niedziela, 24 listopada 2013

II terenowa Dycha do Maratonu w Lublinie

24.11.2013r.

Wykonaj pracę. Zrób analizę. Ale wczuj się w swój bieg. Poczuj radość z biegania (Kara Goucher)


W takcie treningów i przygotowań biegowych  coraz częściej bolą mnie plecy i kręgosłup. Na II Dychę do Maratonu do Lublina postanowiłem jechać z zamiarem pobiegnięcia bez szarży.
Na miejsce dojechaliśmy z biegaczami z Klubu Biała Biega http://bialabiega.pl/ busem po godzinie 9. W momencie wjazdu do Lublina zaczął padać deszcz. To źle wpływało na teren na którym mieliśmy rywalizować. W lesie Dąbrowa koło zalewu gdzie dużo piachu i dołów opady deszczu zrobią z trasy błotnisty szlak. Na miejscu przestało kropić. Udaliśmy się do biura zawodów po odbiór pakietów. Wolontariusze już byli i oczekiwali na zawodników
Jednocześnie inna grupa pomocników miała zebranie i omawianie planu wsparcia na trasie
Jak każdy organizowany bieg w Lublinie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wraz z Pawłem z Międzyrzeca skoczyliśmy po banany i coś słodkiego a potem z bratem poszliśmy rozgrzać się i potruchtać po lesie. Następnie rozciąganie i obowiązkowa kolejka do toi-toia. Szybko udałem się na start. Zaryzykowałem w spodenkach i krótkim rękawku. Na głowę założyłem czapkę z daszkiem i rękawiczki na ręce. Do tego przydała mi się opaska na rękę i stoper.  Organizatorzy trochę postraszyli karetkami, warunkami, zwichnięciami i złamaniami. Start był walką o pozycje i przesunięcia do przodu bo jak zapowiadali organizatorzy dalej miało być wąsko, O tutaj załapałem się na fotce przy starcie http://lublin.gazeta.pl/lublin/51,35644,15007721.html?i=3.

Foto Krzysztof Bielak biegowaprzygoda.pl 

 Ja zacząłem zgodnie z planem od 4:30/km. Dużo zawodników szybko mnie minęło i pogrzało o przodu. Po wbiegnięciu do lasu powstrzymałem się i nie szarżowałem. Okazało się, że błota, liści jest naprawdę dużo Niektórzy ślizgali się, inni wywracali a kolejni starali się biec na ile się dało. Zapaliła mi się lampka bezpieczeństwa i starałem się ostrożnie biec mijając kałuże, największe błota, gałęzie i przeszkody. Na tym traciłem sekundy. Na 2 km niestety jedna z gałęzi trafiła mnie w głowa i ze złości ją nagiąłem puszczając co nie było rozsądne i dostał ktoś z tyłu i przepraszam tego biegacza bardzo za ten incydent. Z każdym kilometrem bieg był szarpany tu skok, tam omijanie łukiem a gdzie indziej po prostu prosto przez błoto wzdłuż pola co uwidocznił na zdjęciach rewelacyjnie Pan Dariusz Budzyński i Krzysztof Bielak

                        Foto www.dariuszbudzynski.pl






                           Foto Krzysztof Bielak biegowaprzygoda.pl 

 Zaczepił mnie Krzysiek Majewski aby ciągnąć tempo za nim ja nie zareagowałem i nie pociągnąłem z nim. Doszedłem szybko do wniosku ze za szybko nie mogę teraz biec i biegnę swoim tempem. Krzysiek był ciągle potem w zasięgu mojego wzroku. Na 4 bodajże km w lesie stały konie z jeźdźcami. spoglądając na zawodników to nikt nie był czysty. Błoto na plecach,koszulkach i całe buty oblepione co na podbiegach mi przeszkadzało. Bywały miejsce gdzie trzeba było biec za kimś gęsiego lub tuptać często po podłożu.
                            Foto www.dariuszbudzynski.pl
 Na 5 km 22:29 więc  czas miałem wg planu. Czułem jednak, że te 5 km to na każdej setce biegło się innym tempem ze względu na warunki. Powoli odczuwałem potrzebę przyspieszenia i mijania zawodników. Warto podkreślić, że na zakrętach, skrętach i drogach dojazdowych do trasy byli wolontariusze. Dopingowali biegnących, uśmiechali się i robili zdjęcia. Kilka razy czułem poślizg i ratowałem się machaniem rąk aby nie dachować. Niektórzy nie mieli tego szczęścia i padali w błoto, krzaki lub na siebie. Gdzieś na między 6 a 7 km był punkt z wodą. Tam stal i wodę podawał sam szef lubelskiego maratonu Zaplatałem się trochę ze stoperem Aleksander Kurczewski


                     Foto Krzysztof Bielak biegowaprzygoda.pl

Wziąłem kubeczek trzy łyki i wtedy delikatnie przyspieszyłem mijając kilku zawodników. Spojrzałem przed siebie a Krzysiek Majewski był daleko. Zacząłem powoli odrabiać straty do niego. Szybko wyliczyłem, że go dopadnę przed metą. Na trasie zrobiło się już luźniej i można było biec bardziej odważniej. Momentami były podbiegi, zbiegi i leżące wzdłuż ścieżek drzewa. Na 8km mijam kolejnego zawodnika i coraz bliżej widzę Krzyśka. Na 9 km ruszyłem już mocno. To ostatni kilometr. Mój punkt gdzieś za zakrętem znikł. Nagle gwałtowny skręt w lewo przez dół i słychać już wrzawę mecie. Gonię już mocno. Czuję powiew wiatru i adrenalinę. To już końcówka, którą zawsze lubię pobiec szybko. Przebieram nogami i coraz szybciej rękami.  Prawie lecę  nad metę. Czuję lekkość oraz satysfakcję biegową
Foto www.dariuszbudzynski.pl
 Przede mną policja i ulica którą przecinam dopadam dwóch zawodników na zakręcie szybko ich mijam i jeszcze jeden na ostatniej prostej zagrzewa mnie do walki bodajże numer 531 i zaczyna się ze mną ścigać. Ja już finiszuję na sprincie i go odstawiam. Krzyśka już nie dogonię ale zmniejszam do 3 sekund stratę na mecie. Doping jest mocny i wszędzie słychać oklaski. Widzę czas zaskakująco dobry 43:23 co dało mi 53  miejsce na 735 którzy ukończyli.
                      
                                             foto Krzysztof Janiak

  Ktoś wykrzykuje moje imię i widzę błysk aparatu to znajoma Helcia z Międzyrzeca Podlaskiego cyka fotki

 Dostaję medal a potem przechodząc dalej izotonik od wolontariuszki Ani. W sumie nie było tak ciężko. Tak bardzo się nie zmęczyłem. Zerkam na czas ostatniego kilometra 3:34 chyba realne że od oznaczenia 9 km do mety był kilometr bo biegłem ostatni kilometr w szaleńczym tempie. Spokojnie schodzę ze strefy mety. Sporo czasu zajmuje mi wyjęcie chipa i wtedy powiało chłodem. Jak się uporałem z chipem szybko udałem się zobaczyć czy brat biegnie. Po kilku minutach gdy go nie dojrzałem ruszyłem do miejsca gdzie była gorąca grochówka i herbata. Jak zjadłem to już odpuściłem niestety rozciąganie. Szybko założyłem dres i polar.  Zrobiło się chłodno. Zapomniałem napisać bieg wygrał nie kto inny Przemek Dąbrowski (KS AZS-AWF BIAŁA PODLASKA) którego typowałem na zwycięzcę, a uzyskał czas 33:12 z przewagą ponad minuty nad drugim zawodnikiem. Oficjalne wyniki są tutaj:  www.maratonypolskie.pl/wyniki/2013/ddlub311.pdf Brat ostatecznie zrobił wynik 49:48.
Należy podkreślić, że furorę robili studenci służb mundurowych z ZWWF AWFu z Białej Podlaskiej których było kilkudziesięciu i pokonali tę trasę
Wynik lepszy uzyskałem niż zakładany w takich warunkach a jeszcze kilka dni wcześniej zamierzałem biec pod 50 minut. To był dobry i asekuracyjny bieg. bez szaleństwa. Zresztą w takim terenie nie leżało mi z bardzo gonić zawłaszcza na początku. To był ostatni start na Dychę w tym roku.  Jeszcze może pobiegnę piątkę w grudniu. Podczas dekoracji spotkałem znajomych z Międzyrzeca Podlaskiego w tym Yo Zue z którym przywitaliśmy się bardzo głośno. Po rozmowach czas było wracać. Jeszcze na koniec przed busem zrobiliśmy wspólne zdjęcie.

Foto Marek Janik

Dopiero po kilku godzinach po biegu gdy piszę te relację odczuwam ponownie ból pleców i kręgosłupa oraz kolana i uda. Zatem podejmuję decyzję do soboty nie biegam. Jedynie ćwiczenia rozciągające i pompki.



2 komentarze:

  1. Gratulację, świetny czas. Podczas czytania Twojego opisu prawie poczułem jeszcze raz ten przenikliwy wiatr za linią mety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas taki sobie, na 5tkę w tych warunkach i w tym lesie miesiąc temu miałem dużo lepszy. Jednak jak pisałem z rezerwą biegłem i obawiałem się bardziej kontuzji lub dachowania bo biegło się momentami gęsiego a to nie wpływa na szybki bieg.

    OdpowiedzUsuń