Mój wzrok zatrzymał się na numerze startowym z Kodnia Bieg Sapiehów 2012. Na samą myśl już mi temperatura wzrasta. Piekielna piętnastka w 2012 roku mocno dał mi się we znaki. Była trudna. Przebiegłem z czasem jak pamiętam 1:13:59 ale zapowiedziałem odwet z premedytacją. Rzucam wyzwanie w tym roku 4 sierpnia o godz. 13:00. Energicznie wstaję kilka łyków wody niegazowanej i rozgrzewka około 10-12 minut. Rozciąganie, skłony, wymachy popijam wodę na zegarze 4:52. Jeszcze kilka łyków wody
i marsz na mokre trawę. Na podwórku i w okolicy trawa pięknie pokryta rosą. Parę minut chodzę po niej. Przyjemne uczucie gdy krople wody opadają na kostki i palce
. Polecam. Zakładam ubiór biegowy oraz stoper, ponownie się wyłączył. Cóż taka to chińska technologia, stoper na jeden bieg. Trudno zabiorę komórkę. Jestem gotowy. Słyszę jak od kilku minut mój pies szczeka do mnie. On wie, że skoro się rozgrzewam to będę biegł. On z chęcią ze mną pobiegnie
Jest dobry. To mój zając. Nidy nie pozwoli się wyprzedzić i trzyma tempo. Więc jestem gotowy a Szwadron biegnie ze mną. Założenia?Lekko kółeczko 7,5km z tego 1500m asfalt a reszta droga gruntowa. Dzisiaj bez szaleństwa biegnę polną drogą przez las. Słychać jak przyroda żyje w oddali zapewne na to, że Szwadron biegnie
ze mną uaktywniły się inne pieski. Ujadają coraz mocniej. Wokoło nie ma ludzi ani samochodów. Dwie sarenki po mojej prawej w zbożu zapewne śniadanie trawią. Usłyszały głosy i podniosły głowy. Mijam kapliczkę zlokalizowaną wśród polej zieleni. Kapliczek i krzyży na trasie będzie kilka,nawet kilkanaście. Są wplecione w krajobraz chyba każdej polskiej wsi. Każdy krzyż i kapliczka maja swoje znaczenie i historię. Dalej zając na drodze nastawił uszy zobaczywszy psa i człowieka szybko myknął w młody las brzozowy. Pierwszy kilometr lekko jak łodzią po falach. Kolejny już po asfalcie
. Pierwsze napotkane auto z piekarni szybko przejechało. Dalej szwadron prowadzi mnie. Trasę zna, tylko na krzyżówkach ogląda się w która by skręcić. Wskazuje ręką i już wie. Oddycha się wspaniale zapachem lasów, pól, łąk, skoszonej trawy. Dobiegam do końca swojej miejscowości
. Następnie polną drogą wzdłuż większego rowu. Coś wpłynęło, że Szwadron ruszył z impetem do przodu do rowu. Tam są bobry i chciał któregoś dopaść. Niestety one są za sprytne i pochowały się. Biegniemy dalej. Ponownie dwa zające tym razem na łące. To już 4 kilometr. Tempo spokojne, zrównoważone w granicach 5:20. Ciągle jest mgła i ograniczona widoczność w odległości 40-50 metrów
. Kolejna prosta uaktywniły się gęsi hodowane u rolników w Studziance. Nadają jak szalone chyba wstają i toczą poranne dysputy. Szwadron ciągle kilka metrów przede mną. Mijam tabliczkę MUZEUM WSI Wbiegamy na prostą gdzie mgła trochę jakby opadła. Mija mnie kolejne auto to ludzie jada do pracy do wykończneniówki. Szwadron pognał za autem ale po kilkuset metrach odpuścił. Wesoło z zadartym ogonem zwolnił. Dobiegłem do niego. To już 6 km po lewej stronie młody lasek brzozowy, poprawnej w odległości 50 m pasące się daniele. Lekki wiaterek orzeźwił mą twarz na której pojawiły się pierwsze spływy
. Poprawiam czapkę i dostrzegam już asflalt który przecinamy, po prawej kapliczka po lewej znak na cmentarz tatarski a ja prosto w kierunku sosnowego lasu. Dobiegam do domu 7,5km ( trasa tutaj http://www.runningmap.com/?id=567751 czas 39:52 lekkie rozluźnienie, rozciągnie, nogi w trawę, bo rosa jest nadal podziękowanie dla Szwadrona
łapka. Zegar pokazuje 5:51 to czas na śniadanie oraz walkę z kolejnym dniem, nowym tygodniem, który daje nowe możliwości, szerokie perspektywy i walkę. Zatem operacja Bieg Sapiehów rozpoczęta. Kolejny trening w środę.

1 komentarz: