Bardzo
blisko życiówki, czyli mocna piątka poniżej 20
30.11.2013r.
Bieganie dało mi odwagę by zaczynać,
determinację aby wciąż próbować i duszę dziecka, aby mieć z tego wszystkiego
zabawę po drodze. Biegaj często i biegaj daleko, ale nigdy nie „zabiegaj” swojej
radości z uprawiania tego sportu (Julie Isphording)
Nie biegałem
5 dni, tak 5 dni po raz pierwszy taka przerwa w planie treningowym. Jak pisałem
wcześniej wynikała z bólu pleców i zmęczenia. Regeneracja dobrze zawsze mi
robi. Jedyną aktywnością były pompki i ćwiczenia na kręgosłup.
To miał być
szybka piątka i takowa była. Po raz III odbył się Klubowy Bieg Andrzejkowy na
5km. W Styrzyńcu koło Białej Podlaskiej wystartowało 23 zawodników w tym 3
Andrzejów.
Na miejsce przyjechałem o 9 i oczekiwałem na
pozostałych. Deszcz padał spory i do tego jak się okazało na rozgrzewce wiatr w
po nawrocie będzie wiał z lewej strony. Podczas rozgrzewki tradycyjnie jak
przed każdym startem chociaż trochę z 1km po trasie mimo ze ją znam. Sporo
truchtałem, skipy i przebieżki. Do tego porządne rozciąganie. Inni też już
rozciągają się i szykuje do rywalizacji. Zawodników przybywało a także
kilku szykowało się do rywalizacji w Nordic Walking. Biuro Zawodów skromne w
osobie Gabrysi. Każdy rejestrował się i otrzymywał numer startowy jak na
prawdziwy bieg przystało. O 9:45 wystartowały kije. Myślę, że ich biegnąc
jeszcze dopadniemy. Do startu było coraz mniej czasu a wiatr wiało kropiło. Na
start przyjechał nawet jeden z miejscowych portali internetowych publikujących
newsy z regionu.
W dresach czułem już porządne ciepło i chęci do biegu.
Czuję, że pobiegnę dobrze. Zrzucam dres i melduję się na mecie w spodenkach
oraz koszulce w krótkim rękawku, w czapce z daszkiem i opaską, jak na 4 stopnie
ryzykuję.
Stajemy na starcie, kilka słów od Darka Trębickiego
trenera biegowego oraz Prezesa Klubu Grześka.
Trzy, dwa, jeden startujemy. Plan biegu utrzymać tempo
w okolicy 4 minut/km. Zadanie nie łatwe ale do wykonania wszak to 5km tylko. Od
początku od razu do przodu poszedł solenizant Andrzej Majewski i nowy dobrze
zapowiadający się klubowicz Paweł i to oni rozegrają walkę o zwycięstwo. Po
kilkuset metrach za nimi kolejny mocny biegacz Rafał. Dalej byłem ja i czekałem
na kogoś kto dogoni mnie do 1 km a jak nie będę sam walczył. Doszedł do mnie
Krzysiek Majewski którego nie udało mi się dogonić w końcówce dychy w
Lublinie. Za nami była też Ewa Fabian. Po 1 km 3:59 i zapowiadało się dobrze.
Trasa biegu wiodła po kostce 2,5km i nawrót. Był prosta bez utrudnień
terenowych poza pogodą. Biegliśmy dalej z Krzyśkiem równo i trzymaliśmy tempo.
Nawet delikatnie przyspieszyłem aby trochę nadgonić czas mają perspektywę
trudniejszej drugiej części. Wiatr wiał bardziej w plecy i nie przeszkadzał. Po
lewej stronie była trasa międzynarodowa i ciągle jechały samochody. Mi
strasznie przeszkadza ich ruch a zwłaszcza tirów. Nie mogę po prostu się
maksymalnie skoncentrować na biegu. Z naprzeciwka już maszerowali zawodnicy NW.
Czołówka zwiększała na nami przewagę z prowadzącym Andrzejem jak i Rafał, który
uciekł już sporo. Na nawrocie 9:56 czy 2,5km szybko. Ewa Fabian była już
około 100 metrów za nami.
Teraz dopiero zaczęła się walka. Oddech miałem
stabilny i nie czułem trudności dotychczasowego biegu. Na 3 km zaczął się
bardziej otwarty teren wiało. Biegliśmy razem łeb w łeb. Tempo które
zarzuciliśmy trzymaliśmy prawidłowo. Na 4 km czuję, że kilka sekund
napewno straciliśmy zerkam na stoper 16:14. Jednak nie podejmuję ataku
ostatniego km. Krzysiek wytrzymuje ze mną a ja z nim to tempo więc mógłbym nie
dać rady na końcówce. Z drugiej strony on biegnie po mojej lewej co trochę mnie
chroni od wiatru, nie dużo ale zawsze to coś. Widzę jakby bliżej czołówkę i
Rafała. Mijamy idących zawodników z kijami po kolei wszystkich. Meta też
widnieje już nie daleko. Około 600 metrów dwa kroki szybciej. Krzysiek też nie
odstaje daje równo. Widzę już metę. Szum samochodów po prawej a głowie już myśl
przyspieszyć mocniej. Nie czekać. Jednak jeszcze z 500 metrów rozsądek bierze
górę ale nie na długo. Jakieś300 metrów przed metą już czuję końcówkę. Zaczynam
grzać, zerkam na Krzyśka który daje radę. Już blisko jakieś 100 metrów wrzucam
wyższy bieg i odpalam finisz. Idę jak rakieta wystrzelona z kosmodromu. Jeszcze
zerkam przez ramię czy nie ma zagrożenia wyprzedzenia. Jeszcze mocniej ostatnie
kilkadziesiąt metrów i meta. Jestem 4-ty, końcówka szybka ale nie piorunująca.
Czas 19:59 YES YES YES 20 minut po raz pierwszy
od 7 lat złamane, tyle, że w biegu bez atestu. Do życiówki zabrakło 3 sekund.
Krzysiek był 2 sekundy za mną. Podziękowania i piątki oraz gratulacje dla
czołówki. Wygrał jednak Paweł Siejko
(18:33) i nie dał się solenizantowi Andrzejowi (18:42) pokonać a trzeci
Rafał (19:16)
. Najlepszą z Pań była Ewa Fabian (20:52) przed Katarzyną Pajdosz (22:13). Lekkie odsapnięcie, zakładam dres, uzupełnienie płynów i rozbieganie. Na zakończenie sto lat solenizantom Andrzejem, wspólna gorąca herbata i wafelek.
. Najlepszą z Pań była Ewa Fabian (20:52) przed Katarzyną Pajdosz (22:13). Lekkie odsapnięcie, zakładam dres, uzupełnienie płynów i rozbieganie. Na zakończenie sto lat solenizantom Andrzejem, wspólna gorąca herbata i wafelek.
Teraz czas na bieg sztafetowy 1111km to raz w ramach
wybiegania i dalsze treningi. Planuję wprowadzić przepalankę raz 3 razy trening
w tygodniu a kolejny tydzień 4 razy i na przemian.
Gratuluję Panie Łukaszu, bardzo dobry czas. Tak trzymać a będzie jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuń