poniedziałek, 14 września 2015

Morderczy tydzień

To był ostatni mocny, bardzo mocny tydzień treningów. Odczułem go bardzo. Trochę podkręciłem jeszcze tempo aby mieć 2 tygodnie na lekkie treningi i regenerację. Od soboty do soboty 98 km,  to było szaleństwo. Dwa wybiegania ponad 30 km.  Wyszły mi 3 treningi dzień po dniu.



07.09.2015

Zacząłem od rozciągania i 2 km rozruchu. Dalej 2 razy po 4 km w tempie dychy czyli około 4:10 na km. Z każdym kilometrem rozpędzałem się. ostatni kilometr poniżej 4. Po czwórce skłony i marsz około 4 minut. W drugiej czwórce też szybko ostatni poniżej 4. Na koniec schłodzenie  około km i rozciąganie.  jeszcze zrobiłem serie pompek.

08.09.2015
Kolejny dzień z pełną swobodą 50 minut po 5:40 i na koniec 6 serii przebieżek. Tutaj już po 100-120 merów każda na 80 %. Nie dawałem jeszcze na maxa. Oczywiście na koniec rozganianie trochę dłużej niż zawsze około 15 minut.

09.09.2015

Trening w tempie maratonu rozpocząłem od rozciągania i 2 km truchtu. następnie zacząłem wchodzić na obroty 5 minut/km tak aby z każdym kilometrem 2-3 sekundy przyspieszyć. Rozkręcałem się coraz bardziej przy 4:30 przystopowałem trochę bo za szybko. Wróciłem dalej na 4:55 by ostatni w 4:46. Jeszcze kilometr schłodzenia i rozciąganie.


12.09.2015
Po 3 dniach treningów dzień przerwy i ponownie odpuszczam skipy i wieloskoki. Boję się o kolano które zaczyna pobolewać. Zrobiłem wybieganie. Ostatnie wybieganie przed maratonem tak jak w planie. Nie robię po raz pierwszy startu w połówce przed królewskim dystansem ale wycieczkę biegowa około 3 godzin. Wykonuję lekkie rozciąganie i z rana ruszam w drogę po polnych traktach, polach i lasach Studzianki. Zabrałem ze sobą dwa musy-kubusie, bidon, pas, telefon i stoper na rękę. Zbyt dużego śniadanie nie zjadłem i tak samo w tygodniu z jedzeniem to nie było za dobrze ze względu na węglowodany. Pierwsze kilometry biegłem ślamazarnie 5:50 i 5:45. Dopiero po 2 km 5:30, 5:35 i tak mniej więcej trzymałem tempo. Z rana jeszcze było chłodno i czuć wilgoć. Z kilometra na kilometr dogrzałem się i biegłem swobodnie. Po 11 km pierwszy mus spożyłem. Po 16 km krówkę i po 22 ponownie mus. Na 18 km spotkałem w lesie 3 wilki. Tak się wystraszyłem, że dałem dyla. One chyba jeszcze bardziej mnie ale wiałem mocno z ponad km. Potem sprawdziłem 3:38 endomodo pokazało i o dziwo nie zgubiło zasięgu. Pierwszy raz poza ZOO widziałem na żywo wilki. Jestem przekonany, że to one bo wyglądały  tak
Nogi mi trochę zmiękły i wystraszyłem się. Do końca biegłem 5:20-5:25 łącznie 31,1km w czasie 2 godziny 47 minut. Teraz przede mną już tylko dwa tygodnie na zwolnienie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz