wtorek, 9 sierpnia 2016

Dobry start na 15 km i rozbieganie


Z lekką obawą jechałem do Kodnia na XVII Bieg Sapiehów na dystansie 15 km. Jak pisałem wcześniej nie wiedziałem w jakiej jestem formie.
Nie nawodniłem się zbyt dobrze. Rozgrzewkę zrobiłem delikatne rozciąganie i trochę truchtu.
Plan był prosty rozpocząć dobrze i szybko skończyć. Nie było upału jak w poprzednich latach. 
Na starcie ustawiłem się w pierwszym rzędzie. Liczyłem ze 1:08 lub 1:06 powinienem zrobić. Dobrałem się z kolegą Tomkiem aby razem biec.
Ruszyliśmy spod Bazyliki w Kodniu i pierwszy kilometr poniósł tłum 4:00. Potem spokojnie już wynormowało się i wybiegamy z Kodnia. Drugi kilometr 4:15 i to był myślę właściwy tor aby nie szarpać mocniej. Biegliśmy w takim mniej więcej tempie kolejne km. 4:13 potem 4:17. Na punktach z woda gubiliśmy kilka sekund ze względu na mało udolnych podających wodę. Niestety takie drobnostki wpływają na bieg. Tomek trzymał się dzielnie choć dla niego to mocne tempo. Na 5 km mieliśmy ponad 21 minut co dawało w okolicy godziny 5 na koniec.
Do nawrotu biegło mi się bardzo dobrze żeby nie powiedzieć ze za wolno. Nie chciałem jeszcze przyspieszać aby Tomka nie zostawić. Zamierzałem urwać się później. 
Na nawrocie był to 8 km pojawiło się trochę kibiców którzy dopingowali.
9 km 4:17 a więc w normie. Korciło już mnie ruszyć.  Tomek coraz trudniej oddychał. Dogoniliśmy jeszcze kolejnego biegacza który wyraźnie za szybko zaczął. Na 10 km było dla mnie za wolno. Tempo nam spadło. Postanowiłem przyspieszyć i wyszło 4:09 .
Gdy rozpoczął się 11 km odszedłem sam. Nie goniłem kolejnego ale starałem się utrzymać 4:09 a do mety było tylko 4 km. wiedziałem, już w tym momencie, że godzinę 5 połamię jak nic. Było to tylko kwestia o ile. Mój rytm trzymałem cały czas. Biegłem sam. To jednak powoduje,że nie ma jak się dobrze nakręcić jak w grupie.  13 i 14 km miałem już po 4:02. na ostatnim jeszcze szarpnąłem gdy wbiegliśmy do Kodnia. Na ostatniej prostej to już sprint i torpeda do mety.
 
 Jest radość 1:04:14 to o ponad minutę pobiłem na 15 km na atestowanej trasie swój wynik życiowy. Ostatni km 3:50. Było lekko i forma z wiosny mimo odpoczynku nie uciekła.


Oto wyniki: http://biegsapiehow.pl/css/pdf/koden2016.pdf Tomek dobiegł w 1:05:51 Jest dobrze. Może podszlifować jeszcze wypadłoby wybieganiem i tempówkami.
Odebrałem medal i udzieliłem wywiadu dla radia


Lekko potruchtałem i porozciągałem się. Czułem się bardzo dobrze.

Po starcie w Kodniu rozbieganie zrobiłem w poniedziałek wczesnym rankiem. Wstałem o 4:30 i jeszcze o świcie wyruszyłem na trasę 10 km. Słońce wstało dopiero po 5. Nie biegłem szybko. Delektowałem się opadająca mgłą i widokiem biegających zwierząt. Te 10 km wyszło mi truchtem 57 minut. Chodziło poranny rozruch i frajdę z porannego biegania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz