wtorek, 14 lipca 2015

Relacja z IV Tatarskiej Piątki


    Po raz czarty organizowaliśmy biegi w Studziance.  Trasa jak co roku ta sama po drogach polnych piachu i wśród pól porośniętych zbożem. Zapisy wskazywały, że rekord uczestników biegu zostanie pobity. Tak tez się stało podobnie jak NW. O organizacji można dużo pisać i mówić. Skupmy się na dniu zawodów. Spać, mało spałem w ostatnich dniach. Od rana ruszyły prace z oznaczeniami biurem zawodów gdzie Asia, Anita, Angelika, Sandra Zuza Małgosia i Magda zasuwały pełna parą niczym lokomotywy na trasie kolei warszawsko-wiedeńskiej w XIX wieku. Rzucone na głęboko wodę dziewczyny radziły sobie wyśmienicie. W świetlicy od południa przybywało ludzi a klawiatury laptopów słuchać było na zewnątrz. Zjechało ponad 200 zawodników i zawodniczek do biegów i nornic walking. W tym gronie ponad 20 osób z gminy Łomazy i kilkanaście ze Studzianki co uwieczniliśmy na zdjęciu. Brakuje 3 chłopaków.

Z Mateuszem pojechaliśmy oznaczać trasę. Wbijaliśmy paliki oznaczenia kilometrów, biegi  dla dzieci i hasła mobilizujące tego typu:


Telefon dzwonił jak szalony. Ktoś chciał się zapisać inny nie mógł dojechać a jeszcze inny dojedzie na styk. Zerkam na zegarek częściej niż na biegu. Minuty lecą jak śmigłowce z  przetargu ogłoszonego przez polska armię.  Na tle przejaśniającego się nieba i wychodzącego słońca pojawiali się pierwsi którzy oglądali trasę. Taki kwadrat z początkiem i zakończeniem w prostej linii. Start i meta przy szkole gdzie do 1915 roku stal meczet. Tereny po których biegaliśmy należały w przeszłości do społeczności tatarskiej. Trasa biegu nie należy do łatwych o czym przekonali się zawodnicy.
Po oznaczeniu trasy kurs po lornetkę i wskakuje w strój łucznika tatarskiego. Wędrujemy na Mizar, aby przybliżyć historie i tradycje zainteresowanej grupie kilkudziesięciu osób






Wracamy i kilku osób strzela z łuku. Następnie w szybkości rozpoczęcie przy szkole. Parę słów i już dzieciaki gotują się do biegu jak kura na rosół. Małgosia poprowadziła zawodników. Kilka minut i biegną ci najmłodsi. Gonią ile maja tchu




Każdy chce dostać medal i upominek. Po biegach dla dzieci szykowali się zawodnicy NW. Szybko mknę się przebrać i ruszam przed kijowcami badać trasę. To taka rozgrzewka. Blisko 60 zawodników ruszyło na trasę 5,28 km. Niektórzy niestety nie szli ale biegli. Są to zawody amatorskie więc i nie zwalnia to uczestników z rywalizacji fair play. Zmagania wygrał Maciej Karasiński z Siedlce czas 32:19. Na 13 miejscu uplasował się mój tata Wiesław z wynikiem 40 minut 36 sekund.
Potem przyszedł czas na bieg. Rozgrzewałem się dość długo rozmawiając z zawodnikami. Porobiłem przebieżki i skipy oraz ponownie szybkie przebieżki. Plan był na 21:40 i wiedziałem mimo zabiegania przy organizacji ze dam radę. Wiedziałem, tez ze dobrze pobiegnie Marek Jaroszuk z Łomaz. O złamanie przez niego 20 minut byłem spokojny. Na trasę przy wystrzale z pistoletu wyruszyło 85 zawodników




. Początek raczej spokojny i szukanie rytmu  okolicy 4:10 byłoby dobrze. Gdy się przerzedziło to dołączył Kamil Czarny Łukaszuk i biegliśmy razem. Kamil rok temu wykręcił 21:41. Trochę zawodników na minęło ale to tak na początku bywa. Na 1 km 4:06 a więc wolniej nie może być jeżeli chce zrobić dobry wynik. Słonce coraz bardziej przypiekało a piach robił swoje. Na kolejnym zakręcie widzimy jak czołówka odjechała. Biegniemy swoje trochę rozmawiając. Następnie zerkam na zegarek. Czas trzymamy. Dobiegamy na prosta gdzie będziemy na drugim kółku finiszować. Słychać lekki powiew zboża i oddechy zawodników. Przed nami jakieś 800 metrów kibice i punkt z woda. Dobrze, że Kamil zabrał butek to po łyku strzeliliśmy źródlanej. Po 2 km równo 4:06 to daje nam 20:30 na 5 km plus minus jakieś 55 sekund finiszu. Proponuje Kamilowi aby zbiegł an ścieżkę będzie lżej niż po piachu.


 
Już słychać gwar i doping kibiców. Wodę podaje kto może klaszczą, krzyczą. Bardzo to niesie. Biorę w biegu kubeczek wylewam na siebie i drugi a trzeci wypijam z połowę. Kamil lekko odskoczył. Krzyczy abym się trzymał. Docierają do mnie głosy kibiców ze jestem na 18 miejscu. Do 15-tki trzeba dojść. Czas po okrążeniu ponad 10 minut blisko 11. Teraz zacznie się bieg. Tempo trzymam cały czas. Patrzę na 3 km ponownie 4:06 jak to idzie dobrze. Po 3 km 12:18 Teraz lekko powiewa wiaterek od młodych brzózek. Doganiamy trzech zawodników. Kamil pyta czy przyspieszam a ja trzymam tempo. Odstaje Widzę przez ramię, że jeszcze jest za mną ale gubi tempo. Nie przyspieszam czekam na 4 km. Jeszcze ten parszywy piach gdzie nogi staja nie równo. Jeszcze większe słońce i robi się duszno. Nie oglądam się widzę Czarka który staną w poprzek drogi i pilnuje zakrętu. Doganiam w tempie jednego i drugiego. Teraz zakręt. Namierzam kolejnego spokojnie już widzę tabliczkę 4 km i 4:06 jak świetnie idzie. Z tego wyjdzie dobry wynik. Przyspieszam lekko dostrzegając Leszka Stubińskiego z Piszczaca szybko go mijam zachęcając do walki. Nie wiem skąd ale wyrasta przed mną kilkadziesiąt metrów Irek z Szach. Z nim jeszcze nie wygrałem. Po woli zbliżam się do niego. Słychać głos spikera to już na mecie są pierwsi zawodnicy. Wyskakuję ostatnia prosta jakieś 900 metrów. Teraz wrzucam kolejny bieg i podkręcam tempo. Biorę Irka i grzeję dalej mocno. Tu w zbożu Paweł Pakuła robi fotki a dalej są już pierwsi kibice. Przez lornetkę zapewne nie dojrzeli bo słyszę swoje imię, nazwisko i „Napoleon dawaj”. Zaczynam dalej przyspieszać. Gonię do mety już blisko.

 
Jeszcze kubek wody na siebie i wlewam wręcz wrzucam w gardło kolejny lekko się krztusząc. Ostatnie 100 metrów. Jest doping jest moc. Zasuwam do końca. Zerkam do tyłu kolejny zawodnik daleko ponad 100 metrów. Już mnie nie łyknie. Jestem blisko celu. Pierwszy raz ukończę bieg w rodzinnej miejscowości. Ostatnie metry jeszcze pracuje rekami i gonie do końca. 21:17 dobry wynik miejsce 11 jak widzę zapisał sędzia. Duża radość i zadowolenie. Jestem drugi wśród mieszkańców. Rewelacyjny wynik wysiekał trzeci Marek Jaroszuk 18:03. Wygrał Jasine Mihimida 17:16 przed Pawłem Młodzikwskim z VMax Adamów 17:58. Jaksie okazało Paweł zrobił życiówkę na tej trasie.  Czekam na pozostałych. Kamil 21:50 dokręca ale i tak dobrze. Idę patrzeć na kolejnych wbiegających. Przybijam piątki. Czekam gdzie Asia. Jednak nie widzę jej jeszcze. Powoli dobiegają kolejni mieskząńcy Studzianki i gminy Łomazy. Jest Asia walczy do końca z Agnieszką z Białej Podlaskiej. Udało się sekundę była od niej szybsza.  Czas 31:15. Jest zmęczona

. Bieg kosztował ja sporo sił. Jednak poradziła sobie. Teraz czas na przygotowanie Tatarskiego Turnieju i dekoracji. Dobrze było. Oto pozostałe wyniki mieszkańców Studzianki:

16 miejsce Kamil Łukaszuk 21:50, 32 miejsce Paweł Krywczuk 24:47, 34 miejsce Krzysztof Kowalewski 24:49, 38 miejsce Mirosław Węda 25:16, 41 miejsce Tomasz Kowalewski 25:28, 57 miejsce Krzysztof Arseniuk 27:15, 58 miejsce Wioleta Niedźwiedź 27:21, 63 miejsce Krzysztof Lewczuk 27:59, 68 miejsce Mateusz Olichwirowicz 28:21, miejsce 69 Sandra Fuks 28:36, miejsce 74 Joanna Węda 31:15, miejsce 78 Wilbik Agnieszka 32:26.

Oto pozostałe wyniki http://www.studzianka.pl/zgloszeni2015.htm i galerie zdjęć: tutaj i tutaj tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz