niedziela, 7 lipca 2013

Południowy trening
“Treningi są jak mycie zębów; Nie myślę o nich. Po prostu to robię. Decyzja została podjęta.” Patti Sue Plummer

07.07.2013 nieedziela

Gorący poranek wskazywał na upał w południe porze na którązaplanowałem trening. Dlaczego w tak szalonej porze?Bieg Sapiehów już z a niecały miesiąc i jest on o godz. 13:00 zatem trzeba potrenować w porze biegu kilka razy. Z rana lekkie śniadanie bułki z dżemem i nawodnienie. Założenie na dzisiaj w granicach 17 km głownie po asfalcie, z tego 6,5 po drogach gruntowych. Na początek rozgrzewka i dobór ubrań biegowych. Na słonce to jak najjaśniejsze. Na taka trasę to muszę niestety zabrać pas z bidonem więc bieg nie będzie zbyt szybki bo pas zawsze mi przeszkadza trochę. Zabieram też telefon do zrobienia fotek i mierzenia czasu. Do tego zakładam czapkę z charakterystyczną osłona jak żołnierze Legii Cudzoziemskiej aby nie przegrzać karku. Punkt 13 wyruszam spokojnie


                  Ruszam polną drogą ku rzece



                    Lekki podbieg na most
Rzeka Zielawa szumi chłodnie zachęcając do pluskania się w niej. Pierwszy kilometr 5:36. Następnie wkraczam w gorący jak lawa asfalt który w wielu miejscach roztapia się tworząc kałuże smoły
Jest gorąco. Jeszcze nie czas na picie, a już czuję sucho w gardle. Wskakuję na prosta mająca ponad 4 km


Dobrze, że blisko po lewej stronie jest las to trochę cienia. Gdzieś na 3 km wkręcam się w tempo 5:15 i zamierzam je mimo takich warunków utrzymać. Jak to w niedzielę ruch jest spory mijają mnie auta i rowerzyści, żadnych biegaczy. Na 5 km czas jest dobry lekko przed 25minut. Tutaj przechodzę w marsz aby napić się bo z bidonu w biegu ciężko jest pić Po uzupełnieniu płynów ruszam dalej ocierając pot z czoła, który stale się leje na słońcu 40 stopni
Dobiegam do 7 km i ponownie mijam rzekę Zielawę, która kusi abym do niej wskoczył. Lekki powiew wiatru mnie chłodzi. Przebiegam mijając popularne "krzyżówki" do kolejnej miejscowości na prostą ponad 5 km. W między czasie kolejny marsz na picie i przewietrzenie czapki. Biegnie się w miarę. Wkręciłem się już na tempo 5:01. Po lewej stronie mijam perłę Lubelszczyzny piękny kościół drewniany z 1706 roku w Ortelu Królewskim

Dobiegam do 10 km i czas wskazuje lekko poniżej 50 minut znowu przyspieszyłem przed tym pomiarem. Przebiegam wioskę i wkręcam się w drogę gruntową dobrze mi znaną
Upal daje się we znaki. żar leje się z nieba. Kolejny marsz na wodę której ubywa mi bardzo. Ruszam wśród pól wkręcając się na poprzednie tempo 5:01
Czuję w nogach upał i gorąco. Staram się myślami uciekać od zmęczenia a przenosić swe zamysły na inną płaszczyznę. Widzę, ze woda mi się kończy. Na 14 km
jeszcze przyspieszam i wbijam się na 15 km czas 1:16:58 w takich warunkach super. Pozostały dwa km
które już wolniej robię kończąc trening z czasem 1:26:25 a w nogach 16 km 800 m. Uff zgrzałem się.
Jeszcze lekkie rozciąganie i ćwiczenia.  Kolejny trening już we wtorek na trasie II Tatarskiej Piątki zapewne w większym gronie.

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ci możliwości biegania w takich fajnych okolicach CODZIENNIE. Ja, co prawda, w weekendy czasem też biegam w pięknych okolicznościach przyrody, ale najczęściej muszę śmigać po mieście, jak np. dzisiaj.

    PS. Fajna czapka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładne okolice zazdroszczę, w mieście tego nie mamy
      Kathy

      Usuń