poniedziałek, 9 września 2013

 Kilkanaście kilometrów z rana jak śmietana



Wolałbym ponieść porażkę w czymś, co kocham niż odnieść sukces w czymś, czego nienawidzę.
(George Burns)


W tamtym tygodniu nie umieściłem postu z porannego treningu więc teraz umieszczam spóźnioną relację.

Wstaję 4:30 lekkie rozciąganie kanapką z dżemem i  wskakuje w ubranie biegowe. Za oknem jeszcze ciemno. Słychać ptaki dająca znać o sobie. Las delikatnie szumi oznajmiając nadchodzący dzień. Głosy szczekających psów zlewają się z melodią ptaków.  Rozciąganie na porannym powietrzu mimo chłodu daje rześkość. O godzinie punkt 5-tej wyrusza,. Już widać lekkie rozjaśnienie na wschodzie. Wschód słońca będzie gdzieś za jaką godzinę. Ruszam pierwszy kilometr polną drogą przez most na Zielawie do sąsiedniej miejscowości Dokudów. Mija mnie pierwszy samochód i nawet zatrąbił zapewne ktoś znajomy, Na całym ciele czuję chłód. W sumie o 5 rano w spodenkach i koszulce jest jeszcze zimno. Zatem trochę przyspieszam aby było cieplej. Wbiegam na asfalt po którym będę biegł jakieś ponad 11 km. Drogę już widać lepiej. Na wschodzie wyłania się pierwszy blask słoneczny. Biegnę spokojnie w tempie 4:45 i tak zamierzam przytrzymać jeszcze ze dwa km. Następnie przyspieszam kilometr na interwał 4:30. Po 5 km jest poniżej 25 minut i zaczynam dostrzegać u siebie zboczenie kontrolowania czasu. Trochę już mnie to irytuje, ponieważ tracę po pierwszy kilka sekund na wyciekniecie stopera i przyciśnięcie czasu oraz jego schowanie. Po drugie uzależniam i od kontroli czasu co 1 km. Z drugiej strony przy interwałach inaczej raczej nie dam rady.  Odkąd biegam mierząc czas poprawiam się w bieganiu, a więc i za i przeciw jest po równo. Potem wprawdzie wszystko spisuję ale za dużo tej kontroli. Wracam do tempa 4:55 i tak 3 km następnie 1 km 4:30. Przebiegam Ortel Książęcy i wbiegam przez most do Ortela Królewskiego. Ruch na drodze coraz większy. Przed 6 godziną ludzie zmierzają w kierunku Białej Podlaskiej. Po mojej lewej stronie słońce szykuje się energicznie do wschodu. Widok przepiękny i warty zarchiwizowania. Niestety nie miałem telefonu. Wracając do biegu nieco zwolniłem bo na 10km wynik tylko poniżej 50 minut. To efekt zapewne braku dobrego śniadania. Wbiegłem na 12 km do Studzianki ponownie na drogę piaszczystą. Tutaj mija wędrujące na pastwisko krowy i rolników zmierzających na pola. Zapach wsi czuć realistycznie. Wies ju wstała. Robię kółko przez Stduziankę takie nie pełne. Staram się przyspieszać co 2-3 km tak by jeden km był szybszy i wracam do tempa w granicach 4:55. Jeszcze 1,5km asfaltem gdzie ruch jest spory. Około 6-30 na drodze głównej mija mnie kilkanaście aut. Kilometr robię w 4:35. Jeszcze kilometr po drodze polnej na schłodzenie i kończę poranny trening. Przebiegłem dystans 19km 510m w czasie 1:35:21 na tej trasie http://www.runningmap.com/?id=608048

2 komentarze:

  1. Tak rano nie wstałem chyba nigdy na bieganie. Podziwiam. Czy tytuł nawiązuje do czegoś konkretnego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł tak po rym tylko wzięty. Z kolei rano biega się dobrze ale nie dużo bo jakoś człowiek głodny hhehe Po bieganiu z rana cały dzień jestem naładowany energią

    OdpowiedzUsuń