poniedziałek, 30 września 2013

Mega życiówka w maratonie 3:38:13


"Na 32 tym kilometrze myślałem skąd ten podbieg i osłabłem, na 35 km dopadł mnie skurcz a potem schabowy, na 38km byłem przekonany, że już osiągnę zamierzony czas, na 40km uświadomiłem sobie że jestem wariatem,a na 42km pociemniało mi w oczach i wyłączyłem się (...)"


Kolejny maraton zbliżał się bardzo szybko - 35 maraton warszawski.
Tydzień przed odpoczynek, regeneracja i żadnego biegania. W sobotę 28.09.2013r. z rana ruszam z Grześkiem Sicińskim i jego familią do Warszawy. Droga minęła nam na rozmowach o... bieganiu rzecz jasna. Koło godziny 11 byliśmy pod stadionem narodowym
Udaliśmy się na sam obiekt. Tam mnóstwo stoisk i biuro zawodów. Oglądałem stadion, podziwiałem wnętrze i eksponaty









Pochodziłem po stoiskach. Obejrzałem z trybun przygotowujących się do maratonu rolkarzy. Wśród blisko 270 zawodników była córka Prezesa Klubu Biegacza Biała Biega Gabrysia. Jej rodzina ściągnęła na stadion a najbardziej kibicował i start córki przezywał Grzegorz. Bieg na rolkach to 10 kółek po 4km 200m wokół stadionu i przez płytę główną



Wierzyliśmy, że debiutująca w takim biegu poradzi sobie. Jak się potem okazało dojechała w czasie 2 godziny 21 minuty 39 sekund o dało jej 118 miejsce na 163 którzy ukończyli zawody. Dojechała jako 27 kobieta, a więc debiut fantastyczny. Zanim odebrałem pakiet startowy zaaplikowałem obiad czyli makaron. Po odbiór pakietu pojawiłem się później licząc na pasta party. Niestety pasta party nie było.  Odbiór pakietów był sprawny a wolontariusze bardzo szybko się tam uwijali


W pakiecie była czapeczka, fajna koszulka, numer startowy, powerade i inne drobnostki. Tak więc jeszcze powłóczyłem się po biegowych stoiskach na których było wszystko do biegania. Znalazłem tablicę z nazwiskami wszystkich zapisanych na maraton. Swoją droga bardzo kreatywny i fajny pomysł. Obejrzałem z płyty dekorację zwycięzców w maratonie hand-bike czyli na wózkach















Pełen szacunek dla tych ludzi. Wygrał o jedną sekundę Rafał Wilk z  Rzeszowa czas 01:16:27 przed Krystianem Gierą z Inowrocławia. Wśród Pan najszybsza była Renata Kałuża – Bielsko-Biała – 01:24:31.
Wieczorem jeszcze zaaplikowałem spaghetti i wypoczywałem przed ważnym dniem. Nawodnienie było przez cały dzień.
W niedzielę rano pobudka przed 7. Bułka z dżemem i snikers oraz izotonik. Koszulka i cala reszta sprzętu biegowego dwa razy sprawdzone i w drogę.

 Już w autobusie był tłok biegaczy a pod narodowym przed godziną 8 ludzi było sporo. Spotkaliśmy się klubowo w parku na pogawędkę i wspólną fotkę przed stadionem. Trochę truchtu i rozciagania


 i jestem gotowy do startu o 8:40.
Tłum biegaczy przed mostem Poniatowskiego gęstniał. Ciężko było znaleźć pacemakerów. Plan biegu i strategia były w głowie. Start z grupa na 3:45 przy pierwszych 3-4 km po 5:30. Ostatnia wizyta w lesie toi-toi których były mnóstwo i to w rożnych kolorach. Zrzucam spodnie dresowe i bluze a zakładam filiowy worek aby nie stracić ciepła. Wygląda to komicznie ale bardzo dobrze trzyma ciepło po rozgrzewce.
Atmosfera przed biegiem była wspaniała. Tłum gęstniał jak dogorywający kisiel. Wszędzie pełno kibiców i osób wspierających. Ostatnie fotki przed startem. Spotkałem jeszcze Ryśka Króla Wojownika Światła Porozmawialiśmy sobie


Okazało się, że mamy taki sam cel 3:45 i poniżej jak się da. Oczekiwaliśmy w niecierpliwieniu na start. Do linii startu było sporo metrów. Już w oddali słychać głos prowadzącego Przemysława Babiarza

Zawodnicy zagrzewają się do walki. Tłum dopada huraoptymizm. Zawodnicy skaczą, cieszą się i zagrzewają do walki. Powoli powoli przesuwamy się do przodu








Pierwsi już wystartowali. Napór biegaczy coraz większy. Białe baloniki zająców wynurzają się z tej dżdżownicy zawodników. Zrzucam foliowy worek i wyciągam stoper do odpalenia


Nad głowami lata robocik kamera spieszne cudko które już widziałem w Pradze na starcie biegów. Taki mały smigłowiec.

Prowadzący wskazuje, że minęło 3 minuty od startu i elita mija pierwszy kilometr. Nareszcie ruszamy już w lekki trucht. Mnóstwo kamer, aparatów i kibiców. Jestem na pierwszym nagraniu od 4:50 do 4:54http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=1&action=7&code=11968&bieganie jak wybiegam
Spokojnie bez szaleństwa aby nie powtórzyć błędu Lublina. z opanowaniem i stoickim spokojem biegnę pierwszy kilometr 5:28. Jak gazela w czujności przed tygrysem lekko stawiam kroki i nie ulegam tłumowi. Nie macham i nie gestykuluję. Bieg w tłumie do fajnych nie należy ale pierwsze kilometry takie miały być.Bardzo ciekawy pomysł był z flagami co tez widziałem w  Pradze. Mianowicie młodzież i dzieci trzymał flagi 60 państwa tylu przedstawicieli innych krajów wytargowało w maratonie. Kierujemy się prosto w stronę palmy. Mijamy flage 42km ale to w przeciwnym kierunku tu wrócimy. Dlalej zamiast skrętu w prawo w Nowy Świat, po raz pierwszy biegniemy dalej, mijamy skrzyżowanie z Kruczą i dobiegamy do głównego skrzyżowania stolicy, czyli Ronda Dmowskiego, gdzie przed po prawej stronie Rotunda, a po lewej hotel Novotel (d. Forum), zaś po prawej za rondem widoczny znakomicie w całej okazałości Pałac Kultury. Pałac przykryła do połowy mgła i widać go tylko trochę. Skręcamy w Marszałkowską w prawo i biegniemy wzdłuż Domów Centrum, przez skrzyżowanie ze Świętokrzyską. Pierwsze kilometry to badanie tempa i rozkręcenie się. poczatkowo Rysiu Król znikła ale zameldował się na 3km przy mnie. Od tej pory prawie 30km będziemy biec razem.
Biegniemy do Placu Piłsudskiego niestety niewiele  widać. Plac jest w remoncie i nie widać Grobu Nieznanego Żołnierza. Obiegamy lewą stroną budynek Metropolitan przy płotach budowy i ulicą Wierzbową wbiegamy na Plac Teatralny z tzw Ratuszem Bankowym oraz Teatrem Wielkim,  Wracamy w stronę Placu Piłsudskiego i mijamy się z biegaczami wolniejszymi od nas. Tutaj pierwsze tankowanie wody i 5km. Czas 26:12 o 7 sekund za szybko ale w normie. Wracamy na Królewską i dobiegamy do Krakowskiego Przedmieścia skręcając w lewo w stronę Starego Miasta. Po prawej mijamy Hotel Bristol, Pałac Prezydencki, potem pomnik Mickiewicza i już widzimy Kolumnę Zygmunta. Tłuma nadal jest duży i nie da się bardzo mijać. Na wysokości Kościoła Świętej Anny i Wieży Widokowej skręcamy w lewo w Miodową i biegniemy prosto mając Stare Miasto po prawej stronie. Kiedy Miodowa dochodzi dla Placu Krasińskich biegniemy po kostce brukowej.  Mijamy pomnik Powstania Warszawskiego, katedrę polową WP, Pałac Krasińskich i budynek Sądu Najwyższego. Oczywiście są pierwsi którzy za szybko ruszyli leżą na trawnikach.Rysiu rozluźnia się biegnie tyłem, boksuje w powietrzu i podrywa Japonki. Niezły z niego komik. Ja go stopuje i biegnę swoje. Kibice owacyjnie witają biegaczy i zagrzewają do biegu. Wbiegamy na Wisłostradę. Informacji o trasie na słupach pełno. Flagi z oznaczeniami km powiewają oznajmując przebyte km

 Po prawej podziwiam na skarpie Stare Miasto, a u jej podnóża Park Fontann  a po lewej najpierw trochę Wisłę, ale potem już dłuuuuugie płoty, bo właśnie trwają prace przy Bulwarach Wiślanych. Prosto prosto płasko szeroko dobiegamy do tunelu. Tutaj kolejny punkt tankowania wody. Bieg pod tunelem Wisłostrady! bardzo radosny, bo duża liczba biegaczy wykrzykuje i robi hałas a echo odbija mocno ten krzyk. Potem podbieg i jesteśmy z powrotem na dworze. Mijamy 10km czas 50,34 jest bardzo dobrze. Rysiek ponowni komikuje i biegnie tyłem, wyprowadza ciosy w powietrze oraz przybija piątki z kibicami. na 12km mamy godzinę i kilka sekund. Na trasie jest Asia i robi na fotki. Rozkręcamy się na tyle ze mijamy baloniki na 3:40.



 Mijamy po prawej stadion Legii (Pepsi Arenę) 15 km 1:15:19, Kolejny skręt i jesteśmy obok Trójki na Myśliwieckiej. Tempo trzymamy nic się nie dzieje i tak na dobre maraton dopiero przed nami. Agrykola, aleja Hopfera i łazienki Królewskie zostają za nami.
Biegacze rozluźnieni żartują i rozmawiają. Inni nagrywają na komórki bieg lub cykają fotki jak na pikniku. Po tunelami grają kapele i raperzy rymują słowa otuchy.Wpadamy na Sobieskiego tutaj mijamy kolejnych zawodników. Na 20 km 1:39 to rewelacyjny czas. Już niedługo półmetek, który mijamy z uśmiechem 1:45 Na jednej z ulic siedział kibic w fotelu  śmieszny widok. Co 2,5km na punktach wolontariusza zwłaszcza ci najmłodsi podają wodę, banany, izotoniki i dopingują bardzo żywiołowo.
Teraz od 22km przyspieszyliśmy. Nie wiem dlaczego ale na Wilanowie tak nas niosło. Podkręciliśmy tempo z Ryskiem, który nadal dobrze się bawił. Na Wilanowie widzimy zawodników tych szybszych koło Świątyni Opatrzności Bożej (zwaną przez niektórych złośliwie, ale przyznać trzeba trafnie, „jajem Glempa” – jajo bo ewidentnie taki kształt, a Glempa, bo ś.p. Prymas był głównym pomysłodawcą budowy obiektu) robimy zakręt i kierujemy się na sławną ostatnio Arbuzową. Bardzo ciasno tam jest i zbliżamy się do podbiegu. Trochę wolniej go bierzemy aby nie stracić dużo sił. Wybiegając z podbiegu aplauz i Ursynów wita. Dopadamy kelnera z tacą, dwoma szklankami i łakociami

Rysiek wysępił wręcz od niego krówkę i skonsumował na jednym wdechu, łasuch jeden. Nadal trzymamy tempo z Wilanowa i nawet trochę przyspieszamy. Po drodze Biblioteka i campus SGGW gdzie miałem okazję widać Nowy 2013 rok
Na 28 km lekko poczułem ból prawej nogi ale po punkcie z wodą przeszło. Na 30 km ursynowska strefa kibica coś wyjątkowego tysiące wręcz ludzi doping niesamowity niesie nas. Rewelacja, niesamoiwta atmosfera. Te dzieci małe tak dodają sił. Nawet usłyszałem Napoleone to Gabrysia rolkarka która kibicowała. bardzo często ludzie wykrzykiwali moje imię bo miałem je dobrze umiejscowione nie tylko na numerze startowym ale i na koszulce. Na 30 km czas 2:29 to zwycięzca jest napewno na mecie. ja obstawiałem 2:10. A my dalej swoje tempo trzymamy od pewnego czasu 5:05 oj w głowie zapala się lampka za szybko ruszyliśmy. Rysiu trzyma się ze mną albo ja znim. 31km i jeszcze 11 zostało. To tak szybko zleciało. Klepię Ryśka w plecy, że za szybko lecimy. On nie przeraża się i tnie ostro.


Kilkaset metrów za stacją metra Ursynów  koniec osiedla się i zaczyna się Dolina Służewiecka, czyli zielony teren graniczny pomiędzy osiedlami Ursynów i Służew nad Dolinką.  Nagle jak z nieba wyrósł podbieg. Skąd on się wziął. Miał być tylko po tunelu i na Arbuzowej. Przeoczyłem go czy jak? Flaga 32km co robić jeszcze 10km, zwalniam obawiam się,że mnie zbije. Chociaż ściany nie ma to nie ryzykuje brać go tempem. Zwalniam sporo Rysiu odchodzi. Pokonuje podbieg i widzę Ryska który ogląda się gdzie ja. Po osiągnięciu
estakady nie dam rady przyspieszyć. Co jest? Jakby ktoś zaciągnął hamulec  na nogi.To jakaś siła blokuje nogi do powrotu na tempo. STOP łapie mnie skurcz w prawą nogę biegnę wolno ale biegnę i tak kilometr na 33 km patrzę czas oj zwolniłem z 40 sekund. Rozmasowałem udo i skurcz odpuścił. Jednak nadal nie dam rady przyspieszyć. Gdzieś mnie zablokowało, czy to po tym przyspieszeniu?czy to już ściana maratońska. Nie nie może być. Widzę że kibice z  tektury układają niewielką rzeźbą zwalcz ścianę i uderzyłem ją nogą rozpadła się. To może tak symbolicznie bo jak obejrzałem się ponownie ją stawiali. Biegnie się teraz trudniej. Gdzieś kolana zaczynają boleć. Ból przeszywa niczym igła wbita w skórę przy zastrzyku. Jeszcze dotrwać. Łukasz wytrzymaj nie mięknij podpowiada ambicja i głowa. Nogi mówią dość. Bunt nóg koniec finito. Gdzież koniec to 34 km który pokonuję już trudniej. Nadchodzi 35km jest ciężko czy to zbliża się betonowa ściana?Mija 3 godziny jak biegnę. Kibice dopingują i krzyczą jednak to na wiele się nie zdaje. Zaczynam czuć miękkość nogach. Na punkcie wypijam pół kubka wody i jest lepiej odżywam trochę. Nagle poczułem głód. Jeść mi się chce. zjadłbym coś dobrego. Jeszcze na żadnym biegu nie czułem tak głodu. Banów na tym punkcie nie było. Jakoś biegnę, ale widzę, że kolejni zawodnicy mnie mijają. Dochodzi mnie grupa z balonikami 3:35 która mijaliśmy tak uradowani. Teraz już nie jest tak wesoło. Dociera do mnie zapach schabowego. Uderzył mnie w kubki smakowe. Ruszył podniebienie. To ktoś smaży kotlety. Mmmm smaczne chrupiące schabowe w złocistej panierce. Tego mi trzeba, schabowego wielkiego schabioszczaka. Chcę tego kotleta ślina mi cieknie.


Takiego soczystego z ziemniaczkami nawet dwa gdzie tam dwa zjem 3 albo 4. Zapach minął ale w głowie myśl o schabowym została. Po biegu chcę schabowego!!!!!To już 37 km jeszcze 5 km i meta. Po tych schabowych myślach biegnę nawet lepiej.  Patrzę na czas 3:12 jakby te 5 km w 5:30 to złamię nie tylko 3:45 ale i 3:40 mieć wynik z dwoma trójka to rewelacja. Zrywam się do szybszego biegu. Kilka sekund szybciej biegnę na pewno. Nie patrzę co mijam jakie ulice i zabytki. Ocknąłem się na Placu Na Rozdrożu to już blisko. Zaczynam teraz ja mijając tych idących i człapiących. Jedni leża na trawnikach, inni walczą ze skurczami ja jakoś biegnę. To już plac Trzech Krzyży i widać palmę. Skręcam chyba ostatni punkt odżywczy. Chyba po raz drugi biorę w tym biegu izotonik. Już widać stadion. Jest ta upragniona Itaka do której dążył Odyseusz błąkając się po świecie. Jest blisko około 2 km. Mijają nie balony 3:30 co jest jakiś żart. Zabieram się z nimi. Słyszę Studzianka to Paweł Pakuła-bloger  http://maratony.blogspot.com/ już skończył maszeruje Alejami Jerozolimskimi i mnie dopinguje. To w jakim on czasie przebiegł skoro wraca złamał trzy godziny ( jak się okazało tak 2:49:57 i życiówka). Na końcu mostu baloniki 3:30 odeszły. Jestem zmęczony jeszcze kilometr i 195 metrów. Zamykam pętlę tutaj był start i teraz zbieg. Biorę go lekko i spokojnie aby nie dachować.Zbiegam w dół i zaczynam atakować. Powoli mijam zawodników jakiś zator się zrobił i grupka biegnie bardzo wolno a blokuje innych. Wymijam ich i wbiegam pod stadion. Już na nic nie reaguję sięgam po stoper i przyspieszam. Nóg nie czuję jakbym leciał aeroplanem w przestworzach. To ja płynę do mety na łodzi szczęścia biegowego. Napewno napewno złamię 3:40 jest 42km w tunelu. Tyle treningu włącza mi się wybieganie na do Kodnia i to mocne wybieganie 38,5km w oczach mi ciemniej. Jestem na stadionie. Ktoś mnie bierze po łuku przyspieszam. biegnę drę pędzę jak pendolino. Jestem w galaktyce sukcesu star trek i prędkość dźwiękowa to moi sprzymierzeńcy. Meta już blisko ostatnia prosta KOSMOS nic nie słyszę tylko kieruję się w środek bramki. i Jestem w kosmosie wśród 3:38:13 netto czas brutto 3:41:47 czyli od strzału startera minęło ponad 3 minuty zanim wystartowałem 42 km 195 metrów za mną. Jest mi zimno i trudno ustać na nogach. Najchętniej to bym się położył na tym betonie, który w końcówce dał mi mocno w kość. Wygrał ...Polak Yared Shegumo dzięki uzyskanemu na mecie czasowi 2:10:34 stał się pierwszym od 2007 roku Polakiem, który zwyciężył w tej prestiżowej imprezie tak podaje serwis matratonypolskie.pl Oficjalne wyniki http://pzumaratonwarszawski.com/files/35maratonwarszawski.pdf,




Ręce w górę i meta jestem szalony jaki czas orbita, galaktyka 29 minut poprawiłem swój czas w maratonie to są przestworza ponadgalaktyczne. Plany wykonany z nawiązką. Nie myślę ile jeszcze mogę pobiec szybciej. Narazie dość maratonów. Szybko mnie usuwają ze strefy mety. Dostrzegam Krzyśka Bielaka (http://biegowaprzygoda.eu) przybiegł przede mną, opadam wręcz na niego gratulujemy sobie i cykamy fotki Dzięki Krzysiu. Jestem wyczerpany. Radość wielka ale nie jestem w stanie się cieszyć nie dam rady.


Przechodzę do tunelu. Dostaję izotonik i wodę oraz medal. Wychodzę z tunelu i opieram się o ścianę nie dam rady się rozciągać. Kilka skłonów i pije łapczywie powerade. Słyszę znajomy głos to Kaśka Pajdosz to był jej debiut też złamała chyba 3:40 gratulujemy sobie. Jeszcze spotykam kolejną debiutantkę Paulinę Krawczak 3:44 ale Paula wymiotła w debiucie. Człapię do depozytów. Dostaję folię i makaron oraz jabłko. Wychodzę z podziemi na stadion. Wdrapuję się do góry. Widzę biegnących zawodników. Szybko dociera do mnie mój najwierniejszy kibic Asia. przebieram się i pije dużo piję soku. Zjadam makaron i dopiero ogląda medal jaki ciężki.



Hymn zwycięzców http://www.youtube.com/watch?v=Tlsa4QBuGjc#t=67  Galerie zdjęć: http://pzumaratonwarszawski.com/galeriahttps://picasaweb.google.com/MaratonyPolskie.PL/35PZUMaratonWarszawskiStartPrawaGrupahttps://picasaweb.google.com/MaratonyPolskie.PL/35PZUMaratonWarszawskiStartLewaGrupahttps://picasaweb.google.com/MaratonyPolskie.PL/35PZUMaratonWarszawski12km Dowiedziałem się,że tego schabowego to wykrakałem bo będzie na obiad. Zobaczyłem jeszcze wbiegających na metę parę fotek na stadionie. Medal nie smakuje jak schabowy ale jest cenny.


Dla mnie sama organziacja biegu i maraton to rewelacja. To jest moja ocena. Nie mam porównania bo to dopiero mój drugi w życiu maraton więc moja ocena nie może być brana jakoś pod uwagę dla innych. Ja odczułem to bardzo dobrze. Nie ma czego eis chyba przyczepić. Organizatorzy ogarnęli pakiety, depozyty, punkty na trasie może tylko zakrętów było takich które momentami wybijały z tempa ale na chwile tylko. Cieszę się, że mogłem pobiec w tym maratonie. Słowa podziękowania dla Ewy Fabian która mnie przekonała aby ostatni tydzień nie biegać. Posłuchałem i dzięki temu tak dobrze pobiegłem. Dziękuję Ryśkowi Królowi Wojownikowi Światła za te fajne 30km biegu. Rychu nie chciałem się szarpać na tym podbiegu i zostałem. Jeszcze większe podziękowania dla Asi za wsparcie przed, na trasie i obecność oraz tego schabowego-).


Bo półmaraton możesz biec mocnymi nogami, kolejne 10 km czystym umysłem bez przyspieszania, a ostatnie 10 kilometrów już tylko sercem i siłą własnego ja myśląc choćby o schabowym.


foto Asia Krywczuk
Krzysztof Bielak
www.maratonypolskie.pl 
i ja

4 komentarze:

  1. Gratuluję wyniku! Ja miałem dwie ściany na 37 i 40 km. Musze popracować nad jedzeniem podczas biegu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łukasz Ty szaleńcze miałeś 4 godziny pokonać oszuście jeden a tu taki wynik. Podejrzewałem, że z takim przygotowaniem to będzie 3:50 a tu 3:38 do mojego 6:02 to przepaść, czy Ty masz gdzieś granice swoich możliwości? Na mecie dobrze wyglądałeś Brawo

      Usuń
  2. Gratulacje, Łukasz! Super czas i ciekawa relacja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW, fantastycznie opisane, prawie jakbym tam był. Gratuluję wyniku.

    OdpowiedzUsuń