wtorek, 25 lutego 2020

Nocna Dycha do Maratonu w Lublinie

Do Lublina po raz kolejny jechaliśmy wesołym autobusem. 
Dla mnie był to bieg mający na celu sprawdzenie nowych butów ale też i określenie stanu przygotowań. Plan był taki aby pobiec 41 z przodu i nie szybciej niż 40:30. Oczywiście chodziło teza o samopoczucie. Każdy czas powyżej 41 minut byłby złym znakiem. Nie zależało mi też aby forsować mocno tempo.  Plan na bieg był prosty ruszyć spokojnie i potem rozkręcić się do I zakresu 4:10/km byłoby optymalnie.
Po raz pierwszy pobiegłem w biegu z dwoma szwagrami. Zrobiliśmy porządna rozgrzewkę 2,5km truchtu szer ćwiczeń rozciągających i jeszcze 1km truchtu. Start był o 22:30. Wprawdzie biegałem 20 czy 21 i wieczór nie był mi obcy.
Ubrałem się dól na krótko na górę koszulka i wiatrówka, trzewiczki, buff i czapka. W Lublinie powietrze nie jest zbyt sprzyjające i ciężko się przyzwyczaić. 
Ruszyłem bardzo zachowawczo i spokojnie 4:24 pierwszy kilometr.  Nie uległem euforii startu. Dalej już przyspieszyłem aby wejść na obroty. Wiedziałem natomiast, że między 4 a 6 km jest podbieg, który może sporo kosztować.  Biegło mi się lekko a nawet za lekko. Czułem się świetnie. Drugi i 3 km po 4:05 równo poszło. Może zbyt szybko ale 4 i 5 po 4:10 i cały czas pracowałem mocno rękoma pod górę. Na półmetku równo 21 minut co dawało mi 42 minuty a zatem marnie.
Na wodopoju łyknąłem trochę wody i szybko skalkulowałem, że nadchodzi czas podkręcenia. Jeszcze 6 km pod górkę do połowy to biegłem za jednym z zawodników który jak się zorientowałem zerkając na zegarek spowolnił mnie bo 4:16 to było za słabo. Dzięki temu zebrałem siły i fakt z górki pocisnąłem konkretnie. Wpadając na 7km zerkam na zegarek 3:46 o w mordę idzie dobrze to teraz leciałem mocno. 8 i 9 km to trzymanie tempa poniżej 4 minut/km.
Na ostatnim kilometrze  pędziłem co sił. Ostatnie kilkaset metrów płynąłem. 
Na metę wbiegłem z czasem 40:51 co jest dla mnie dobrym prognostykiem przed kolejnym startem kontrolnym w Półmaratonie w Wiązownej. Zająłem 79 miejsce na 964 którzy ukończyli. 

Młodszy szwagier popełnił życiówkę 36 minut 39 minut  a starszy w debiucie przyzwoicie 51:10.
Wyniki tutaj
Podsumowując to zrobiłem dobry mocny trening. Wszystko zagrało jak trzeba. Nowe buty drugi raz założone sprawdziły się. Siły rozłożyłem umiejętnie. Na mecie nie było męczarni. Pierwszy test zdałem. Czas na kolejny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz