czwartek, 7 stycznia 2016

Trening nr 13 Wybieganie

    Po zimnej sobocie nastała równie mroźna i wietrzna niedziela. W ten dzień dłuższe ale spokojniejsze czekało mnie bieganie.  Rozgrzewałem się i rozciągałem trochę w domu. Założyłem dwie pary skarpetek, dwie bluzy, dwie pary rękawiczek, szalik, buff przymocowałem agrafkami do czapki, pas z izotonikiem i w drogę. Pierwszy kilometr w lesie był dobry ale po wybiegnięciu na pole już gorzej. Wiatr dawał po twarzy i -12 stopni. Cóż chciałem dobiec do kolejnego lasu gdzie będzie cieplej. To 3,5 km ale jakoś dałem rady. Po 4 km wykonanych w średnim tempie 5:10 wbiłem się między drzewka i było cieplej. Nie na długo. Po takiej kilkusetmetrowej ponownie otwarta przestrzeń. Nigdzie żywego ducha i nawet sarenki się pochowały. 

    Po nawrocie było zdecydowanie lepiej. Teraz to niosło mnie. Momentami pękała piątka na km. Co jakiś czas to zsuwałem to nakładałem na usta i nos buffa. Po 8 km było mi już bardzo ciepło. W lesie tylko kołyszące słychać drzewa. Zamarznięte drogi rozjeżdżone przez traktory trochę się pofałdowały. Wybiegam z lasu mając dalej wiatr w plecy. To już 10 km. Popijam kilka łyków izotonika których chyba ma zamiar przymarznąć. Na 11 km mam skręt w bok i ponownie wieje. Czuję to na twarzy, jednak nogi są już tak rozbiegane,że jest ciepło. Ponownie skręt i śmigam kolejne kilometry. Na 14 zaczynam lekko przyspieszać by na 15 km podkręcić tempo i na 16 szarpnąć pod 4:10 i tak wyszło 16 km w 1:18:56.
Taka pogoda kształtuje charakter i daje porządnego kopa. Mimo zmarznięcia na początku poleciałem całkiem dobrze bez kryzysu.

1 komentarz:

  1. O jaaa ciee. Jestem pod wrażeniem. Wielkie brawo dla Ciebie. Przeczytałam pierwszego lepszego posta i wyjść z podziwu nie mogę. Nie wiem od jakiego czasu juz biegasz ale wielkie wow :-o Lecę czytać Twojego bloga bo strasznie mnie zaintrygowales ;) pozdrawiam. Karolina

    OdpowiedzUsuń