czwartek, 3 marca 2016

Dycha z rana

Poranny wstaje świt a ja ponownie na nogach od godziny 5. Przede mną nowy dzień, dzień pełen nowych możliwości, spełniania się i satysfakcji z wykonywanych czynności. Na początek szklanka chłodnej wody mineralnej i rozciąganie potem banan i rozgrzewka. Zakładam ubranie i wyruszam na powietrze. Wychodzę z domu i widzę półksiężyc, który skrada się za drzewami. Włączam stoper i zaczynam. Poranny bieg dzisiaj trochę szybciej. Za trasę obieram polne drogi wśród pól i lasów. Oczywiście nie brakuje zwierzyny leśnej, która rano spaceruje w najlepsze. Pierwszy kilometr i drugi na dogrzanie oraz rozruch. dalej wskakuję na 4:40/km i przemierzam kolejne kilometry. W tym czasie układam cały plan jakże aktywnego dnia. Notuje sobie w głowie jakie mam spotkania i gdzie wykonać telefony oraz wysłać emaile. Wtem drogę przecina mi 5 sarenek, które spłoszone oddalają się i po kilkuset metrach zatrzymują obserwując mnie. Potem napotykam zajączka biegnącego w oddali przede mną. Na zakręcie czmychnął w krzaki
Jakież było moje zdziwienie gdy na 5 km spotykam panią z kijkami. O godzinie 6 jeszcze nie napotkałem jak dotąd nikogo na w tej okolicy kto by trenował. Wymieniliśmy kilka słów. Po 26 minutach robię nawrót i wracam mijając 2 raz maszerującą.
Teraz przyspieszyłem tak aby zmieścić się ta dycha w 50 minut. Droga powrotna szybko zleciała ponieważ biegło się znacznie lepiej. 
Zrobiłem 10,3 km w 50 minut 10 sekund. Jeszcze rozciąganie, śniadanie i mogę zacząć działać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz